Rozdział XLI

377 14 0
                                    

Leżeli rano w łóżku, nie chcąc jeszcze wstawać, po prostu cieszyli się wspólnym leniwym porankiem. Przytulali się i rozmawiali o nadchodzących dniach. W pewnym momencie usłyszeli chrobot klucza w drzwiach.

- Nadciąga katastrofa – zaśmiała się Lily.

Spojrzał na nią pytająco ale nie zdążyła mu odpowiedzieć bo usłyszeli:

- Hej, zakochane ptaszki, wychodzić z sypialni, zrobiłyśmy wam zakupy!

- O nie! – powiedział pod nosem Chris.

- Niestety, Lucy i Susan idą w pakiecie, jeśli chodzi o to mieszkanie – powiedziała całując go w nos i wstając – Idę do nich bo są w stanie tu wleźć, wierz mi.

Narzuciła na siebie koszulkę i bieliznę.

- Idę pod prysznic i zaraz do was dołączę, bo chyba nie da się tego uniknąć – powiedział z nieszczęśliwą miną. Uśmiechnęła się do niego pocieszająco i wyszła z pokoju.

- Spałaś coś? – spytała Lucy z porozumiewawczym spojrzeniem.

- Niewiele – odpowiedziała.

- Hm... nie wiem czy to dla ciebie takie dobre... ten brak snu...

- Susan, nie widziałam go trzy miesiące, naprawdę sądziłaś, że będę w stanie utrzymać ręce przy sobie?? Albo on?

- Lepiej opowiedz jak tam wczoraj nagranie, bo prawie padłyśmy jak nam napisałaś o Chrisie.

- Cóż, zrujnowałam mu koszulę łzami i makijażem...

- Och, jak romantycznie...

- Ogólnie to cały czas płakałam, jak nie ja...

- Za dużo emocji, hormony i voilà!

- Chyba rzeczywiście te hormony mnie dobijają bo nigdy się tak nie zachowywałam.

- Powiedziałaś mu już? – spytała Susan.

Lily nie zdążyła odpowiedzieć bo do kuchni wszedł Chris i zapytał:

- Powiedziałaś mi co?

- Potem ci powiem, teraz zajmiemy się śniadaniem – szybko zmieniła temat.

- To zrobię wam specjalność Evansów – jajecznicę na boczku.

Pokiwały z entuzjazmem głową i poszły do salonu, nie chcąc mu przeszkadzać.

- Czyli jeszcze nie wie? – wyszeptała Lucy.

Lily pokiwała przecząco głową. Usiadły na kanapie i zaczęły rozmawiać o wczorajszym dniu. Za chwilę Chris wniósł parujące talerze i zaczęli jeść.

- Jeśli gotujesz wszystko tak dobrze to będę częściej wpadać – powiedziała Lucy oblizując palce.

Lily zdała sobie sprawę, że nie wie czy on umie gotować bo do tej pory jedli poza domem albo zamawiali na wynos.

- Jeszcze częściej? – zapytał przekornie.

- Evans, nie grab sobie – zaśmiała się Lily.

Zjedli i dziewczyny zaczęły się jakoś dziwnie spieszyć do wyjścia. Nie minęło pięć minut i już ich nie było. Susan szepnęła jeszcze „powodzenia" do Lily i uciekły. Chris sprzątał po śniadaniu a Lily chodziła nerwowo po salonie zastanawiając się jak zacząć rozmowę. W końcu usiadła i czekała na niego.

- Lils, muszę ci o czymś powiedzieć. Słuchaj, dostałem kilka dni temu scenariusz filmu i myślę, że jest świetny. Miałbym grać prywatnego detektywa, który ściga złodziejkę dzieł sztuki, okazuje się potem, że to jego dawna miłość, o której nigdy nie zapomniał i dla niej decyduje zejść na złą drogę. Jest dużo pościgów, scen walki i tak dalej. Ale najlepsze jest to, że nie mają jeszcze obsadzonej głównej bohaterki i pomyślałem, że to byłaby idealna rola dla ciebie. I znowu bylibyśmy razem na planie, nie musielibyśmy się rozstawać – same plusy.

- Kiedy zaczynają się zdjęcia? – zapytała cicho.

- Jakoś za niecały rok, jak dobrze pójdzie. Lils, pomyśl, ja – detektyw i ty – super seksowna złodziejka...

Westchnęła sarkastycznie:

- Taaa, seksowna...

Spojrzał na nią z przyganą:

- Jeśli znowu zapodasz mi tutaj tekst, że się wstydzisz i że nie jesteś wystarczająco...

- Jestem w ciąży.

- ...seksowna to nie wiem co ci zrobię!

I dopiero wtedy dotarło do niego to co powiedziała. Patrzył na nią i milczał. Dała mu czas bo wiedziała, że to dla niego szok. Taki sam, jak był dla niej parę tygodni temu. Według obliczeń to ich szalony czas we Włoszech przyniósł taki efekt, widocznie nieregularne branie tabletek obniża skuteczność antykoncepcji. Zresztą tak jest napisane na ulotce, ich wina, że nie pomyśleli o dodatkowym zabezpieczeniu.

Zdenerwowała się trochę jego przedłużającym się milczeniem, zaczęła więc mówić co jej ślina na język przyniosła:

- Nie będę więc seksowna za nie cały rok, bo będę miała pociążowe ciało i do tego niemowlę u piersi. Myślę, że muszę odłożyć wszelkie plany filmowe na co najmniej półtora roku. Ale dam radę... poradzę sobie... - wstała i zaczęła chodzić po pokoju.

- Lily...

- Jestem silna, dam radę...

Podszedł do niej i położył dłonie na jej policzkach, zmuszając, żeby spojrzała mu w oczy:

- Dlaczego brzmisz, jakbyś miała być z tym sama?

- Bo... bo...

- No, czekam, głuptasie, na jakiś mądry argument...

- Bo milczałeś tak długo i...

- I?

- Nie wiem, Chris...

- Milczałem, bo wyobrażałem sobie naszą córkę, która będzie twoją idealną kopią! Pamiętasz, co powiedziałem wkładając ci na palec uszczelkę? Że nie mogę się doczekać kiedy pozwolisz mi być ojcem twoich dzieci! Dlaczego miałbym, do cholery, nagle zmienić zdanie?

- A jak to będzie syn?

- Też będzie twoją kopią.

- Ok. Ale niech rzęsy mają po tobie – uśmiechnęła się.

Pocałował ją czule.

- Mam jeden mały problem tylko – dodał po chwili.

- Tak?

- Dlaczego mówisz mi dopiero teraz?

- Chciałam ci powiedzieć osobiście, nie przez telefon. Poza tym przecież i tak nie wróciłbyś szybciej z planu...

- Za to teraz nie przegapię już ani jednego dnia! I tak miałem sobie wziąć trochę wolnego po trasie więc wszystko się pięknie złożyło. Będę przy tobie tak długo jak będziesz tego potrzebować.

Lily znowu zaczęła płakać. Delikatnie otarł jej łzy.

- Urodzimy razem, a potem się z tobą ożenię! 

Losing game/ Chris EvansOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz