Postacie w kapturach stały naprzeciwko nich. Nie mogli dostrzec ich twarzy, ale wiedzieli jedno: wpakowali się w kłopoty i mieli zamiar uciec jak najszybciej. Pomiędzy nich, z innej uliczki, wpadło dwóch bijących się meneli, więc dwójka uczniów wykorzystała chwilę dezorientacji i zaczęła uciekać, wyciągając różdżki.
— Protego! — krzyknęli zgodnie, kierując patykami za siebie, gdy poleciały w nich pierwsze zaklęcia.
Odskakiwali i bronili się, pędząc w stronę Pokątnej, która była tuż za rogiem.
— Crucio!
Zaklęcie przeleciało tuż nad głową Dextera.
— Expulso!
Ziemia wystrzeliła tuż przed nogami śmierciożerców. Nie dość, że ludzie to usłyszeli, to Kobra powstrzymał na chwilę napastników. Rozległa się panika, kiedy wreszcie wpadli na ulicę Pokątną. Wmieszali się w tłum z mocno bijącymi sercami.
— Gdzie oni są? — sapnął Dexter, patrząc za siebie i nie widząc śmieriożerców.
— Nie mam pojęcia.
Wpadli na kogoś. Czwórka popleczników Czarnego Pana stała tuż przed nimi. Krew odpłynęła im z twarzy, gdy chwycili ich za ramiona. Próbowali się wyrwać, lecz ci wycelowali w nich różdżkami.
— Idealne osoby w idealnym miejscu.
Ludzie byli tak spanikowani atakiem, że nawet ich nie dostrzegli. Harry i Draco zaczęli się wyrywać, kiedy jeden ze śmierciożerców sięgnął do Mrocznego Znaku, a Ostry poczuł pierwsze znaki bolącej blizny. Dexter, wykorzystując pierwszą myśl, jaka wpadła mu do głowy, uderzył poplecznika Voldemorta pięścią w twarz. Kobra kopnął drugiego między nogi, a uścisk rozluźnił się na jego ramieniu, gdy tamten zawył z bólu. Rzucili się do dalszej ucieczki, lecz mieli znikome szanse, więc uchylali się przed zaklęciami, a następnie rzucili się na szybę do jakiegoś sklepu i wskoczyli do środka. Wpadli na stolik i, przewracając go, spadli na ziemię. Przez chwilę w pomieszczaniu panowała cisza, dopóki śmierciożercy nie wskoczyli za nimi.
— Drętwota!
Dwóch padło na ziemię, tracąc przytomność, ale pozostało jeszcze dwóch. Klienci kawiarenki, jak się okazało, zareagowali natychmiastowo, oszałamiając ich. Kobra i Dexter odetchnęli zgodnie z ulgą.
— Trzeba poszukać resztę i się stąd zmywać — sapnął Draco.
— Chyba masz rację.
Zerwali się do pionu i wybiegli na zewnątrz, gdzie śmigały zaklęcia. Musieli dostać się w okolice miejsca, gdzie mieli się spotkać z pozostałymi. Co chwilę odbijali promienie lub rzucali kolejne klątwy.
— Crucio!
Zaklęcie przeleciało nad nimi, gdy w ostatniej chwili przeskoczyli przez przewrócony stolik i się za nim schowali. Yom, Wdowa i Gejsza znaleźli dokładnie tę samą kryjówkę. No tak, przecież byli mugolami i nie mieli jak się bronić.
— Szybko! Do Dziurawego Kotła! — krzyknął Draco.
Zerwali się do biegu. Kobra i Dexter odbijali lecące w nich zaklęcia, by nikt przypadkiem nie oberwał.
— Tam są!
W Harry'ego i Dracona poleciały dwa promienie Cruciatusa i ledwo zdążyli ich uniknąć, lecz nie przewidzieli, że trafią one w resztę przyjaciół. Yom umknął przed jednym z nich, ale Gejszy się to nie udało. Runęła na ziemię i, krzycząc głośno, zwijała się z bólu.
— Drętwota! — Dwójka Hogwartczyków zareagowała natychmiastowo, więc przerwali zaklęcie, eliminując przeciwnika.
Dziewczyna była blada i, pojękując cicho, zaciskała powieki.
CZYTASZ
Harry Potter i Drugie Oblicze
FanfictionKsiążka nie jest moja. Nie posiadam do niej praw autorskich. Nie mniej jednak jest ona dostępna tylko na blogu (link na końcu) wiem jednak że nie każdy lubi formę czytania na blogu i woli wattpad, dlatego też udostępniam to tutaj. http://hp-i-drugie...