Kiedy tylko znaleźli się w ciemnej uliczce, przyparto go do muru, zatkano usta i wbito różdżkę w podbródek. Ze ściśniętym gardłem dostrzegł przed sobą czwórkę śmierciożerców z zasłoniętymi twarzami. Jeden z nich trzymał pelerynę-niewidkę użytą do tego, aby nie było widać przeciwnika, który go zaatakował. Nie tracąc czasu, zaczął obmyślać plan ucieczki. Uderzyć tego najbliższego i zwiać? Reszta zareaguje od razu i powalą go na ziemię, zanim dobiegnie na główną ulicę. Zacząć krzyczeć? Przecież rzucili na niego zaklęcie Silencio. Wyciągnąć różdżkę? Jego plan legł w gruzach, gdyż w tym samym momencie wyszarpnięto mu ją z kieszeni.
— A Malfoy? — powiedział jeden ze śmierciożerców. — Miało być dwóch.
Więc znowu mają nas złapać?
— Malfoy cały czas łazi z tą bandą — warknął inny, wyższy i potężniejszy. — Bez hałasu go nie wyciągniemy.
Jakby co, to dzwoń – słowa Missy spadły na Harry'ego jak grom z jasnego nieba. Wykorzystał nieuwagę śmierciożerców i dotknął telefonu przez materiał spodni. Najpierw musiał odblokować klawiaturę. Wymacał pierwszy klawisz z brzegu. Płotek, zero... Gwiazdka. Przydusił dłużej, by odblokować klawiaturę. Teraz książka telefoniczna. Po chwili wcisnął strzałkę w dół – skrót do folderu Kontakty. Żeby najechać na numer dziewczyny, musiał wydusić literki mis. Milka. Wystarczy m. Jest pierwsza. Wcisnął literkę m. Miał nadzieję, że trafił na zieloną słuchawkę i dziewczyna odbierze od razu.
— Potter. — Jeden ze śmierciożerców zwrócił się do niego, sycząc.
Milka, błagam.
Alison Peen śmiała się głośno z żartu Blaise'a, gdy telefon w jej kieszeni zaczął wibrować. Szybko wyciągnęła komórkę, gdyż nie lubiła nie odbierać połączeń.
— Gdzie jesteś, Kobra?
— ... jdziesz do niego i przyprowadzisz tutaj...
— Kobra? — zmarszczyła brwi, przystając. — Co się dzieje?
— ... Wystarczy jeden zły ruch i Czarny Pan natychmiast się tobą zajmie.
Z jej gardła wydobył się zduszony pisk.
— Missy! — szepnęła desperacko. — Kobra...
— Co Kobra?
— Śmierciożercy. Złapali go!
Wszyscy rozszerzyli oczy z przerażenia, patrząc na nią. Położyła palec na ustach i włączyła tryb głośnomówiący, dziękując w myślach Alanowi, że zaproponował pójście w ustronne miejsce, gdzie nikt ich nie słyszał.
— Zbyt ryzykowne.
— Nie mamy wyboru — warknięcie nieznanego mężczyzny. — Malfoy pójdzie za nim bez zbędnych pytań, a to nam się przyda. Inaczej ściągniemy tu całą bandę bachorów, a to będzie problem. Miał być tylko Potter i Malfoy. Taki był rozkaz... Pójdziesz po tego zdrajcę i przyprowadzisz go tutaj. Nie próbuj żadnych sztuczek, bo będę zaraz za tobą.
— Ściągnij zaklęcie. Przecież musi mówić — stwierdził ktoś inny.
Chwila niezidentyfikowanych szumów.
— Jeden zły ruch i pamiętaj — syk.
Połączenie zostało przerwane. Patrzyli na siebie z otwartymi ustami i przerażeniem w oczach.
— Co robimy? — szepnęła Pansy.
— Przyjdzie do nas. Ma wyciągnąć Dracona — odparł Alan.
— Syriusz. On miał być z Syriuszem — rzekła z paniką Missy.
— Może mają ich obu...
— Mówili, że tylko Kobra i Dexter.
CZYTASZ
Harry Potter i Drugie Oblicze
FanfictionKsiążka nie jest moja. Nie posiadam do niej praw autorskich. Nie mniej jednak jest ona dostępna tylko na blogu (link na końcu) wiem jednak że nie każdy lubi formę czytania na blogu i woli wattpad, dlatego też udostępniam to tutaj. http://hp-i-drugie...