24. Epilog

423 19 7
                                    




Czym była niewinność według ludzi chodzących na tym świecie?

Świadomość niewinności polega na świadomości właśnie tej czystej, niewinnej części nas, która zawsze była, jest i będzie, niezależnie od wszystkiego. Niezależnie od tego jak bardzo nasze ego „poszalało", zawsze mamy możliwość dostroić się do naszej Boskiej niewinności i z tego poziomu zacząć się przejawiać. Niewinność, którą konstatuje się w odniesieniu do konkretnych sytuacji życiowych, ma już większy ciężar.

Każdy z nas twierdził, że byliśmy bez winy, a co innego po czasie wychodziło. A my byliśmy wszystkiemu winni.

— Co to był za filmik? — Zapytałam leżąc wciąż na nim. Słuchałam jego bicia serca, które biło mocno i głośno. Wyczułam jak lekko się spiął. Chyba go zestresowałam.

—  To nic takiego, nie masz czym się przejmować. — Stwierdził bardziej niż powiedział. Myślał o tym długo jakbym nie miała się o tym dowiedzieć. Marszczę przez chwilę brwi nie komentując tego. Czy teraz czy później i tak się dowiem, przecież kłamstwo ma krótkie nogi. Będę cierpliwe czekać aż w końcu sam wymięknie. — To głupota.

— Gdy to mówiłeś, słychać było w twoim głośnie jakby to było bardzo ważne.

— To głupota. Nie zamartwiaj się.

Powtarzał się, a nigdy tego nie robił. Coś było nie tak.

Nie odzywam się. Miałam nadzieję, że dało mu to do rozumienia. Oby tak było.

Ciszę, przerwał nam telefon. Obje spojrzeliśmy na mój telefon, który dał o sobie znać. Chłopak wyciągnął rękę poddając mi go. Odblokowuję komórkę i widzę numer Tadeusza.

Tadzio: heej Ksiewnai, jestem w kole napewodowym pomoc mi!

Co jest grane? — Zapytałam samą siebie widząc te wiadomość. Nie wiedziałam o co mu chodzi, po chwili uświadomiłam jedno. Tadek był pijany. Pijany siedział za kierownicą, przecież mogła by mu coś się stać.

— Przecież widać, że jest najebany jak szpadel.

— Ale to nasz przyjaciel, pomóż mi wstać. — Rozkazałam mu. Chłopak wiedział, że gdy dzieje się krzywda moim bliskim lub coś się stało. Jestem zawsze aby im pomóc. Chłopak wstał ze mną delikatnie z łóżka. Podszedł do szafy wyciągając pierwszą lepszą bluzę, którą na mnie założył. Pomimo kłótni, która pomiędzy nami wybuchła przed samym wyjściem, miałam ochotę go zrzucić ze schodów. Cóż ale to ja byłam z nas tą nie chodzącą. Wsiadając do auta również nie mogliśmy bez zgody. Zawsze znajdował okazje aby złapać mnie za miejsca, o których nie prosiłam by złapał.

— Jeszcze raz to serio, przypierdolę ci tak że stracisz ten uśmieszek z twarzy. — Irytował mnie a jeszcze w domu był normalny. Zbyt normalny.  Odwracam głowę i wpatruje się, na widoki zza okna. Były ciekawsze niż on. O wiele ciekawsze. 

Dzwoniłam pare razy do Tadeusza, który wysyłał mi dziwne wiadomości. Wysłał ale nie odbierał. Spoglądam na Michała, który ma zaciesz na twarzy. Z kimś pisał, z kimś ktoś wywoływał u niego uśmiech. Ktoś robił to za mnie. Bo Matczak się nie uśmiechał przy mnie dosyć często.

— Z Tadeuszem piszesz?

—Nie.

— To byś może w końcu zaczął robić, to co jest ważne? — Mój ton głosu był obojętny. Widocznie chłopakowi nie zależało na własnym przyjacielu. Miałam nadzieje tylko, że Tadzio nie zrobił sobie krzywdy. — Ciesz się kurwa, że mam lekki paraliż w nogach. Bo dawno bym ci najebała do dupy kopów.

That  way | Michał MatczakOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz