2.3 Królewna

288 20 2
                                    

Kogo to jest zeszyt?

Maksa Kremera z trzeciej E.

Jak to ogarnąłeś, że to jest jego pismo..

Chodziłem z nim kiedyś ma kółko poetyckie. z daleka rozpoznam jego bazgranie... — Nic nie rozumiałam. Patrzyłam wciąż na niego jakby wymawiał w moją stronę jakimiś chińskimi zaklęciami. Biorę zeszyt do ręki i przewracam szybko kartami. Niektórzy mogli by dostać oczopląsu przez nadmiar różnych kolorów w zeszycie. Wszystko było dokładnie podkreślone, przepisane i nawet nie było ani jednego skreślenia. Wyglądało to tak ładnie.

— Będziemy rozmawiać z nim? — Zapytałam zerkając w stronę nauczycielki, która prowadziła temat na tablicy multimedialnej.

— Będzie trzeba go złapać, bo wiadomo nie wyśpiewa nam odrazu wszystkiego. — Odpowiada i zaczynami się skupiać na lekcji.

Nie rozumiałam, kto i po co kazał pisać Maskowi te listy. Dlaczego jeszcze mi?

To był nasz plan. Plan który nazywał się ,, złapie go za szmaty i zagrożenie pięścią, napewno wyszczeka nam wszystko".

Tak to słowa Alana.

Gdy tylko skończyła się lekcje wraz ze przyjacielem wybiegliśmy z klasy w celu poszukania Kremera. Alan nie da mu spokoju, dopóki się nie dowie, po co to robi. Przeszukaliśmy całą szkole, nigdzie go nie było. Jakby wiedział, że go szukamy. Wychodząc na podwórko szkolne, mój wzrok był chyba na każdym z uczniów dopóki nie znalazłam twarzy Kremera na boisku szkolnym. Teraz mogłabym zrozumieć wszystko. Widząc dziewczynę siedząca u niego na kolanach, chciało mi się śmiać. To była Sara. Wszystko było już jasne.

— Ty! Kremer ładnie to tak, wypisywać do cudzych dziewczyn? — Zaczął mój przyjaciel zrzucając z siebie plecak. Był zły. Bardzo zły. Nie zdążyłam zainfekować tego w głowie, że nazwał mnie swoją dziewczyną. Zbierałam w pośpiechu jego rzeczy,  a gdy się przy nim zatrzymaliśmy, nie bałam się niczego. Chcieliśmy tylko grzecznie porozmawiać. To ja chciałam, nie wiem co chodziło po głowie mojego przyjaciela. On nie chciał grzecznie z nim rozmawiać.

— Stary, o co ci chodzi? — Zapytał jakby nic. Po jego tonie głosu mogłam wyczuć, że się nabijał z nas.

— Myślałem, że się kolegujemy, ale widocznie i na to nie zasługujesz. — Warknął brunet.

Zauważyłam, że chłopak był blondynem. Miał zielone oczy, które podkreślały długie rzęsy. Na policzkach widywały, ślady po błyszczyku dziewczyny, który widywała u niego na nogach. Miał znacznie więcej piegów ma twarzy. Słońce robiło swoje. Nie był średni, naprawdę był przystojny. Maksymilian był w klasie maturalnej równoległej. Należał do drużyny piłkarskiej i kółka poetyckiego. Kto by pomyślał, że taki ideał miał tyle za uszami?

Stoimy na przeciwko nich. Wzrok Sary pożerał mnie za każdym razem, gdy tylko patrzyłam się na nią. W tej sytuacji nie bałam się powiedzieć cokolwiek w ich stronę.

Alan wyciąga zeszyt i wszystkie karteczki jakie dostałam od września do szafki.

— Co to jest?

— Ty się jeszcze pytasz, co to jest? — Otworzył zeszyt, po przewracał pare stron w nim. — Co to moje może pismo? —Zaczął czytać wszystko na głos. Każdy pieprzony liścik. — Nie wstydź ci? Jaki debil w liście napisał, że jakby mógł to by jej z życia zrobił piekło. Jeżeli masz na to usprawiedliwienie, to słucham.

That  way | Michał MatczakOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz