Rozdział 12 - Paszcza lwa

669 29 2
                                    

Syriusz ziewnął szeroko, wchodząc do swojego pokoju. Na łóżku dostrzegł list, więc ze zdziwieniem wziął go do ręki, by następnie zamknąć okno, które otworzył godzinę wcześniej. Otworzył kopertę i zaczął czytać.

Witaj Black,

nie znamy się, chociaż ja trochę o Tobie wiem. Skąd? Nieważne. Mamy wspólnego znajomego. Kobra. Kojarzysz może? Pewnie tak, w końcu to Twój chrześniak. Kim dla mnie jest? Mamy kilka wspólnych interesów, choć ostatnio wszedł mi za skórę. Przyznam, słusznie zrobił, ale to znacznie utrudnia mu życie. Prawdopodobnie nie wiesz, kim jest, więc mogę Ci to powiedzieć, a właściwie pokazać. Bądź jutro o 21 przed salonem samochodowym na Mount Street. Sporo się dowiesz na jego temat i na pewno nie pożałujesz. Całkowicie zmienisz o nim zdanie i zrozumiesz wiele spraw, o których nie masz pojęcia.

Snajper

Patrzył na list ze zmarszczonymi brwiami. Ostatnio wszedł mi za skórę... To utrudnia mu życie... Nie wiesz, kim jest... Zmienisz o nim zdanie... Snajper... Podniósł wzrok z pergaminu na ich wspólne zdjęcie sprzed piętnastu lat. Kim ty naprawdę jesteś, Harry?

Miał wiele wątpliwości związanych z pójściem we wskazane przez Snajpera miejsce. Dopiero gdy położył się do łóżka i skupił się na tym przezwisku, przypomniał sobie strzelaninę w klubie.

— Snajper czeka na to, co jego.

— Wiesz, co mu powiedz? Dokładnie zacytuj. Pier*ol się.

Nie wiedział, co jest grane. Mógł się tego dowiedzieć. Ale bał się, musiał to przyznać. Bał się dowiedzieć czegoś, co mogło zmienić jego stosunek do Harry'ego. Chciał też znać prawdę, której chłopak pewnie nie chciał mu powiedzieć.

Westchnął. Zbliżała się dwudziesta pierwsza. Harry wyszedł wraz z ekipą już kilka godzin temu. Prawda czy życie w nieświadomości?

— Dexter, idziesz na pierwszą akcję. Tak jak każdy, zaczynasz od bycia kierowcą. — Draco wyszczerzył się z zadowoleniem. — Kobra, Snajper wytypował ciebie do tej roboty, więc musisz iść. Pojedzie z wami jeszcze Missy, bo są zabezpieczenia komputerowe, i Żyleta.

— Co ten koleś znowu wymyślił? — powiedziała Gejsza ze zmarszczonymi brwiami.

— Nie mam pojęcia — westchnął Szefunio. — Powiedział, że albo Kobra, albo nikt.

Ruszyli do pracy. Mieli ukraść auto z salonu samochodowego. Missy złamała zabezpieczenia.

— Możecie iść — powiedziała.

Żyleta i Kobra wyszli z auta i skierowali w stronę bram, nie dostrzegając nikogo. Pierwszy z nich wskazał na kamerkę skierowaną w przeciwną stronę. Podsadził Ostrego, który opryskał ją sprayem. Następnie wspiął się na bramę i przeszedł na drugą stronę. Żyleta wziął z niego przykład.

— Kamerka po prawej — rzekła Missy przez słuchawki, które mieli w uszach. — Czekajcie, zablokuję ją... Okay, droga wolna. Drzwi odbezpieczone, ale kamerka przy nich jest na innych kablach. Musicie ją ominąć.

— Zobaczę tyły — szepnął Żyleta.

Obszedł budynek dookoła. Niespodziewanie rozległ się krzyk Missy do słuchawki:

— Uciekajcie! Złapali nas! — Rozległ się alarm. Podbiegli w stronę bramy. — Psy! Szybko! — To już nie było do słuchawki, lecz przez otwarte drzwi auta.

Wdrapali się po bramie, z góry dostrzegając syreny policyjne. Zeskoczyli na ziemię i stanęli naprzeciwko jakiegoś mężczyzny w kapturze, który się nie ruszał. Żyleta szybko wystawił pistolet, lecz Kobra zorientował się, kto to jest. Z przerażeniem szarpnął przyjaciela za rękę, opuszczając mu broń. Patrzył w twarz nieznajomej osoby z mocno bijącym sercem.

Harry Potter i Drugie ObliczeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz