Wstała rano z bólem głowy. Brak snu i emocje zrobiły swoje. Spojrzała w lustro i się przeraziła, była blada i miała wielkie sińce pod oczami. Na szczęście dziś kończą kręcić, zostało tylko parę małych scen. No i charakteryzatorki są mistrzyniami w swoim fachu wiec szybko usuną zmęczenie z jej twarzy. Zeszła na dół z zamiarem zjedzenia śniadania ale widok jedzenia ją odrzucił. Wzięła tylko kawę i powoli poszła na makijaż. Przed wejściem do pomieszczenia zatrzymała ją rozmowa dziewczyn.
- Hej, no powiedz mi! Widziałam jak wychodziłaś z nim z baru!
- Daj spokój.
- Nie ma mowy, że zachowasz dla siebie noc z Evansem.
Lily zamarła. Spróbowała przełknąć ślinę ale wielka gula w gardle nie zniknęła.
- Powiem ci tylko, że zaczęliśmy w windzie i skończyliśmy w moim pokoju.
Poczuła, że zaraz się rozpłacze. To nic dla niego nie znaczyło, totalnie nic. Potraktował ją dokładnie tak, jak swoje panienki. A ona dała się nabrać...
- Nieźle, nieźle...
- I nie wyszliśmy z mojego łóżka aż do rana.
Zaraz, zaraz... to jak się znalazł na swoim balkonie? Chyba ktoś tu kłamie! Poczuła tak wielką ulgę, że aż zabolało ją w mostku. Weszła do środka i przywitała się miło. Zastanawiała się, która z dziewczyn ma tak wybujałą wyobraźnię i po głosie poznała, że do Kathy, ta, która ją malowała. Wahała się przez chwilę czy czegoś nie powiedzieć ale uznała, że odpuści. Pogrążyła się w swoich myślach. Postanowiła nie dać po sobie poznać jakie wrażenie zrobił na niej ten pocałunek, zwłaszcza, że zanim nastąpił była wściekła do granic możliwości. Zdecydowała, że spróbuje zachować pokerową twarz i traktować Evansa jakby nic się nie stało. A w ukrywaniu uczuć była mistrzynią. Pieprzona Królowa Śniegu. Po kilkudziesięciu minutach była gotowa, świeża i piękna, jakby spała dwanaście godzin. Podziękowała dziewczynom i poszła na plan. Po paru godzinach było po wszystkim. Wieczorem zaplanowano przyjęcie dla całej ekipy a rano mieli się przenosić w teren. Nie mogła się już doczekać bo miała serdecznie dość tego hotelu i jego wind. Poszła się spakować i trochę ogarnąć na imprezę. Tym razem nie zmywała makijażu bo obawiała się tego, co zobaczy pod nim. Sebastian przyszedł po nią po kilku chwilach i gdy szli korytarzem wziął ją za rękę, splatając jej palce ze swoimi. Spięła się przez chwilę ale uspokoił ją uśmiechem. Zdziwił się gdy stanowczo odmówiła zjechania windą ale nie skomentował. Weszli do restauracji pełnej ludzi i Sebastian ani na chwilę nie puścił jej ręki. Rozejrzała się niepewnie i nagle zauważyła Evansa, który siedział przy barze i patrzył prosto na nich. A dokładnie na ich splecione ręce. Po chwili podniósł głowę i nie odrywał wzroku od jej oczu. Nie wiedziała jak ma się zachować. Zaczęła się w niej budzić złość bo pod wpływem jego spojrzenia zaczynała czuć się winna... a przecież to Sebastian był jej wyborem. Miała nadzieję, że Seb nie będzie chciał dołączyć do Evansa, niestety płonną. Usiedli przy barze.
- Jak tam, Evans, jeszcze nikogo nie upolowałeś? – zapytał Sebastian tonem pełnym ironii. Spojrzał na niego, zaskoczona bezpośrednim atakiem.
- Jak widać nie – odparł spokojnie.
- A to dziwne jak na ciebie, stary.
- Cóż...
- Ale noc jest długa a znając twoje możliwości... niejedna panna będzie zaliczona.
- Sebastian! – powiedziała urażonym tonem.
- Nie udawaj, że nie wiesz, przecież sama byłaś świadkiem...
- Przestań! – powiedziała głośniej niż chciała.
Obaj spojrzeli na nią zaskoczeni.
- Nie ogarniam cię Lily, raz nie możesz go znieść, za chwilę go bronisz! Zdecyduj się wreszcie! – powiedział podniesionym tonem.
- Przestań na mnie krzyczeć!
- Przepraszam ale...
- Wiesz co, straciłam ochotę na świętowanie – powiedziała i wstała.
- No proszę cię, przez niego strzelisz teraz focha?
Pokręciła tylko głowa z niedowierzaniem i poszła sobie.
Sebastian wziął dużego łyka piwa a Chris uśmiechnął się do siebie, ciągle milcząc.
- I z czego się, kurwa, śmiejesz? – warknął.
- Och, Stan, po prostu obserwuję jak sam się pogrążasz...
- Ja?? Z tego co mi mówiła to masz przejebane od lat więc...
- Jesteś pewien, że nadal mam przejebane? Dzisiaj na to nie wyglądało – uśmiechnął się sarkastycznie.
- Nic co nie dałoby się naprawić – mrugnął do niego złośliwie.
Chris westchnął z ironią:
- Ty jej naprawdę w ogóle nie znasz... a właśnie, jak tam randka na dachu?
Sebastian zmieszał się przez chwilę ale potem przypomniał sobie windę:
- Jak mogłeś się przekonać, poszła bardzo dobrze.
Chris spojrzał na niego i powiedział:
- Myślisz, że ona długo da się nabierać?
- Nabierać???
- Wszyscy wiemy, że nie jesteś taki nieśmiały i opiekuńczy, jakiego przy niej udajesz. Z doświadczenia wiem, że ona nie wybacza kłamstwa więc...
- Może się zmieniłem?
- Oczywiście, Stan, tak sobie wmawiaj.
Wstał i odszedł od baru, nie czekając na jego reakcję. Nie mógł powstrzymać uśmiechu zadowolenia. Och, jak wszystko pięknie poszło a nawet się do tego nie przyczynił. Stan popełniał błąd za błędem i nawet nie zdawał sobie z tego sprawy. Pierwszy – obrażanie go, drugi – nakrzyczenie na Lily i trzeci, największy – nie podążenie za nią od razu jak wyszła. Pokręcił się po sali, porozmawiał z kilkoma osobami ale wciąż nie spuszczał Sebastiana z oczu. Nie było to trudne bo ten nadal siedział przy barze i pił kolejnego drinka. Chris stwierdził, że tutaj już nic się raczej nie wydarzy i poszedł do siebie. Zawahał się chwilę przed drzwiami Lily ale nadal nie wiedział czy będzie w stanie cokolwiek jej powiedzieć więc zrezygnował.
![](https://img.wattpad.com/cover/308096953-288-k266615.jpg)
CZYTASZ
Losing game/ Chris Evans
FanfictionPrzyjaźń Lily i Chrisa niszczy pewien zakład. Po piętnastu latach spotykają się ponownie na planie filmowym. Czy coś jest w stanie przezwyciężyć ich wzajemną wrogość? Czy stracone zaufanie da się odzyskać? Czy warto zaczynać grę jeśli wiesz, że prz...