C4

2.5K 163 470
                                    

Słowa: 11424

Ekscytacja, określana jako stan silnego ożywienia była niezwykle celnym określeniem emocji, które targały Felixem w momencie, w którym wyciągnął broń spod marynarki. Serce przyspieszyło swój bieg, a tętno wzrosło do niezdrowego poziomu. Nastąpiło to za sprawą adrenaliny, która zaczynała krążyć wraz z krwią po jego ciele. Adrenaliny, która słodko i soczyście pchała go do działa. Dodawała mu sił i przez krótką chwilę Felix zapomniał o tym jak wielkie niebezpieczeństwo czai się na nich wśród tłumu zgromadzonego na sali. Tłumu, który składał się ze śmietanki towarzyskiej świata kryminalnego. Felix był świadom tego, że jego emocje były nie na miejscu. Był świadom tego, że powinien być przerażony i martwić się o swoje życie. Tymczasem jego jedyną obawą było zdrowie i życie Smoków. Wiedział, że tam nie było miejsca na błąd. Nie było miejsca na wahanie. Nie było miejsca na żaden poślizg. Mogłoby go to kosztować utratę ludzi, do których tak bardzo zdążył się przywiązać. A to byłaby dla niego największa strata. Ostatnie sekundy przed walką jego umysł był niezwykle skupiony i wyciszony, zupełnie tak, jakby Felix robił to już setki razy i dokładnie wiedział co go czeka. Prawda była jednak zupełnie inna. Lee Felix był tylko studentem medycyny, mającym niebawem zacząć swój ostatni rok nauki na Narodowym Uniwersytecie w Seulu. Lee Felix był tylko przeciętnym obywatelem Korei, który jeszcze do niedawna nie chciał mieszać się w sprawy mafii i mieć do czynienia z nielegalnymi aktywnościami, którymi trudzili się ludzie należący do przestępczego światka. Niecałe trzy miesiące temu prowadził nudne życie typowego studenta, błądząc między salami wykładowymi a kawiarnią, w której pracował. I bez względu na to jak bardzo przerażało go uczucie rozchodzące się po jego ciele, Lee Felix zaczął godzić się z niewygodnym faktem, który już wcześniej przepłynął przez jego myśli. Mógł ten fakt wypierać, zaprzeczać jego prawdziwości i obdzierać go z powagi, jednak w głębi swojego umysłu zdawał sobie sprawę, że nie jest w stanie dłużej mu zaprzeczać. Lee Felix powolnie stawał się uzależniony od adrenaliny i niesamowitego uczucia pobudzającej umysł ekscytacji. Nie wyobrażał sobie powrotu do stylu życia, które prowadził nim znalazł się tamtej nocy w alejce. Życia szarego, pozbawionego smaku i nazbyt spokojnego jak na jego upodobania. Od zawsze czuł pustkę i wszechogarniającą go nudę, która zniknęła w momencie pojawienia się w jego życiu Smoków. Gdy padł pierwszy strzał, Felix dopuścił do siebie fakt, że być może to właśnie ta adrenalina była brakującym elementem układanki, którego tak zawzięcie poszukiwał.

Słysząc pierwszy strzał, Felix gwałtownie podniósł się z kolana Hyunjina i chwytając jego dłoń, zaciągnął go za najbliższy filar. Plan awaryjny rozpisany starannym pismem Hwanga w zaciszu jego biura w teorii był niezwykle prosty. Praktyka wyglądała zupełnie inaczej. Pierwotny plan zakładał, że Felix po kilku kieliszkach wina zagra rolę upitego do nieprzytomności towarzysza Hyunjina, którego ten będzie zmuszony odstawić do domu. Jego realizacja miała zacząć się w momencie, gdy Hyunjin i Felix znajdą się u wyjścia i dadzą pozostałym sygnał do działania. Był nim kod, który miał przekazać lider, podczas opuszczania wydarzenia. Został dokładnie ułożony w taki sposób, żeby nie wzbudzał podejrzeń innych zgromadzonych na sali osób. I o ile motyw opuszczenia aukcji pozostał bez zmian, jego powód uległ niewielkiej modyfikacji. Felix wypił raptem kieliszek szampana i szczerze wątpił w to, żeby ktokolwiek uwierzył w jego nietrzeźwy stan. Z pomocą przyszedł mu Hyunjin, który nieświadomie dał im wymówkę poprzez przedstawienie Felixa jako swojego narzeczonego. Pod pretekstem udania się do ich willi w celu odbycia stosunku, Lee znalazł idealną okazję do przekazania kodu. Jego wypowiedź i rzucane w niej liczby stanowiły hasła i pomogły pozostałym Smokom, obecnym poza budynkiem lub poza salą, zorientować się w sytuacji. Poszczególne zdania miały wybrzmieć tak samo, jedynie liczby były zmienne i zależały od tego jak Węże i Feniksy rozstawią swoich ochroniarzy. Prośba o przyprowadzenie samochodu skierowana do Chana była sygnałem do rozpoczęcia działania. Bang przez cały czas miał w uchu słuchawkę, za pomocą której komunikował się ze Smokami. A raczej ci mieli wgląd na to, co dzieje się na sali, ponieważ Chan nie miał możliwości bezpośredniej rozmowy z nimi przez otaczających ich ludzi. Szyba w aucie określała sposób, w jaki Smoki podzielą salę na sekcje. Podniesiona oznaczała standardowy sposób podziału pomieszczenia na pół w poziomie w jej środkowej części. Tylne siedzenia były utożsamione z częścią sali, w której znajdowały się drzwi wyjściowe. Ich liczba była równoznaczna z liczbą przeciwników znajdujących się w tej sekcji. Felix i Hyunjin wzięli na siebie trzech członków Węży i Feniksów, którzy pilnowali drzwi. Środkowa brama oznaczała środek pomieszczenia, a pierwsza cyfra liczby minut ilość obecnych w niej wrogów. Jeongin miał zająć się czterema ochroniarzami znajdującymi się przy ścianach w centralnej części pomieszczenia. Stacjonował on na dachu pobliskiego budynku, z którego miał czyste pole do oddania strzału. Pierwszy podjazd przypisali przedniej części sali. Jeongin miał dopilnować, żeby Chan na nim zaparkował, co oznaczało, że Chan bierze przód, a Jeongin ma go osłaniać na tyle, na ile da radę do momentu, w którym dołączą do niego Minho, Jisung i Changbin. Przymus przejścia do planu awaryjnego nastąpił znacznie szybciej niż zakładali, przez co nie mogli mieć pewności, że „Minho, Jisung i Changbin będą tam na niego czekać". Z tego względu Chan został ustawiony na straconej pozycji. Dopóki wyznaczeni do tego zadania członkowie nie przyjdą mu z pomocą jest zdany tylko na siebie, a przednia część pomieszczenia, w której rozstawiono scenę była najlepiej strzeżona. Nie mogli jednak nic z tym zrobić. Bez względu na ilość detali i analiz, coś zawsze może pójść nie tak. W końcu plany są tworzone po to, żeby coś mogło pójść nie po naszej myśli.

✒ FREEZE [Hyunlix]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz