•— 🂱 —•
| DUSTIN ASA |— Nie uważasz, że Kapitol to urocze miejsce?
Kpiący ton Finnicka miesza się z odgłosem wybuchów fajerwerków, gdy wróciwszy z pobliskiego baru, mentor Czwórki przysiada obok mnie na niewysokim murze. Wszystkie wolne ławki i stoliki w parku zostały zajęte przez kapitolińczyków, a mnie czy Finnickowi nie śpieszy się do integracji z fanami. Przyniósł dwa drinki. Cóż za wychowywanie.
— Trzymaj — odzywa się. Macha mi alkoholem przed nosem. Wyciągam z kieszeni edetanę, którą udało mi się kupić po drodze.
— Nie, dzięki. Już wziąłem to — przyznaję otwarcie. — Lepiej tego nie mieszać.
— Odpowiedzialny chłopak z ciebie.
Czy odpowiedzialny, czy nie — tego nie wiem, ale staram się zachować trzeźwość umysłu. Po edetanie czuję się spokojniej, bez nieustannego poczucia zagrożenia, jednak w reakcji z sizzle dopada mnie odrealnienie. A chyba nie do końca po to edetana została wymyślona.
— Trudno — parska Finnick. Odstawia szklankę na mur. — Więcej dla mnie.
— Nie odmawiaj sobie przyjemności.
— Nie zamierzam.
Obydwaj wracamy do oglądania celebracji jutrzejszego startu. Na niebie nie przestają rozbłyskiwać barwne światła. Niebo zdaje się wręcz eksplodować. Przy każdym huku otaczam się mocniej ramionami. Wystrzały wprawiają mnie w gigantyczny dyskomfort. Jedyne, czego w tym pokazie brakuje, to rozpływających się wśród gwiazd portretów martwych trybutów.
Gąszcz abstrakcyjnych roślin zamyka naszą dwójkę w czymś na kształt kopuły, więc nie wpadamy szczególnie często w oko mieszkańców. Gdzieś niedaleko grają koncert. Basy rozpływają się po moim ciele. To wszystko, co dzieje się przed moimi oczami, jest tak niewiarygodne, że najchętniej strzeliłbym sobie w twarz, żeby sprawić, czy przypadkiem nie wylądowałem w jakimś psychodelicznym śnie.
— Tak jest co roku? — zwracam się do Finnicka. Nie odsuwając szklanki od ust, unosi pytająco brew. Wskazuję palcem uszczęśliwiony tłum. Odair parska w odpowiedzi. To chyba znaczy, że bywa i gorzej. — Co jest z nimi nie tak?
— Chcieli chleba i igrzysk, dostali chleba i igrzysk — mamrocze. Finnick opiera się rękami o przestrzeń za plecami. Po ustach przebiega mu rozbawiony grymas. — W Dystryktach chcieli chleba, dostali igrzyska. Trzeba uważać, czego się sobie życzy. Więc wychodzi na to, że to z nami jest coś nie tak, bo sobie marzymy o niemożliwym.
— Ja sobie życzyłem świętego spokoju — przyznaję. Wbijam wzrok w swoje ręce. Kręcę w nich edetaną, a potem chowam ją z głośnym westchnięciem do kieszeni.
— Dostałeś Cardew — parska ponownie Finnick. — Trochę temu daleko do świętego spokoju.
Finnick wgapia się we mnie przez dłuższy moment, gdy nie odpowiadam na ten żart. Poczucie humoru jest godne pozazdroszczenia, ale nieszczególnie umie dobierać dowcipy do odbiorcy. Odpuszcza sobie wnikanie w mój poziom frajerstwa, bo szczerze mówiąc, pewnie go to nawet nie obchodzi, a po drugie — ja także nie będę się uzewnętrzniał. Spotkaliśmy się w Galerii. Jedno, że mnie szukał, drugie, że korzystał z okazji i sam odbębnił swoje patologiczne spotkanie. To wystarcza, żeby nawiązać nić porozumienia.
— Czego ode mnie chcesz? — zadaję w końcu najważniejsze pytanie. — Tutaj ciągle ktoś czegoś ode mnie chce. Nie wydaje mi się, żebyś był inny.
— Dedukcję masz przednią — przyznaje Odair. Popija sizzle. Przechyla głowę, gdy z wyraźną manierą i pożałowaniem na twarzy wyjaśnia przyczynę spotkania. — Mój trybut uparł się na twoją trybutkę, więc chcąc nie chcąc, zmusił mnie, żebym wszedł w twoją nieskalaną przestrzeń milczenia. Nie byłoby to takie trudne, gdyby nie fakt, że twoja trybutka to chodzący cel, a mnie nie bawi strata trybuta na samym początku rozgrywki. Wystarczy, że nie śpię czwartą noc, bo pilnuję gówniarza, żeby nie zaciukał w nocy dziewczyny — uskarża się Odair. Faktycznie. Jak mu pada na twarz kolorowa poświata fajerwerków, widać, że ma podkrążone oczy. Usta Finnicka opuszcza płaczliwy, teatralny jęk, gdy wpatrzony w niebo, mamrocze:
![](https://img.wattpad.com/cover/286566106-288-k761955.jpg)
CZYTASZ
THE SONG OF LUNATICS | THG [1]
Science Fiction❝STRZEŻ SIĘ MILCZĄCYCH.❞ Po spektakularnym zwycięstwie Siedemdziesiątych Pierwszych Igrzysk Głodowych Dustin Asa, w otoczce niepewności, traumy i niewyobrażalnych wymagań, wraca do Kapitolu, aby mentorować swoim następcom. W wyniku nieoczekiwa...