2.9 Oddychaj dla mnie.

247 16 6
                                    

Perspektywa Michała.

Patrzyłem na nią uważnie, jej humor zmieniał się dosłownie kilka razy w ciągu dnia. Widzę jak zmarszczyła w swój nos zerkając na mnie.
Wiedziałem, że się obraziła za to, że chciałem wciągnąć ją pod łóżko. Nadal to nie zmieniało faktu tego, gdyż ona nie potrafi się bawić. Zawsze uważała rzeczy, które były śmieszne za nieśmieszne. Zazwyczaj to była wszystkiemu obojętna. 

— Janowska czasami mam wrażenie, że komar  często cie gryzie w dupe. — Rzucam tekstem, gdzie zaczynam się lekko śmiać. Chciałem po prostu rozluźnić atmosferę. Dziewczyna zatrzymuje się na parkingu i patrzy na mnie swoimi zielonymi oczami.

Kocham te oczy. Przysięgam na skręta. Mógłbym się w nich zatopić albo nawet i utopić.

— Nawet nie wiesz jak bardzo często, możesz mu tylko zazdrościć. — Uśmiecha się w taki sposób jaki nie lubiłem. Ona doskonale wiedziała, że tego nie lubię. Robiła to specjalnie.

— Zazdroszczę. — Odpowiedziałem odpalając papierosa. Przyglądając się jej, czułem jakbym był na jakiejś wystawie w muzeum.  Brunetka śmieje się uroczo, nadal nie zmieszają pomiędzy nami dystansu. Wypuszczam powoli dym z ust, nie odraczając od niej wzroku.

Mógłbym z jej oczu pić totalnie.

Przyjechałeś hulajnogą? — Zapytała unosząc brew do góry, widząc bolta.

— Jechałem na Bemowo hulajnogą, bo mialem tylko pod ręka. — Wyznaję wyrzucając kiepa na ziemie i go butem gniotę. — Ale też chciałem z tobą porozmawiać dlatego przyjechałem. Serio nie lubię gdy ktoś zostawia mnie bez wyjaśnionych spraw.. — Podchodzę bliżej jej. Wpatruje się w całą nią. Była taka piękna.

Mogę i lubię się powtarzać.

— Wsiadaj do auta, nie wygłupiaj się. — Powiedziała wsiadając do swojej ciemno niebieskiej audi. 

**

— Dzięki. — Mówię widząc osiedle Bemowskie. Bemowo to był mój drugi dom. Brunetka uśmiecha się i całuję mnie na pożegnanie w policzek. Byłem w lekkim szoku, że postanowiła zrobić sama w naszą stronę taki krok. — Uważaj na siebie Janowska, napisz jak będziesz w domu. Zadzwoń, albo napisz to pogadamy, dobra? — Mruknąłem w jej stronę i wysiadłem z auta. Brunetka z piskiem opon odjechała.

Dumny, wchodzę do środka mieszkania ściągając buty. Po mieszkaniu panował lekki mrok, ale cieszyłem się że mogłam uwolnić się od rodziców. Każdy twierdził, że byli naprawdę wyrozumiali ale we wszystkim mnie ograniczali, mimo że zaraz kończę dwadzieścia lat. Lipiec leciał wolnym tępem, jakby czas zatrzymywał się w miejscu na dłuższy czas. Podreptałem do kuchni, aby wyciągnąć z lodówki butelkę wody. Przechodząc przez korytarz, zatrzymałem się przy lustrze. Z dnia na dzień, wyglądam na kogoś kim wcześniej nie byłem. Lubie być szczęśliwym i to odczuwać jednocześnie, gdy ją widzę. Ksenia sprawiała, że przy niej odczuwam wszystkie uczucia.

Leżę na kanapie nucąc sobie melodyjki pod nosem. Zerkam na swój regał, gdzie miałem różne alkohole. Cóż inni  preferowali w książki a ja lubiłem kolekcjonować alkohole, które mogłem w każdej chwili sobie wypić. W oczy rzucił mi się bombay sapphire, a w mojej głowie miałem już do tego rymy. Tworzyłem wiele piosenek ale ta, wiedziałem że będzie czymś dla mnie wyjątkowym. Wszystkie piosenki dla mnie coś znaczyły.

That  way | Michał MatczakOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz