• 𝟝𝟞 •

3K 234 487
                                    

Rozbudził mnie czyjś donośny głos, dochodzący zza moich zamkniętych drzwi. Obróciłem się na drugi bok, nie mając ochoty wstawać z łóżka. Lecz mimowolnie, powoli zaczynałem sobie przypominać w jak bardzo chujowej sytuacji się znalazłem i jak bardzo nie chce dzisiaj wychodzić z mojego pokoju.

Zmrużyłem oczy, bo wydawało mi się, że usłyszałem dobiegający z salonu głos mojego chłopaka. Podniosłem lekko głowę, skupiając się na dźwięku.

- Jasne, rozumiem. To naprawdę miłe z twojej strony. Kawy, herbaty? - zapytał tata, a po chwili zamknął drzwi wejściowe do domu.

- Nie, dziękuję... Właściwie to, jeżeli Felix jeszcze nie wstał, to ja mogę przyjechać później...

- Nie no, nie przesadzaj. Idź go obudź, w końcu ile można spać. Dochodzi jedenasta.

- Nieee... naprawdę, ja-

- Ależ, już nie wygłupiaj się. Idź. Na ciebie zły nie będzie, na mnie już gorzej - usłyszałem śmiech taty i już po chwili zauważyłem sylwetkę Hyunjina przy moich prawie przezroczystych drzwiach.

Odwróciłem się szybko na bok, przykrywając się bardziej kołdrą. Szczerze powiedziawszy, naprawdę w tym momencie, wyjątkowo nie miałem ochoty na towarzystwo Hyunjina, więc pozostawałem przy nadziei, że chłopak szybko zrezygnuje z budzenia mnie i wyjdzie z pokoju.

- Lix...? - usłyszałem jego cichy głos, a następnie kroki w moją stronę. Hwang usiadł na rogu łóżka, przez chwilę nie odzywając się. Czułem, że mnie obserwuje - Lix, słońce... Śpisz? - zapytał , kładąc rękę na moich plecach.

Do oczu cisnęły mi się łzy. Potrzebowałem z kimś porozmawiać, ale równocześnie nie chciałem tego robić. Chciałem przetrzymać ten żal w sobie, kiedyś w końcu musi przejść.

- Skarbie, wiem, że nie śpisz... Odwróć się do mnie - powiedział, a ja lekko rozszerzyłem oczy.

- Skąd to niby wiesz? - mruknąłem, rezygnując tym samym z mojej próby udawania snu.

- Spałem z tobą nie raz. Po pierwsze, masz głębszy oddech. Po drugie, wolisz spać na prawym boku... Po trzecie, nigdy nie jesteś tak zakryty kołdrą. A po czwarte, twój tata ma dosyć donośny głos, więc zdziwiłbym się, gdyby on cię nie obudził - powiedział z opanowaniem, a ja westchnąłem.

Powoli odwróciłem się do niego i niepewnie spojrzałem w jego oczy. Chłopak spojrzał na mnie czułym, lecz zmartwionym wzrokiem i posłał mi delikatny uśmiech

- Jest mama? - Hyunjin przysunął rękę do mojej twarzy, na co ja jak poparzony szybko się od niej odsunąłem.

- Nie ma, podobno wyszła z Fafikiem na spacer... - opowiedział, rezygnując z wcześniejszego gestu.

- To dobrze.

- Aż tak mnie nie lubi? - chłopak zaśmiał się, a mi zrobiło się głupio.

- N-nie... To nie tak...

- Żartuje... - uśmiechnął się, po chwili rozumiejąc, że nie załapałem jego żartu - Jest okej, przecież mimo wszystko, ma prawo mnie nie lubić - stwierdził Hwang, wzdychając. Między nami zapadła cisza. Ja w tym czasie podniosłem się i usiadłem prosto przed chłopakiem.

- To... dlaczego tu przyjechałeś...? - stresowałem się jego obecnością. Cały czas patrzyłem na swoje dłonie, które lekko drżały. Czułem wstyd, że Hwang widzi mnie w takim stanie. Opuchnięte, przekrwione oczy, przez płacz, który wczoraj trwał dłużej, niż powinien. Naprawdę nie chciałem żeby Hyunjin tutaj był, a tym bardziej żeby mnie takiego oglądał.

𝙟𝙪𝙨𝙩 𝙖 𝙟𝙤𝙗 || 𝙝𝙮𝙪𝙣𝙡𝙞𝙭Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz