2.4 Uważaj na siebie

301 17 5
                                    

Patrzę na swojego ojca, który kręci głową.

— Jesteś w tym roku w szpitalu trzeci raz, a przypominam ci jest końcówka Kwietnia.— Mówi do mnie swoim spokojnym tonem głosu, gdzie bierze moje wszystkie rzeczy w swoje ręce.

— To nie moja wina.

— Ksenia, uważaj na siebie o mało cie wcześniej nie straciłem — Podchodzi do mnie i całuje w głowę. — Zadbaj o siebie dobrze? Nie proszę cie o tak wiele. — Przysłuchiwałam się wszystkiemu co mówił do mnie. Każde słowo bolało na tyle, że mogłabym sobie szyć rany. Nie chciałam go nigdy zostawić samego. Nie chciałam zadać mu tyle ciosów, jakie mi zadawali rówieśnicy. Byłam i jestem tu wyłącznie dla niego. Podchodzę do taty i się przytulam. Doskonale wiedziałam, że zaraz będzie jego gatka, bo był w pracy i nie możemy okazywać sobie emocji. — Kocham cię, ale uważaj na siebie dobrze?

— Ja ciebie też kocham, tato. Będę uważała na siebie. — Uśmiecham się słabo w jego stronę, wiedząc że i tak nie mogę mu tego obiecać. Bo nigdy nie wiedziałam co może mi się stać jutro, pojutrze, za tydzień albo nawet i za trzy godziny. Tego nikt nie wiedział.

Gdy wyszliśmy ze szpitala, miałam nadzieje że to był mój ostatni raz kiedy się tu znalazłam.

Wychodząc z budynku walnęło we mnie przyjemne chłodne powietrze. Mogłam zacząć oddychać normalnie. Zgarniam swoje roztrzepane włosy związując je we warkocza, idąc za ojcem. Wsiadając w ciszy do auta, odrazu sięgam ręką do radia aby włączyć muzykę, po prostu bez niej było jak w grobie.

— Jak się czuje Katarzyna? — Zaczęłam rozmowę. Nie chciałam aby się zamykał przede mną z takiego głupiego powodu. Nie trafiłam tam z mojej winy. Po prostu to były lekkie komplikacje, które same przychodziły najmniej odpowiednim momencie.

— Jest dobrze, przepraszam że nie potrafiłem z tobą porozmawiać o ciąży... — Zaczął będąc skupiony na drodze aby bezpiecznie dojechać do naszego domu. — Po prostu byłem w takim szoku jak mi powiedziała.., nigdy nie sądziłem że w takim wieku starożytnym zostanę jeszcze ojcem.  — Dokończył po chwili. — Nie potrafię sobie tego wybaczyć, że nie porozmawiałem o tym z tobą odrazu..

— Tato. — Uśmiecham się w jego stronę. Miał prawo przecież do wszystkiego, był dorosły. Widząc o ciąży, po prostu zazdrościłam temu nienarodzonemu dziecku. Będzie miał świetnych rodziców oraz starszą siostrę. Chciałam, żeby chociaż on miał pełną rodzine, gdzie jeden z rodziców nie musiał robić za dwóch. — Nie mam za złe, że tego mi nie powiedziałeś.. bardzo się cieszę, że będę miała młodsze rodzeństwo. — To było moje marzenie, które po tylu latach się mogło spełnić. Będę mogła mu pokazać wszystko to co kiedyś pokazywał mi tata. — Jesteś z Katarzyną, a jeszcze tym bardziej że jesteście dorośli i wiecie co robicie. Nie mogę być oto zła, o nic nie mogę. Ale wiesz co mnie cieszy najbardziej w tym wszystkim tato?

— Słucham cię kochanie.

— W końcu będziemy pełną rodziną..

— Zawsze chciałem abyśmy ją mieli, i dotrzymałem obietnicy.

Uśmiecham się na te słowa odwracając swój wzrok na widok zza oknem.

Gdy tylko znaleźliśmy się pod domem, odrazu z auta wyszłam szybciej  aby zobaczyć Katarzynę. Odkąd się dowiedziałam o jej ciąży, zaczęłam w  domu wszystko robić aby nie obciążała  się żadnymi obowiązkami, jakie mogłaby sobie znaleźć.

— Hej to znowu ja wracająca ze szpitala! — Zawołałam śmiejąc się z tego gdy tylko weszłam do domu. Widząc Kasię w kuchni coś gotującą uśmiecham się i podchodzę. — Dlaczego nic nie mówiłaś? Z tatą bym coś kupiła po drodze, jakieś jedzenie. — Mówię w jej stronę a kobieta nawet nie zareagowała, zrobiło mi się lekko przykro. Robie pare kroków w tył gdzie czekam na ojca, aby oddał mi moje walizki.

That  way | Michał MatczakOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz