ROZDZIAŁ 50

72 10 2
                                    

•— 𓅪 —•
| AYLA QUINN |

Wpatruję się w napełnioną po brzegi wodą wannę niczym głupia. Piana o zapachu wiśni przypomina mgławicę. Delikatny brokat mieni się na powierzchni, sprawiając, że przez kilka sekund wydaje mi się, że wpatruję się w kosmos. Taka myśl pozwala mi się uspokoić.

Powinnam się sprężać. Tata poszedł co prawda szukać mamy, żebyśmy spędzili wspólnie czas, ale nie chcę, żeby musieli nudzić się za długo za drzwiami. Trochę już na siebie wzajemnie czekaliśmy. Nie rozumiem, czemu mam takie opory, aby wziąć tę wymarzoną kąpiel. Ten moment nie wychodził mi z głowy, a na pewno, gdy znosiłam z trudem bezsenne noce. Przeczesuję palcami włosy, zipiąc ciężko. Są potargane. Cinna, Navis i pozostali członkowie grupy przygotowawczej będą mieli sporo roboty, żeby doprowadzić mnie do ładu.

Przykucam przy wannie. Moczę rękaw szlafroka, kiedy dotykając opuszkami piany, zatapiam w niej coraz głębiej rękę. Wpatruję się w niebieski obłoczek na mojej dłoni, a potem zatapiam ponownie palce we włosach, jęcząc żałośnie. Powoli robi mi się chłodno. Zbieram się więc w sobie i podpierając się o krawędź armatury zdrową ręką, podnoszę się dzielnie na nogi. Wypuszczam powietrze przez usta, gdy zdejmuję z siebie szlafrok, a potem wchodzę do wanny.

Woda jest gorąca. Lubię takie kąpiele, choć potem żałuję decyzji, bo kręci mi się z tego ciepła w głowie. Teraz jest podobnie, ale nie mam pewności, czy to kwestia temperatury.

Przysiadam bardzo powoli. Nie wiem, w którym momencie wstrzymałam wdech, ale wydech nadchodzi dopiero w chwili, kiedy siedzę bezpiecznie w wannie. Otaczam swoje kolana jedną ręką, u drugiej staram się nie zamoczyć głupiego gipsu. Pozwalam, żeby woda otoczyła mnie przyjemnym, bezpiecznym ciepłem.

To takie dziwne uczucie. Nie przypuszczałam, że zatęsknię za czymś, co wydawało się oczywistością, a nie przywilejem.

Gdy więcej niż połowa mojego ciała ląduje pod wodą, zastygam. Nie ruszam się, tkwiąc w takim stanie niczym rzeźba. Wpatruję się ponownie w kolory wody. Wyobrażam sobie, że kąpię się w kosmosie. Tym ciekawym miejscu, o którym w sumie za wiele w Panem nie wspominamy. Chciałabym wiedzieć wiele rzeczy, znać odpowiedzi na pytania o otaczającym nas świecie.

Czasami żałuję, że w Akademii uczyliśmy się przede wszystkim podstaw przetrwania. Na szczęście Arcady dostrzegł tę moją ciekawość. Lubił opowiadać mi o rzeczach, które pomagały mi rozumieć lepiej to, co działo się wokół mnie. Ale to wciąż mało — czuję, że chcę się rozwijać. Wyjść poza horyzont Dwójki, Kapitolu i podejścia Akademii. Chciałabym doświadczyć na własnej skórze, czy poza ogrodzeniami Dystryktów skrywa się coś więcej.

A jeśli tak, co konkretnie?

Uderzam dłonią lekko po wodzie. Wydaje z siebie chlupot. Odchrząkuję nerwowo, czując, jak nagle zaciska mi się gardło. To jeszcze nic. Daję radę. Wracam więc myślami do świata, bezgranicznego kosmosu i swoich abstrakcyjnych myśli, żeby pozbyć się tego nieprzyjemnego uczucia w klatce piersiowej.

Wyobrażam sobie, że te małe błyszczące punkciki na mojej skórze to gwiazdy we własnej postaci. Brokat połyskuje w blasku białego, nieprzyjemnego światła. W Kapitolu, szczególnie wśród moich rówieśników panuje aktualnie moda na blichtr, więc trudno nie znaleźć osoby, która nie przemyciłaby połysku choćby w dyskretnym pociągnięciu brwi tuszem do rzęs albo skryła go w kosmykach włosów.

Im dłużej wpatruję się w obraz na wodzie, tym coraz mocniej wydaje mi się, że światy zlewają się ze sobą. I nie jest to za dobre porównanie, bo momentalnie robi mi się niedobrze. Jak przy włączeniu powtórki, atakuje mnie obraz nieba z Areny, tego, które widzieliśmy z Leo z oazy.

THE SONG OF LUNATICS | THG [1]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz