12. Odpuszczenie

619 20 2
                                    



POV MICHAŁ

Dzisiaj minął równy miesiąc, odkąd zniknęła z mojego życia, bez żadnych przyczyn. Po kilku dobrych rozmowach z moimi przyjaciółmi, zrozumiałem jedno. Nie wolno się załamywać z byle powodu i iść do przodu. 

Ale to ona była  jedynym powodem, który trzymał mnie przy życiu.

Ucisk w klatce piersiowej nie potrafi dorównać temu co się dzieję w mojej głowie.
Otulony w wielkiej pościeli i ciepłym materiałem zabezpieczony po prostu unikam wszelkiego kontaktu  ze światem.
Tym co się dzieje znajduje wokół mnie. Rozmawiałem również z Tadeuszem, który twierdził i tłumaczył się za dziewczynę. Nienawidziłem nigdy tego czegoś, gdy ktoś tak robił i nie dał mi się spotkać z tą osobą.

Tadeusz, nie chciał abym ją ponownie zranił. Nie chciałem tego, chciałem to uratować. Uratować ją przede mną.

Chciałbym możliwe ujrzeć jej twarz po raz ostatni? Bo ciężko nie przyznać ciągnie mnie do niej jak jasna cholera. 

— To stary co? byś może wstał? — Zapytał wchodząc do pokoju Wyguś. Miałem nadzieje, że chociaż dzisiejszego dnia będę miał lekki spokój.

— Wygula..

— Nie Wyguluj mi tu, ubieraj się i idziemy zjeść śniadanie. — Powiedział ściągając ze mnie kołdrę. Nie byłem chętny. — Wczoraj ostro się upiłeś.  — Dodał na co przekręciłem oczami. Lekko podnosząc głowę, zakręciło mi się na tyle mocno, że czułem się jak rollercoasterze.

— Kurwa — Syknąłem łapiąc się, za głowę. Myślałem, że mi zaraz wybuchnie. Słyszałem  wszystko co mówił chłopak w moją stronę. Na co jedynie wystawiłem mu środkowego palca. Może to był tok szkolny gdzie, powinien się skupić na nauce i maturze. Ale byłem pochłonięty SBM. To była droga to sukcesów. Chciałem pokazać wszystkim skurwysynom, że marzenia się spełniają, po przez ciężka prace. Spojrzałem na niego, widząc tabletki oraz szklankę wody w jego dłoni, czułem jakby mi spadł z nieba. Podszedł do mnie i je poddał. Mruczał coś pod nosem, na darmo wszystko. Bo go nie słuchałem. Napiłem się i połknąłem proszki, które miały mi pomoc. Miałem taką nadzieje. Leniwie wstałem z łóżka po paru minutach czytając się minimalnie lepiej. Przebrałem się w czyste ubrania,  zaszedłem na dół. Siadając przy stole, wiedziałem gdzie dzień nie należał do moich tych dobrych, po prostu nie chciałem ich zostawiać na pastwę losu.
Widząc moją mamę przy kuchence uśmiechnąłem się. Była to jedyna kobieta w moim życiu, której nie chciałbym stracić bo bym się załamał.

— Hej mamo — Przywitałem się, nalewając sobie świeżo wyciskanego soku pomarańczowego do szklanki.  Gest mały, ale usta same się wyginały w uśmiech. 

— Hej kochanie, masz i zajadaj.— Uśmiechnęła się poddając mi cały talerz naleśników. Byłem tak bardzo głodny.  —  Franek wyszedł na chwile, ale mówił że wróci za jakiś czas. Mówił coś o jakiejś rzeczy co cie postawi na nogi. — Powiedziała siadając na przeciwko mnie. Teraz mogłem dostrzec jej zmęczenie malowane na twarzy. Wyglądała tak, źle. Było mi przykro,  dlatego to teraz zauważyłem?

— Jak tata? — Zapytałem po krótkiej ciszy  bawiąc się naleśnikiem z twarogiem. Nie czułem się głodny. Nie chciałem robić przykrości mojej mamie, wiedziała że to mój posiłek od trzech dni. Moi rodzice nie czuje się zbyt dobrze. Moja tata, strasznie chorował do takiego stopnia, że w ciągu miesiąca potrafił wyładować w  szpitalu aż trzy razy.

— Michasiu, nie zadręczaj się tym. Tato ma się coraz lepiej tylko musi odpoczywać.

Również byłem zmęczony, chciałem im pomóc. Chciałem sobie pomoc a nie potrafiłem. Miałem wszystko przez ostatnie miesiące, ale to zepsułem. Miałem nawet dziewczynę, która mnie pokochała a ja ją odtrąciłem. Nie daruje Frankowi, za to co powiedział w szkole na temat Kseni. Janowska była tą jedyną, od jakiegoś czasu. Marzyłem tylko o niej.  Mimo swoich marzeń, jednym z nich jest aby mi wybaczyła a drugie aby stać się kimś sławnym i pokazać wszystkim którzy, mówili o mnie te straszne rzeczy. Chce im pokazać, gdzie warto iść za marzeniami. Jeszcze mnie będą prosić o autograf.

That  way | Michał MatczakOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz