E5

2K 140 288
                                    

Słowa: 8588

Powiedzenie, że Hyunjin był zirytowany byłoby niedopowiedzeniem. Hwang Hyunjin był zajebiście zły. Nie miał pojęcia jak długo leżał w łóżku, czekając aż w końcu zaśnie i jak wiele razy zmieniał pozycję. Wiedział jednak, że sen nie był mu tamtej nocy pisany. Nie bez Felixa u jego boku. Przeklinał samego siebie za tak silne uzależnienie się od Lee w tej kwestii, ale nie mógł poradzić nic na to, że jego ciało łaknęło dotyku i obecności Felixa bardziej niż tlenu i posiłków. Jeżeli tak wyglądało zakochanie się jako Hwang, Hyunjin był gotowy nazwać to przekleństwem i błogosławieństwem w jednej formie. Tak skrajne rzeczy zamknięte w jednym durnym, a jednocześnie tak pięknym uczuciu, którym darzył Felixa. Wzdychając ciężko, podniósł się do siadu i sięgnął telefon, który niemal oślepił go swoim blaskiem. Cholera, czy on naprawdę był tak stary, że potrzebował wyświetlacza jasnego jak samo słońce? Zmieniając odpowiednio ustawienia, spojrzał na godzinę i wydobył z siebie kolejny zirytowany jęk. Było koło czwartej nad ranem, co oznaczało, że pozostała mu jakaś godzina snu. Wątpił, że jego organizm się nad nim zlituje i pozwoli mu odpocząć, więc postanowił znaleźć sobie zajęcie lepsze i ciekawsze niż użalanie się nad sobą w pościeli. Chociaż to też brzmiało jak dosyć intrygująca czynność. Jego wzrok mimowolnie zatrzymał się na twarzy Felixa zdobiącej ekran blokady, wywołując u niego zmęczony uśmiech. Och! Felix powinien niedługo skończyć swój dyżur. A może wyszedł wcześniej i wrócił już do domu? Była to raczej nieprawdopodobna opcja, ale Hwang i tak postanowił sprawdzić, czy Felix jest w swojej sypialni. Podnosząc się z łóżka, narzucił na siebie szlafrok i skierował się ku skrzydła, które zajmowali Smoki.

— Jeongin, złaź ze mnie! Ważysz dobrą tonę, a moje ciało jest delikatne! Niczym płatki róż! — Słysząc półszepty dobiegające z sypialni dzielonej przez Yanga i starszego Lee, Hyunjin przystanął na korytarzu. Nie chciał, żeby dowiedzieli się o jego obecności lub przeszkadzać im w czymkolwiek, co robili.

— Mówisz o tym samym ciele, które jakimś cudem przetrwało potrącenie przez samochód jadący ze średnią prędkością? Lub o tym ciele, które przetrwało rozerwanie tętnicy udowej przez kulę? — Zaśmiał się Yang, ziewając głośno. — Porównałbym je raczej do betonowego kloca, który jako jedyny ostał się po silnym trzęsieniu ziemi.

— Powtórz to co powiedziałeś! — Tym razem krzyknął Minho, a Hyunjin ledwo powstrzymywał śmiech, który natarczywie próbował wydostać się spomiędzy jego warg.

— To był komplement! — Próbował bronić się Jeongin, doskonale wiedząc, że nie skończy się to dla niego dobrze.

— Jeongin, wypierdalaj na tę kanapę i daj mi się jeszcze zdrzemnąć! — Krzyknął Seungmin, wzdychając zirytowany. Nic nie denerwowało go bardziej niż pobudka przez poranną kłótnię świeżo upieczonego narzeczeństwa.

— Kim, zamknij się! Uwielbiam ich poranne bezsensowne kłótnie! To lepsze niż kdramy! Nie po to mam zapas popcornu w pokoju, żebyś przerywał mi podsłuchiwanie! — Odkrzyknął Jisung, który dopiero zmartwychwstał po ostatniej popijawie z Felixem.

— O, patrzcie kto powrócił do żywych! Jak było po drugiej stronie? Widziałeś Jezusa? — Zaspany głos Changbina był raczej rozbawiony i wskazywał na to, że dopiero wstał. A raczej został wyrwany ze snu przez krzyki pozostałych.

— Dobre trzy razy! Nie wiem ile razy wymiotowałem, ale przypomnijcie mi, żebym więcej nie pił z tą małą ździrą! — Jęknął Jisung, mocno zachrypniętym głosem, który rzeczywiście wskazywał na silne podrażnienie gardła. — Jakim cudem on jeszcze nie padł na zatrucie wywołane nadużyciem alkoholu?

— Czy wy możecie się zatkać?! Jestem tutaj w środku rozwiazywania sprzeczki przedmałżeńskiej! — Ponownie odezwał się Minho, po czym po korytarzu rozniósł się cichy huk.

✒ FREEZE [Hyunlix]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz