Rozdział 30 - Nikita

488 19 7
                                    

Kolejny dzień przyniósł mu rozmyślania nad swoim związkiem, co nie uszło uwadze Hermiony, która pomagała mu w zadaniu z transmutacji w bibliotece. Z początku milczała na temat jego nieuwagi, powtarzając coś dwa razy. W końcu westchnęła i spytała:

— Co cię gryzie?

Podniósł na nią mętny wzrok i po chwili mruknął:

— Jest sens ciągnąć związek, w którym się męczę?

Westchnęła ponownie, patrząc na niego z siostrzaną troską.

— Jeśli się męczysz, to nie ma sensu. Nie ma po co ciągnąć czegoś, co cię zatrzymuje i ogranicza, jeśli tego nie chcesz. A wiesz, jakie ona ma do tego podejście?

— Na ostatnim spotkaniu miałem wrażenie, że też ma dość tej sytuacji.

— Och, skoro ona czuje to samo, to tym bardziej. Widocznie nie jesteście sobie pisani, a to, co było fajne w związku, najwidoczniej się wypaliło. Nie męcz się i pogadaj z nią — dodała, gdy podszedł do nich Kellan.

Chłopak przywitał się z nimi, a Hermiona uśmiechnęła się szeroko do swojego chłopaka, którym został na balu. Harry patrzył na ich szczęśliwe twarze w zamyśleniu.

— Chyba masz rację — westchnął.

— Ona zawsze ma — odparł Kellan, a dziewczyna zdzieliła go lekko w ramię z rumieńcami na policzkach.

— Załatwię to od razu.

Już zrywał się do pionu, ale przyjaciółka posadziła go na krześle, trzymając za ramię.

— Ani mi się waż łamać regulamin na moich oczach.

— Mogłeś poczekać z tym pytaniem o chodzenie, bo wcześniej nie zwracała na to uwagi — powiedział Kobra do Kellana.

— Harry! — warknęła wśród śmiechu chłopaków.

Pani Pince wysłała im karcące spojrzenie.

— Nie będę czekał do wakacji, a wcześniej raczej regulaminowo nie wyjdę.

Westchnęła.

— A zadanie? — Spojrzał na nią prosząco. — Och, dokończę.

— Dzięki — uśmiechnął się szeroko i już miał iść, gdy znów go zatrzymała.

— Zaskoczyłeś mnie wczoraj. — Zerknął na nią ze zmarszczonymi brwiami. — Przyszedłeś z Nicole na bal.

— A tak jakoś samo wyszło.

— Samo? — zwątpił Kellan.

— Och, wy też? — zirytował się. — Już mam potąd — zrobił ręką linię nad głową — głupich docinek Malfoya, że rzekomo było to zaaranżowane.

Odprowadzili go cichym śmiechem pod same drzwi.

Kiedy tylko dostał się poza mury Hogwartu, zadzwonił do Wdowy, która odebrała po dwóch sygnałach.

— Cześć — przywitała się.

— Cześć. Gdzie jesteś?

— Na Grimmauld Place.

— Okay. Zaraz wpadnę.

— Coś się stało?

— Musimy pogadać.

— Czekam — powiedziała bez entuzjazmu.

Odetchnął i deportował się niedaleko domu. Po chwili wszedł do środka, rozglądając się po pomieszczeniu. W pierwszej kolejności zajrzał do salonu, gdzie zauważył Łapę wyłożonego na kanapie i patrzącego w telewizor. Uśmiechnął się do siebie z diabelskim planem w głowie. Podszedł od tyłu na palcach, wcześniej rzucając na buty zaklęcie wyciszające. Jako imitację broni przystawił palec wskazujący do jego skroni i powiedział szeptem:

Harry Potter i Drugie ObliczeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz