Słowa: 4080
Wypuszczając dym z ust uśmiechnął się leniwie, rzucając niedopałek na ziemię i przygniatając go podeszwą buta. Oparł leniwie głowę o ścianę i przymknął oczy, na jego twarz wpłynął rozmarzony grymas, gdy używka zaczęła wprowadzać go w upragniony stan błogości. Jego myśli zaczęły topić się w jeden niespójny bełkot, gdy połącznie marihuany i alkoholu przejmowało kontrolę nad jego ciałem i umysłem. Wziął głęboki wdech, pozwalając powietrzu pozostać chwilę dłużej w jego płucach, po czym wypuścił je leniwie, czując się niezwykle lekko. Ociężale uchylił powieki, spoglądając na Hana.
— Skąd ty w ogóle wziąłeś zioło? — Felix zmarszczył brwi, obserwując sylwetkę przyjaciela, która teraz wydawała się być rozmyta. Kolory i kształty ulicznych latarni tańczyły w jego oczach, tworząc przyjemną mozaikę okalającą ciało Jisunga.
— Doceń moje dobre serce i nie zadawaj mi takich pytań, Lix — uśmiechnął się leniwie Jisung, patrząc na przyjaciela. Czarna koszula Felixa niemal zlewała się z otaczającą go czernią nocy.
— Niech ci będzie — Lee odbił się od ściany, nie do końca uwzględniając w kalkulacjach siłę z jaką się wybił i stan swojego ciała, przez co omal nie wylądował na brudnym betonie stanowiącym zaplecze klubu, w którym świętowali zakończenie roku akademickiego Felixa.
— Uważaj, nie chcesz chyba zostać bezzębnym lekarzem — przewrócił oczami Han, łapiąc Felixa i ratując go tym samym przez bliskim spotkaniem z podłożem. Objął przyjaciela w pasie, chcąc zapewnić mu dodatkową równowagę. — Myślę, że tobie na dzisiaj wystarczy wrażeń, Lixie. Czas odprowadzić cię do domu i położyć do łóżka.
— Noc jeszcze młoda, Hannie — Felix spojrzał na przyjaciela, obejmując go ramieniem w pasie i odwrócił głowę w jego stronę. Nie chciał wracać jeszcze do domu. Tym bardziej, że narkotyk zdążył już całkowicie ogarnąć jego zestresowane egzaminami ciało. — Daj mi chociaż wypić ostatniego drinka.
— O nie, nie mam zamiaru potem trzymać ci włosów, gdy będziesz wyrzygiwał na zewnątrz swój żołądek po takiej dawce alkoholu — pokręcił głową Jisung, wprowadzając ciągającego nogami Felixa do środka lokalu.
— To jest niemożliwe, gdybyś studiował medycynę, a nie finanse i ekonomię byłbyś zaznajomiony z tym faktem — uśmiech tańczył na jego pełnych ustach, a ciało ożywiło się na uczucie silnych basów i głośnej muzyki, które były wszechobecne w ciemnym pomieszczeniu, oświetlonym jedynie reflektorami. Kolory tańczyły w jego oczach, zachęcając do zatracenia się w rytmie muzyki.
— Nie popisuj się teraz swoją wiedzą z anatomii, tylko idź grzecznie w stronę wyjścia — przewrócił oczami Han, a irytacja zaczynała zakradać się do jego umysłu, gdy Lee stanął stabilnie na nogach i zrzucając jego dłoń ze swojego boku, ruszył na podbój parkietu. — Felix!
— Jeden taniec, Jinnie — chwycił nadgarstek Hana i zaczął ciągnąć go w stronę wyznaczonego miejsca do tańca, poruszając powoli biodrami w trakcie chodu. — Proszę, Jinnie.
— Niech ci będzie, ale potem idziesz ze mną do domu — szatyn westchnął cicho, dając się prowadzić nietrzeźwemu Felixowi na środek sali. Oczywiście, Lee uwielbiał być w centrum uwagi.
— Dobrze, panie marudo — stając w wolnym miejscu, Felix odwrócił się przodem do Hana, zaczynając poruszać się w rytm muzyki.
Jisung nigdy nie powiedziałby tego na głos, ale Lee Felix doskonale wiedział jak się poruszać i wykorzystać swoje smukłe ciało. Czasami zastanawiał się gdzie blondyn nauczył się tak tańczyć, jednak nie był pewien czy chciał poznać szczegóły dotyczące tego zagadnienia.
CZYTASZ
✒ FREEZE [Hyunlix]
FanfictionNiepisana zasada nakazywała pozostać w domu po zapadnięciu zmroku. W bocznych uliczkach i alejkach Seulu toczyło się życie, z którego każdy zdawał sobie sprawę, ale nikt nie chciał o nim mówić. Lee Felix był jedną z tych osób, które za wszelką cenę...