17. Babeczki

484 17 9
                                    


Wychodząc z ciepłego łóżka, spojrzałam zza okno. Było słonecznie. Żadnego wiatru, brzydkich humor. Otworzyłam okno aby wywietrzyć pokój. Złapałam za pare kubków, które znajdowały się na moim biurku i zeszłam z nimi do kuchni. Przy kuchni spotkałam tatę, który szykował się do pracy.

— Hej tatuśku – Powiedziałam z uśmiecham na twarzy.

— Cześć Kochanie — Przywitał mnie swoim cudownym uśmiecham, którym zarażał. Odniosłam naczynia do zlewu gdzie je zamoczyłam w ciepłej wodzie. Wróciłam do salonu. Przyglądałam się, jak próbował zawiązać krawat. Śmiesznie wyglądał gdy się zdenerwował.

— Daj, pomogę – podeszłam w jego stronę zabierając mu krawat z rąk. Delikatnie przełożyłam mu materiał przez szyje.
Podczas podciągania węzła do kołnierzyka koszuli, chwyciłam jedną ręką wąski koniec krawata, a drugą ostrożnie przesuwałam węzeł ku górze. Oba końce krawata powinny znajdowały się na tej samej wysokości.To była sama przyjemność mi go wiązać.

— Jesteś boska, kocham cię — Ucałował mnie w głowę, zabrał swoje dokumenty i zaniósł w stronę korytarza, gdzie je zostawił na stoliku najprawdopodobniej. Wychylił głowę i krzyknął— Być możliwe, dzisiaj Wiktor przyjeżdża i czy idziesz dzisiaj do szkoły? — Zapytał ubierając swoje eleganckie buty. Ucieszyłam się na znak o Wiktorze, dawno się nie widzieliśmy z powodu szkoły chłopaka. A kiedy przyjeżdżał po prostu żyłam od nowa.

— Tak dzisiaj mam na jedenasta, napewno pójdę ale nie jestem pewna tego. — Tata przytaknął głową na moje słowa.

— Jeżeli nie czujesz się na siłach zostań, ale jeżeli chcesz iść to napisz jak bezpiecznie dojdziesz do niej w porządku?

— Tak.

Gdy wyszedł z domu, ja wzięłam się za lekkie porządki w środku. Lubiłam sprzątać, zawsze wyciszam  się gdy cokolwiek robię a szczególnie gdy to robiłam przy muzyce. Gdy stwierdziłam, że było w miarę czysto, ruszyłam w pośpiechu na górę. Otworzyłam wielkie drzwi od szafy szukając pierwszy lepszych ubrań. Wciągnęłam na siebie jasne jeansy oraz bluzę z kapturem. Nie chciało mi się, wymyśliłam jakiś skomplikowanych outfit'ów. Włosy przeczesałam lekko, aby mi się nie napuszyły.
Złapałam za plecak i  ponownie znalazłam się w salonie. Była godzina ledwo dziewiąta a ja miałam zrobione wszystko. Nie byłam specjalnie głodna, wiec odmówiłam sobie śniadania.

Moje grosze dni, minęły mi pare dni temu. Czułam się z dnia na dzień coraz silniejsza.
Przyjaciele, którzy mnie odwiedzali regularnie, stawiali mnie na stopy wraz z moim ojcem czy kuzynem. 

Musiałam walczyć. Musiałam wygrać.

Chciałam iść do szkoły jak zwykła uczennica, przyjaciółka lub koleżanka z klasy. Wiedziałam, że połowa znów będzie się patrzyła na mnie jak na widmo. Miałam to z tylu głowy. Przecież nie musiałam się martwić nie?

Chociaż teraz nie ma Cię przy mnie i jestem sama, mam czas aby pomyśleć i wyobrazić sobie ten moment, w którym będziemy razem na dobre i na złe.

**

— Gotowa? — Zapytał Tadeusz, gdy stałam pod szkołą. Wzięłam głośny wdech i wydech aby nie towarzyszył mi stres. To było dziwne.

— Pewnie, że tak. — Tadek zerwał się z lekcji aby przyjść specjalnie po mnie. Tłumaczył się tym aby było mi dobrze. Gdy złapie mnie stres on ciągle będzie przy mnie.

— W takim razie, damy mają pierwszeństwo.

— Ale z ciebie dżentelmen — Przewróciłam oczami idąc przed chłopakiem.  Wchodząc do środka szkoły, przywitał mnie odrazu Mateusz.

That  way | Michał MatczakOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz