ROZDZIAŁ 54

67 7 0
                                    

•— 𓅪 —•
| AYLA QUINN |

Przyjęcie trwa całą noc. Około godziny piątej trudno doszukać się jakiejkolwiek trzeźwej osoby. Trochę mnie to męczy. Ludzie zachowują się okropnie. Sama wypiłam trochę szampana, ale pożegnanie z Dustinem sprawiło, że straciłam cały nastrój do zabawy. Rodzice także mają już dosyć tego przedstawienia, które rozgrywa się w naszym domu, ale ze względu na oficjalny wydźwięk imprezy i pokaźny sponsoring tego wydarzenia, mogą sobie tylko marudzić. Nikogo nie wyrzucą, bo Prezydent nie chciałby, żeby ktokolwiek poczuł się urażony.

Tracimy więc władzę we własnym domu.

Ledwo widzę na oczy. Poszłabym spać, a na pewno trochę odpocząć, jeśli sen nie nadejdzie, ale dopóki muzyka gra, nie wolno mi zniknąć. Rodzice poprosili mnie, żebym się więcej nie chowała. Rozumiem tego powody. Jestem dzisiaj najważniejsza; każdy chce ze mną pomówić, potańczyć i spędzić trochę czasu. Muszę więc spełniać te zachcianki, chociaż brakuje mi na to ochoty, a każdy kontakt z obcą osobą sprawia, że mam ochotę płakać. Nikt nie chce kłopotów.

Tak późna pora i mało urokliwy stan gości pozwala mi jednak na to, żebym zeszła trochę z głównej sceny. Znajduję więc sobie miejsce pod schodami, otoczona roślinami i osłonięta od tyłu płachtą. Ten, kto będzie chciał mnie znaleźć, łatwo to zrobi, bo mimo wszystko jestem na widoku. Rodzice też dali mi już spokój. Nie każą mi brylować. Bardzo się z tego powodu cieszę.

Siedząc na podłodze, rozpakowuję w milczeniu prezenty, żeby mieć jakiekolwiek zajęcie i nie paść jak długa. Dostałam mnóstwo dziwnych rzeczy. Przeznaczenia połowy z nich nawet nie rozgryzłam. Nic mnie nie urzeka, a może straciłam wystarczająco wiele wrażliwości, żeby doceniać te podarki. Wyglądają tak, jakby ludzie kupowali je na odczepne. Prawie żaden prezent nie wpasowuje się w moje zainteresowanie czy gusta. Czego się mogę spodziewać? W Kapitolu nikt mi raczej noży nie wręczy.

Najbardziej podpasował mi wspólny prezent od Navisa i Cinny. Dostałam od nich spersonalizowany atlas gwiazd. Dopiero teraz, gdy go przeglądam, dociera do mnie, jak wiele imion w Kapitolu wywodzi się z nieba. Leo by się spodobało. On także znalazł się w tej pięknej książce.

Wzdycham sobie ciężko pod nosem. Pocieram ostrożnie powiekę, żeby się wybitnie nie rozmazać, ale mój makijaż dobija swoich ostatnich godzin. Spoglądam przelotnie w kierunku okna. Widzę szczyt Ośrodka Szkoleniowego i od razu czuję, jak serce uderza mi w nieprzyjemny sposób. Ciekawe, czy Dustin jest zły na Leo, że nie powiedział mu o propozycji Prezydenta? I dlaczego on tego nie zrobił? Zresztą, czy chłopcy jadą już do Dwójki, czy wyruszą niebawem?

Głupio mi, że tego nie wiem. Tak bardzo skupiłam się na sobie, że nie zdążyłam nawet spytać Dustina, czy jest gotowy na tę drogę. I jak widzi swoją dalszą przyszłość, kiedy on i Leo są wreszcie pozbawieni ciężaru rodzinnej tajemnicy?

To też ciekawe, myślę. Sprawa Kadena została bardzo prędko wyciszona. Kapitolińczycy w ogóle tego tematu nie poruszają. Zapomnieli, że nazwali moich kolegów oszustami, jakby jeden i drugi miał szansę decydować o tym, jak będzie wyglądało ich życie. Strasznie mnie intryguje, czy ktokolwiek poniósł tego konsekwencje. Nie chciałabym, żeby rodzina Dustina miała problemy. To naprawdę dobrzy ludzie.

Sięgam po następny prezent. Obracam go w dłoniach. Rozrywam papier. Uśmiecham się pod nosem. Dostałam nowy notes. Jest cały złoty. Przesuwam palcami po okładce, czując pod opuszkami wyżłobiony wzór. Dopiero po chwili dociera do mnie, że przedstawia morskie fale. Kartki zdobią delikatne wzorki muszelek.

— To ode mnie.

Głos Finnicka Odair sprawia, że wzdrygam się, przestraszona. Nie lubię, kiedy ktoś się skrada, a on właśnie to zrobił. Nie patrzę na niego, gdy zamykam notes i przesuwam ponownie palcami po okładce. Nie mogę się napatrzeć, jak perfekcyjnie jest wykonany. Aż żal w nim pisać.

THE SONG OF LUNATICS | THG [1]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz