Pogoda nie sprzyjała od kilku dni. Na niebie widniały ciemne chmury, a deszcz sprawiał, że nikomu nie chciało się wychodzić z domu. Chociaż było lato, klimat nie odzwierciedlał tej pory roku. Nikt by nie pomyślał, że jeszcze tydzień temu słońce dokuczało każdemu. Temperatura dochodziła do trzydziestu stopni Celsjusza i wszyscy starali się jak najrzadziej wychodzić z domu, gdyż było za gorąco.
Jedyna postać, jaka stała aktualnie na placu zabaw, miała na sobie bluzę z kapturem, który zasłaniał twarz. Osoba ta była wyraźnie zniecierpliwiona, gdyż nerwowo pukała stopą o ziemię. Z postury tej postaci można było wywnioskować, iż jest to chłopak. Światła samochodu padły na jego sylwetkę i ludzie patrzący z okien dostrzegli kolejny szczegół: spod kaptura wystawała grzywka o czarnym kolorze, z której skapywały kropelki wody. Młodzieniec uniósł głowę, spoglądając na auto i podszedł do krawężnika, gdzie samochód się zatrzymał. Chwycił za klamkę od strony pasażera i wszedł do środka. Przywitał się z kierowcą jak ze starym, dobrym znajomym. Granatowy, sportowy wóz ruszył z piskiem opon.
— Słyszałeś, że dali ci nowego do wytrenowania? — zapytał kierowca.
— Taa... Dzwonili do mnie wczoraj i dlatego cię ściągnąłem. Wiesz coś na ten temat?
— A gdzie tam... Dzisiaj wszyscy go poznają, ale niby znaleźli go poturbowanego niedaleko klubu, a Szefunio go przygarnął.
— Jak będzie to jakiś olewus, to mu łeb ukręcę, obiecuję.
Kierowca zaśmiał się, skręcając w lewo. Brunet przyjrzał mu się po raz kolejny. Wiedział, że dziewczyny uważały go za przystojniaka i nie było czemu się dziwić. Kasztanowe włosy nonszalancko opadały na oko, choć z tyłu głowy panował istny chaos. Morskimi oczami zdobywał te panienki, które tylko mu się spodobały, rysy twarzy miał ostre, a skórę w kolorze brzoskwiniowym.
— A jak twój wujaszek?
Czarnowłosy spojrzał na drogę, jakby chciał uniknąć tego pytania. Nie odpowiedział. Szatyn gwałtownie wcisnął hamulec.
— Znowu to zrobił?! — Brunet zacisnął dłoń na uchwycie od drzwi, gdy kierowca spojrzał na niego. — Dajesz mi do zrozumienia, że tak.
— Wrócił pijany do domu, bo mu w pracy coś tam nie wyszło.
— Nie tłumacz go — zdenerwował się szatyn. — Nie ma prawa tego robić. Nie wiem, czemu jeszcze tam siedzisz. Przecież Szefunio znalazłby ci jakiś lokal.
— Mówiłem ci przecież — westchnął.
— No tak, mówiłeś, ale, jak dla mnie, powinieneś mieć to gdzieś i robić to, co ty chcesz.
Brunet spojrzał ponownie na kierowcę, lecz powiedział tylko, aby ruszał.
— Niedługo — powiedział pod nosem.
Szatyn uniósł lekko kąciki ust.
— Wreszcie gadasz jak ty. A tak poza tym, jak się trzymasz?
Brunet uśmiechnął się smutno.
— Nijak i chyba szybko to się nie zmieni.
— Domyślam się, co czujesz. Zabawimy się dzisiaj. Może ten nowy będzie w porządku.
— Oby.
Stanęli przed klubem, który wyglądał na typowo nowoczesny. Kierowca zgasił silnik i wyciągnął kluczyki, zaciągając ręczny. Wysiedli z auta i skierowali się w stronę wejścia. Przywitali się z ochroniarzami, którzy wpuścili ich bez żadnej kontroli. Stanęli na korytarzu, gdzie usłyszeli głośną muzykę. Ruszyli w stronę odgłosów, a stukot butów odbijał się od ceglanych ścian. Tuż przed drzwiami od sali do zabawy skręcili w prawo. Dostrzegli w głębi korytarza całującą się parę, lecz żaden z nich się tym nie przejął. Szatyn i brunet dotarli do kolejnych drzwi, przy których stało dwóch następnych ochroniarzy. Wpuścili ich po przywitaniu. Za drzwiami znajdowały się schody prowadzące w górę. Na szczycie widzieli zielone i niebieskie światła, a głośna muzyka dotarła do ich uszu. Stanęli, patrząc na salę od zabawy z góry. Kilka metrów dalej stał stolik i wygodne, czerwone kanapy ze skóry, na których siedziało kilka osób.
— Szefunio, są.
Wszyscy podnieśli na nich spojrzenia, a brunet aż przystanął, gdy dojrzał platynowe włosy i stalowe oczy. Bez jaj! Jedna z dziewczyn zerwała się z fotela i podeszła do czarnowłosego. Na powitanie pocałowała go mocno w usta, a jej długie blond włosy połaskotały go po twarzy.
— Powiedz, że to jakiś żart — szepnął do szatyna, kierując się bliżej stolika.
— Raczej wątpię — odparł, równie zaskoczony. — Tylko go nie zabij — dodał, gdy stanęli przed stolikiem i opadli na kanapę.
Szefunio zaśmiał się lekko, pokazując barmanowi, aby przyniósł jeszcze dwa kieliszki. Szefunio był mężczyzną w podeszłym wieku z prawie czarnymi włosami i ciemnymi oczami. Był dość energicznym człowiekiem, mimo wieku, jednak patrząc na wygląd, nikt by się tego po nim nie spodziewał.
Blondyn przyglądał się osobie w kapturze. Nie mógł dostrzec twarzy, choć mógł się założyć, że zna tę osobę.
— Jaja sobie ze mnie robisz, nie? — zapytał brunet Szefunia, a blondynowi serce podeszło do gardła.
Starszy mężczyzna pokręcił głową, popijając whisky z uśmiechem. Brunet wypuścił ze świstem powietrze i oparł się, a kaptur zsunął się z jego głowy, pokazując przystojną twarz z przeszywającymi, zielonymi oczami. Blondyn rozszerzył oczy.
— Chyba sobie, ku*wa, jaja robisz — powiedział, a brunet uśmiechnął się z ironią.
— Mógłbym powiedzieć to samo.
— Kobra, to twój uczeń. — Szefunio zwrócił się do bruneta. — Dexter, to jest twój trener — dodał do blondyna.
Kobra zaklął tylko i wypił zawartość kieliszka. Dexter walnął głową o oparcie, modląc się o zbawienie. Szatyn spojrzał na czarnowłosego ze współczuciem.
— Szefunio, ktoś nie wyjdzie z tego żywy.
CZYTASZ
Harry Potter i Drugie Oblicze
Hayran KurguKsiążka nie jest moja. Nie posiadam do niej praw autorskich. Nie mniej jednak jest ona dostępna tylko na blogu (link na końcu) wiem jednak że nie każdy lubi formę czytania na blogu i woli wattpad, dlatego też udostępniam to tutaj. http://hp-i-drugie...