15. Michał

487 19 2
                                    

POV MICHAŁ

Czasami sam siebie, nie potrafiłem zrozumieć. Nie potrafiłem samego siebie rozgryźć. Chciałem czegoś, ale nie wiedziałem jak to zdobyć.
Wszystko było takie nijakie, dopóki życie nie postawiło mi na drodze brunetki że zielono- brązowymi oczami. Było dobrze, dopóki nie spierdoliłem tego wraz z moimi przyjaciółmi. Przyczynili się do tego. Miłość właściwie nie wiem czym jest. Chciałbym, aby ktoś mi to pokazał. Czułem sie, w niektórych sprawach jak gówniarz. Nie potrafiłem, zrobić niczego co by uszczęśliwiało każdego i nawet moich rodziców. Nie myślałem już o niczym tylko o muzyce.

Moja mama przesadzała, krzycząc do mnie że do matury zostało wyłącznie tylko sto dni. Dla mnie to było aż sto do matury. Chciałem im pokazać, że warto iść marzeniami. Właśnie dlatego, szedłem w stronę muzyki. Kochałem to robić. Kochałem grać na gitarze na pianinie ale najbardziej lubiłem, komponować muzykę. Notes i długopis, było to coś dla mnie. Tworzyłem wtedy  wyłącznie tylko dla siebie. Napisałem kilka linijek. Cieszyłem się młody bachor, który spełnia marzenia.

— Mamo, zróbmy tak — Zacząłem temat, przy rodzinnym stole. Zawsze jakoś mi wtedy było z nimi lepiej rozmawiać. Kobieta uniosła swój wzrok na mnie. — Jeżeli nie uda mi się z muzyką, pójdę na studia obiecuję. Ale dajcie mi iść za marzeniem. — Wiedziałem co mówiłem. Mama jedynie się patrzyła na mnie jak zwykle. Czułem wzrok wypalający mi dziury w głowie, przez ojca. Mój ojciec był dla mnie przykładem, w życiu. Każdy wmawiał mu, to gdzie mały Michał będzie jak on. Niestety małego Matczaka kręciła muzyka i zostało to do tej pory.

— Michał. — Odezwał się ojciec, po grobowej ciszy, która psuła atmosferę obiadową. — Wiesz, że bardzo cie kochamy? Ale napewno nie chcesz iść na studia?

— Jestem tego pewny, że uda mi się to osiągnąć, tylko potrzebuje waszej pomocy. — Patrzyłem na nich z nadzieją w oczach, miałem nadzieje, że pomogą mi.

— W takim razie, nic innego nam nie zostało niż kibicowanie ci. —   Zawsze mogłem liczyć ma nich.  Co chciałem, oni pomagali mi to osiągnąć, kochałem ich mocno. Zawsze byli obok i patrzyli co robie ze sobą. Wiem, że teraz ich nie zawiodę. — Ale jeżeli ci się nie powiedzie z muzyką, musisz zacząć studiować.

— Ale maturę musisz napisać! Zostało ci sto dni !! Sto dni do matury synu. — Powtarzała mi ciagle mama, wiedziała że uczyłem się przeciętnie, ale starałem przynosić do domu dobre oceny. Wyszło jak wyszło.

— Napisze, bez żadnych obaw. — Poprawiłem się dumnie na krześle.

Właśnie Matczak M- A - T - A spełnia marzenia!

Jedyny warunek MUSI SIĘ TO SPEŁNIĆ.

**

wyszło ziomalu sprawdzaj — Rozmawiałem z Wygim  oraz ze Szczepanem na FaceTime. Dużo pomagali w osiągnięciu marzenia. Miałem z tam gdzieś z tylu głowy, zle myśli ale je zagłuszałem nutami fortepianu.

— Michał to jest zajebiste — Powtórzył to, setny raz Franek. — Wyślij to do tej wytwórni.

— Matczak, ale weź zgol tego wąsa, bo ich wystraszysz — Zaśmiali się chłopaki, co zareagowałem ze grymasem na ustach. Pokazałem im środkowego palca i się rozłączyłem. Wstałem z łóżka i ruszyłem w stronę toalety. Spojrzałem w lustro. Nie wyglądałem aż tak zle.

Więc zgoliłem wąsa, bo bałem się, że tak do końca kariery mnie będą określać.

Tak było.

**

Wchodząc do szkoły wraz z przyjaciółmi szukałem czegoś a raczej kogoś. Moje oczy, szukały tych zielonych tęczówek, w które bardzo lubiłem patrzeć. Janowska była inna dziewczyną niż wszystkie. Miała to coś, czego nie potrafiłem powiedzieć. Jej zielone oczy mnie czatowały, nie potrafiłem nic powiedzieć przy niej. Moje ciało było spięte i jak całe się pociło. Wkurwiało mnie to, że przy znajomych potrafiłem się tylko uśmiechać lub zlewać. Robiłem to co, nigdy bym nie zrobił.

That  way | Michał MatczakOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz