Przerażone krzyki, wybuchy płaczu lub strach pojawiający się w większości par oczu. Scott nie był wyjątkiem. Serce zamarło mu w piersi, a głos ugrzązł w gardle, ale mimo to pędził w stronę przyjaciela z nadzieją, że uda mu się złapać chłopaka nim uderzy w ziemię. Według niego Kobra spadł szybciej niż powinien. W ostatniej chwili przytrzymał go za szatę, zmniejszając siłę uderzenia. On też nie utrzymał się na miotle i spadł w błoto, lądując na kolanach.
— Kobra...
Szybko podczołgał się do przyjaciela, który był nieprzytomny. Ze strachem w oczach odkrył, że jego klatka piersiowa się nie porusza.
— Boże... Szybciej! — wrzasnął do Pomfrey.
Draco patrzył z rozszerzonymi oczami, jak Zeus w ostatniej chwili łapie Kobrę i razem lądują w błocie. Szybko się odwrócił i zaczął przeciskać przez tłumy gapiów. Następnie popędził w stronę boiska, słysząc kroki elity zaraz za nim. Dobiegli do Gryfonów w tym samym momencie, co pielęgniarka i pozostała część drużyny Gryffindoru. Kobieta natychmiast wzięła chłopaka na niewidzialne nosze i szybkim krokiem skierowała się do szkoły. Scott siedział na ziemi z wielkimi oczami.
— Zeus, chodźmy — powiedziała roztrzęsiona Ginny.
Chłopak spojrzał na Dextera i rzekł prawie bezgłośnie:
— Nie oddychał.
Ślizgon przybladł gwałtownie.
— Chodźmy...
Zerwali się do biegu, a za nimi pozostali. Ze Skrzydła Szpitalnego nikt ich nie wyrzucił. Pomfrey była zbyt zajęta chłopakiem, aby się nimi przejmować. Podawała mu jakieś eliksiry i rzucała zaklęcia, lecz Harry nadal nie oddychał. Wszyscy byli przerażeni. Do pomieszczenia wpadła Naomi, a za nią Milka, Missy oraz Hermiona.
— Poppy, respirator — rzuciła szybko nauczycielka. — Musimy po mugolsku.
Machnięciem różdżki podłączyła urządzenie do magicznego prądu. Respirator wydawał z siebie głośne i długie piiii, kiedy tylko podłączyły kabelki do ciała Gryfona.
— Boże, nie... — szepnęła Missy, czując, jak pod powiekami zbierają się łzy.
Milka ścisnęła mocno dłoń Dracona, a Hermiona cała się trzęsła. Nicole zakryła usta z widocznym szokiem. Naomi chyba najbardziej wiedziała, co robić, choć w jej oczach widać było obawę. Chwyciła w dłonie dwa przyrządy służące do pobudzania serca i przyłożyła je do klatki piersiowej chłopaka, który podskoczył pod wpływem prądu. Nic. Spróbowała ponownie. Piiii...
— ...I dream of a stairway to the skies. My angel is coming down from heaven to take me. I reach out but then you fade away. Whenever you call for me, know that I'm only one step behind...* — Nicole potrząsnęła głową, by wyrzucić z głowy piosenkę, która idealnie pasowała do sytuacji.
Ciało Harry'ego ponownie uniosło się w górę i opadło bezwładnie na pościel. Piiii... Naomi wyglądała na przerażoną. Missy jęknęła cicho, czując, jak coś mocno ściska ją za serce, a łzy napływały do oczu.
— Więcej — powiedziała Naomi do pielęgniarki.
— Uszkodzimy mózg.
— Nie uszkodzimy — uparła się.
Spróbowała jeszcze raz. Pik-pik-pik... Nicole przymknęła powieki, w duchu czując ulgę. Oddychał. Słyszała jego nierównomierny oddech, bardzo słaby i lekko świszczący.
— Musimy intubować — zadecydowała Naomi.
Pomfrey wyciągnęła mu spod głowy poduszki i położyła na prostym materacu. To Naomi miała tu głowę na karku i wsadziła Kobrze rurkę do gardła. Później usiadła na łóżku obok i wyraźnie odetchnęła.
CZYTASZ
Harry Potter i Drugie Oblicze
FanfictionKsiążka nie jest moja. Nie posiadam do niej praw autorskich. Nie mniej jednak jest ona dostępna tylko na blogu (link na końcu) wiem jednak że nie każdy lubi formę czytania na blogu i woli wattpad, dlatego też udostępniam to tutaj. http://hp-i-drugie...