Kolejny dzień przyniósł mu rozmyślania nad swoim związkiem, co nie uszło uwadze Hermiony, która pomagała mu w zadaniu z transmutacji w bibliotece. Z początku milczała na temat jego nieuwagi, powtarzając coś dwa razy. W końcu westchnęła i spytała:
— Co cię gryzie?
Podniósł na nią mętny wzrok i po chwili mruknął:
— Jest sens ciągnąć związek, w którym się męczę?
Westchnęła ponownie, patrząc na niego z siostrzaną troską.
— Jeśli się męczysz, to nie ma sensu. Nie ma po co ciągnąć czegoś, co cię zatrzymuje i ogranicza, jeśli tego nie chcesz. A wiesz, jakie ona ma do tego podejście?
— Na ostatnim spotkaniu miałem wrażenie, że też ma dość tej sytuacji.
— Och, skoro ona czuje to samo, to tym bardziej. Widocznie nie jesteście sobie pisani, a to, co było fajne w związku, najwidoczniej się wypaliło. Nie męcz się i pogadaj z nią — dodała, gdy podszedł do nich Kellan.
Chłopak przywitał się z nimi, a Hermiona uśmiechnęła się szeroko do swojego chłopaka, którym został na balu. Harry patrzył na ich szczęśliwe twarze w zamyśleniu.
— Chyba masz rację — westchnął.
— Ona zawsze ma — odparł Kellan, a dziewczyna zdzieliła go lekko w ramię z rumieńcami na policzkach.
— Załatwię to od razu.
Już zrywał się do pionu, ale przyjaciółka posadziła go na krześle, trzymając za ramię.
— Ani mi się waż łamać regulamin na moich oczach.
— Mogłeś poczekać z tym pytaniem o chodzenie, bo wcześniej nie zwracała na to uwagi — powiedział Kobra do Kellana.
— Harry! — warknęła wśród śmiechu chłopaków.
Pani Pince wysłała im karcące spojrzenie.
— Nie będę czekał do wakacji, a wcześniej raczej regulaminowo nie wyjdę.
Westchnęła.
— A zadanie? — Spojrzał na nią prosząco. — Och, dokończę.
— Dzięki — uśmiechnął się szeroko i już miał iść, gdy znów go zatrzymała.
— Zaskoczyłeś mnie wczoraj. — Zerknął na nią ze zmarszczonymi brwiami. — Przyszedłeś z Nicole na bal.
— A tak jakoś samo wyszło.
— Samo? — zwątpił Kellan.
— Och, wy też? — zirytował się. — Już mam potąd — zrobił ręką linię nad głową — głupich docinek Malfoya, że rzekomo było to zaaranżowane.
Odprowadzili go cichym śmiechem pod same drzwi.
Kiedy tylko dostał się poza mury Hogwartu, zadzwonił do Wdowy, która odebrała po dwóch sygnałach.
— Cześć — przywitała się.
— Cześć. Gdzie jesteś?
— Na Grimmauld Place.
— Okay. Zaraz wpadnę.
— Coś się stało?
— Musimy pogadać.
— Czekam — powiedziała bez entuzjazmu.
Odetchnął i deportował się niedaleko domu. Po chwili wszedł do środka, rozglądając się po pomieszczeniu. W pierwszej kolejności zajrzał do salonu, gdzie zauważył Łapę wyłożonego na kanapie i patrzącego w telewizor. Uśmiechnął się do siebie z diabelskim planem w głowie. Podszedł od tyłu na palcach, wcześniej rzucając na buty zaklęcie wyciszające. Jako imitację broni przystawił palec wskazujący do jego skroni i powiedział szeptem:
CZYTASZ
Harry Potter i Drugie Oblicze
FanfictionKsiążka nie jest moja. Nie posiadam do niej praw autorskich. Nie mniej jednak jest ona dostępna tylko na blogu (link na końcu) wiem jednak że nie każdy lubi formę czytania na blogu i woli wattpad, dlatego też udostępniam to tutaj. http://hp-i-drugie...