Rozdział 15 - Naszyjnik

683 23 1
                                    

Postacie w kapturach stały naprzeciwko nich. Nie mogli dostrzec ich twarzy, ale wiedzieli jedno: wpakowali się w kłopoty i mieli zamiar uciec jak najszybciej. Pomiędzy nich, z innej uliczki, wpadło dwóch bijących się meneli, więc dwójka uczniów wykorzystała chwilę dezorientacji i zaczęła uciekać, wyciągając różdżki.

— Protego! — krzyknęli zgodnie, kierując patykami za siebie, gdy poleciały w nich pierwsze zaklęcia.

Odskakiwali i bronili się, pędząc w stronę Pokątnej, która była tuż za rogiem.

— Crucio!

Zaklęcie przeleciało tuż nad głową Dextera.

— Expulso!

Ziemia wystrzeliła tuż przed nogami śmierciożerców. Nie dość, że ludzie to usłyszeli, to Kobra powstrzymał na chwilę napastników. Rozległa się panika, kiedy wreszcie wpadli na ulicę Pokątną. Wmieszali się w tłum z mocno bijącymi sercami.

— Gdzie oni są? — sapnął Dexter, patrząc za siebie i nie widząc śmieriożerców.

— Nie mam pojęcia.

Wpadli na kogoś. Czwórka popleczników Czarnego Pana stała tuż przed nimi. Krew odpłynęła im z twarzy, gdy chwycili ich za ramiona. Próbowali się wyrwać, lecz ci wycelowali w nich różdżkami.

— Idealne osoby w idealnym miejscu.

Ludzie byli tak spanikowani atakiem, że nawet ich nie dostrzegli. Harry i Draco zaczęli się wyrywać, kiedy jeden ze śmierciożerców sięgnął do Mrocznego Znaku, a Ostry poczuł pierwsze znaki bolącej blizny. Dexter, wykorzystując pierwszą myśl, jaka wpadła mu do głowy, uderzył poplecznika Voldemorta pięścią w twarz. Kobra kopnął drugiego między nogi, a uścisk rozluźnił się na jego ramieniu, gdy tamten zawył z bólu. Rzucili się do dalszej ucieczki, lecz mieli znikome szanse, więc uchylali się przed zaklęciami, a następnie rzucili się na szybę do jakiegoś sklepu i wskoczyli do środka. Wpadli na stolik i, przewracając go, spadli na ziemię. Przez chwilę w pomieszczaniu panowała cisza, dopóki śmierciożercy nie wskoczyli za nimi.

— Drętwota!

Dwóch padło na ziemię, tracąc przytomność, ale pozostało jeszcze dwóch. Klienci kawiarenki, jak się okazało, zareagowali natychmiastowo, oszałamiając ich. Kobra i Dexter odetchnęli zgodnie z ulgą.

— Trzeba poszukać resztę i się stąd zmywać — sapnął Draco.

— Chyba masz rację.

Zerwali się do pionu i wybiegli na zewnątrz, gdzie śmigały zaklęcia. Musieli dostać się w okolice miejsca, gdzie mieli się spotkać z pozostałymi. Co chwilę odbijali promienie lub rzucali kolejne klątwy.

— Crucio!

Zaklęcie przeleciało nad nimi, gdy w ostatniej chwili przeskoczyli przez przewrócony stolik i się za nim schowali. Yom, Wdowa i Gejsza znaleźli dokładnie tę samą kryjówkę. No tak, przecież byli mugolami i nie mieli jak się bronić.

— Szybko! Do Dziurawego Kotła! — krzyknął Draco.

Zerwali się do biegu. Kobra i Dexter odbijali lecące w nich zaklęcia, by nikt przypadkiem nie oberwał.

— Tam są!

W Harry'ego i Dracona poleciały dwa promienie Cruciatusa i ledwo zdążyli ich uniknąć, lecz nie przewidzieli, że trafią one w resztę przyjaciół. Yom umknął przed jednym z nich, ale Gejszy się to nie udało. Runęła na ziemię i, krzycząc głośno, zwijała się z bólu.

— Drętwota! — Dwójka Hogwartczyków zareagowała natychmiastowo, więc przerwali zaklęcie, eliminując przeciwnika.

Dziewczyna była blada i, pojękując cicho, zaciskała powieki.

Harry Potter i Drugie ObliczeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz