Rozdział 40 - Medalion Morgany

411 21 0
                                    

W weekend spotykali się najczęściej i zazwyczaj przebywali w swoim towarzystwie kilka godzin. Dzisiaj ściągnęli do Hogwartu Żyletę, ponieważ Kobra opanował już ataki legilimencji czterech osób i do rzucających zaklęcie miała dołączyć kolejna. Ślizgonów nie było, więc rozmawiali o sprawach ekipy bez zahamowania. Zeus wiedział, w czym siedzą jego przyjaciele, ale nie miał nic przeciwko. W końcu sam raz po raz robił jakiś przekręt dla korzyści majątkowych, kiedy brakowało mu kasy. Jak większość klubowiczów zresztą. Czasami też się pościgał, gdy ktoś poświęcił swoje auto. Jednym zdaniem mówiąc: był taki sam jak oni, tylko on nie miał żadnych zobowiązań względem innych osób. Przynajmniej oficjalnie.

— Dostałem misję od Syriusza — rzekł szatyn do Kobry. — Mam cię odpytać z animagii i zdać mu relacje. Nie masz wyboru, musisz się zamienić, żebym miał żywy dowód.

Każdego zżerała ciekawość, jakim zwierzęciem zostanie Kobra, lecz na chwilę obecną mogli tylko zidentyfikować, że będzie kotem. Nikt nie sądził, że zostanie zwykłym zwierzakiem domowym. Stawiali na coś bardziej drapieżnego, chociaż sami nie wiedzieli co.

Harry nie miał wyboru, tak jak mówił przyjaciel. Wiedział, że jak Łapa się uprze to nie ma bata, a Żyletę chciał jeszcze zobaczyć w całości. Puszysty ogon, mały nos, odstające uszy, zwężone źrenice i, ku radości Missy, łapy z długimi pazurami zamiast rąk. Żyleta był zdumiony tak dużymi zmianami, jakie zaszły w wyglądzie chłopaka w formie animagicznej. Nie wyobrażał sobie zaskoczenia Syriusza. Wiedzieli, że Ostry szybciej przyswaja wiedzę, ale to przekraczało wszelkie granice. Oczywiście, bardzo się z tego cieszyli, choć mieli spore wątpliwości, co do zbyt szybkiego rozwoju. Szczególnie, gdy chodziło o czarną magię, która wchodziła Harry'emu do głowy z dziecięcą łatwością. Bali się, że jego psychika może tego nie wytrzymać.

Kobra wrócił do swojej zwykłej formy, gdy drzwi uchyliły się i wkroczyła cała elita Slytherinu. Przywitali się z Żyletą i usiedli obok nich.

— To co robimy? — zapytał Blaise.

— My się uczymy zaklęcia — odpowiedziała natychmiast Missy. — Draco, Scott, Żyleta, Alan, Nicole i Kobra męczą się z oklumencją.

— Nicole? — zapytał szeptem Żyleta Kobrę ze zdziwieniem.

— Powiedz to Missy to zatłucze cię łyżeczką — odparł równie cicho. — Jak się uprze, to wiesz, co potrafi zrobić.

Szatyn zaśmiał się cicho.

— Rozumiem. Lepiej się nie narażać, bo źle na tym wyjdziemy.

— Dokładnie. Muszę przecierpieć.

Lekcja oklumencji była niezwykle potrzeba. Kobra miewał napady bólu, choć stały się one mniej bolesne niż wcześniej. Martwił się jednak, że Voldemort nasili swoje ataki. Jakimś pocieszeniem było to, że przez umysł nie mógł go zabić ani zranić w taki sposób, aby było to widoczne na ciele. Mógł go torturować jedynie psychicznie, a Cruciatus należał właśnie do takich zaklęć.

— Cruciatus wytwarza się w umyśle — wyznała Naomi, kiedy dowiedziała się o jego problemie. — Możesz stłumić ten ból i nie odczuć jego działania. Wiem, że to dziwne, ale tak jest naprawdę. Odporność na ból umysłowy. Tak właśnie jest w tym przypadku. Uodparniając się na ataki Voldemorta i opanowując odporność na ból umysłowy, z łatwością go od siebie odrzucisz. Będziesz miał nad nim przewagę w tej dziedzinie. Żaden atak z jego strony nic mu nie da, ponieważ będziesz potrafił się obronić. A ty sam mógłbyś wtedy mu się zrewanżować tym samym, jeśli byś chciał.

Na chwilę obecną wolał jednak skupić się na obronie, a nie na ataku.

— Dowiedzieli się? — spytał cicho Żyleta Harry'ego, zanim rozpoczęli ćwiczenia.

Harry Potter i Drugie ObliczeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz