Rozdział XIV

380 16 1
                                    


Zostały im tylko dwa dni pracy w tej lokalizacji. Potem przenosili się w teren i zamieniali pokoje hotelowe na przyczepy. Lily uwielbiała mieszkanie w kamperach, przypominało jej to dzieciństwo i wakacje z rodzicami. Niezaprzeczalną zaletą przyczep był brak pięter i, w jej obecnym stanie ducha, wind. Po wczorajszym, postanowiła chodzić po schodach, nie chciała więcej spotkać Chrisa albo zapomnieć się z Sebastianem. Trzecie piętro, da radę, takie dodatkowe cardio. Zeszła na dół, zjadła śniadanie i ruszyła do charakteryzatorni. Dzisiaj zostały jej tylko sceny z Evansem, do tego te najtrudniejsze, bardzo wyczerpujące, między innymi moment kiedy go zabija. Po kilkudziesięciu minutach była gotowa i poszła ustalić ze Stevenem ostatnie szczegóły. Chris już tam był. Skinął głową na jej widok i to było wszystko z jego strony. Wzruszyła ramionami, nie komentując. Omówili plan działania ze Stevenem i zaczęli. Musiała przyznać, że przemiana Evansa była niesamowita, to jak przygotował się do roli było aż przytłaczające. On po prostu stawał się groźnym psychopatą zabijającym ludzi dla przyjemności. A jej jak na złość nic dziś nie wychodziło. Co chwilę myliła kwestię lub jej zapominała. Co chwilę musieli powtarzać sceny a im bardziej jej nie wychodziło, tym bardziej się denerwowała i myliła. Była totalnie nieprofesjonalna i nie mogła nad tym zapanować. Evans jej w tym nie pomagał bo widać było jego zniecierpliwienie. Przy kolejnej pomyłce nie wytrzymał:

- Holmes, weź się wreszcie w garść bo do rana nie skończymy!

- Próbuję... - powiedziała cicho.

- To spróbuj bardziej!!! A może nieprzespana noc ci zaszkodziła? – zapytał sarkastycznie.

Spojrzała na niego z niedowierzaniem.

- Nie patrz tak na mnie, wiesz, że mam rację!

- Gówno wiesz, Evans!! – powiedziała wściekle.

- Hmmm, chyba wczoraj wszystko podaliście mi jak na tacy!

- Odwal się!

- Holmes, Evans, za mną! – krzyknął Steven.

To ich trochę otrzeźwiło, zapomnieli, że nie są tu sami. Pokornie poszli za Stevenem do jakiegoś pomieszczenia. Starannie zamknął za nimi drzwi. Wiedzieli, że czeka ich opierdol i to ostry.

- Rozumiem, że możecie się nie lubić, a nawet nie znosić, naprawdę rozumiem. Ale po pierwsze jesteście w pracy więc zaciskacie zęby. Po drugie dzięki waszemu przedstawieniu zaraz się rozniesie jak to się nienawidzicie. Po trzecie nie wyjdziecie stąd dopóki się nie dogadacie – powiedział bardzo spokojnym i wyważonym tonem, który bolał bardziej niż wrzaski. Zanim zdążyli się zorientować wyszedł i zamknął ich na klucz. Przez chwilę stali w osłupieniu nie wierząc, że to się wydarzyło. Chris podszedł do drzwi i szarpnął za klamkę ale nie ustąpiły. Lily zaczęła się nerwowo śmiać.

- I z czego się śmiejesz? – warknął.

Nie odpowiedziała, tylko dalej się śmiała. Podszedł do niej.

- Z CZEGO SIĘ ŚMIEJESZ?!?

- Przestań na mnie krzyczeć!

- To ci się wydaje śmieszne? Cały dzień nie możesz się ogarnąć, przez ciebie tracimy czas a ty się jeszcze z tego śmiejesz?

- A co mam usiąść i płakać?

- Może powinnaś!

- Nie zrobię ci tej przyjemności, Evans!

- O tak, przyjemności to ty robisz Stanowi!

Lily gwałtownie wciągnęła powietrze. Ogarnęła ją wściekłość.

- Ty wstrętny gnojku, popaprańcu głupi! – mówiła przez zęby zbliżając się do niego – Ty palancie jeden!

- Zamknij się! – powiedział ostrzegawczo ale Lily już nie była w stanie się powstrzymać.

- Mam cię dość, dupku, dość!

- Ostrzegam cię, zamknij się!

- Bo co mi zrobisz?!? No co?!? – stała już tylko parę centymetrów od niego patrząc mu w oczy z wściekłością. I nagle poczuła jak przyciąga ją do siebie, jedną ręką obejmując w pasie a drugą wplatając we włosy. Jednocześnie prawie zmiażdżył jej wargi a językiem gwałtownie torował sobie drogę pomiędzy nimi. Lily zareagowała instynktownie, uległa i poczuła jak ogarnia ją fala pożądania. Jęknęła i jeszcze mocniej do niego przylgnęła. Nie była w stanie myśleć jasno, poczuła, że się zatraca. I nagle wszystko się skończyło. Chris oderwał się od niej i podszedł do drzwi, waląc w nie i krzycząc:

- Już się dogadaliśmy!

Usłyszała przekręcany zamek i Chris wyszedł nie oglądając się za siebie. Stała oszołomiona, cała się trzęsła. Nie mogła ogarnąć co się właśnie wydarzyło. Dotknęła piekących jeszcze ust. Dlaczego to zrobił? Dlaczego przestał? Dlaczego na to pozwoliła? I najważniejsze, dlaczego jej ciało chciało go więcej? Dlaczego nie włączyły jej się hamulce? Jak ma teraz wyjść i grać? Jak ma w ogóle przebywać w jego towarzystwie? Jak się ma zachować? Oparła się czołem o ścianę, próbując się uspokoić. Powoli wyrównywała oddech i uspokajała drżenie.

„No dalej, Holmes, w końcu jesteś aktorką, zarabiasz na życie udawaniem. Dasz radę!" – powiedziała do siebie. Zacisnęła pięści i wyszła z pokoju. Na planie wszyscy już na nią czekali. Spojrzała na Evansa. Wyraz jego twarzy wcale jej nie pomógł – był tak samo oszołomiony jak ona. Tym razem nie pomyliła się ani razu i zagrali wszystko, co mieli w planie. Pełna profeska. Steven był zadowolony zarówno z nich, jak i ze swojej małej interwencji. Chyba byli naprawdę świetnymi aktorami bo nikt nie zauważył, co się z nimi działo. Plan opuścili nie zamieniając ze sobą ani słowa, nawet na siebie nie patrząc. Lily bała się, że jeśli teraz na niego spojrzy to runie jej profesjonalna maska. Poszła więc prosto do swojego pokoju, oczywiście po schodach. Gdy zamknęły się za nią drzwi, nadal trzymała emocje na wodzy. Dopiero pod prysznicem zaczęła spazmatycznie płakać, głównie z bezradności – nie wiedziała, co ma teraz robić, jak się zachować. Przecież to był Evans, którego unikała przez ostanie lata, Evans, który skrzywdził ją i spowodował problemy z zaufaniem, Evans, którego miała ochotę zabić. A jednocześnie nie mogła zapomnieć tego, jak się czuła, gdy ją całował, tego, że chciała więcej, natychmiast. Takich uczuć nigdy nie wywołał w niej nikt, nawet Sebastian. Kurwa, Sebastian... Wyszła z pod prysznica pełna wyrzutów sumienia – co się z nią działo?? W ciągu doby całowała dwóch facetów... Spojrzała na telefon, bo rozświetlił się od przychodzącej wiadomości:

„Jak tam zdjęcia, słonko? Wszystko ok? Masz ochotę na piwo?" – jej sumienie zaczęło krzyczeć od wyrzutów ale nie była w stanie go teraz widzieć.

„Seb, przepraszam ale jestem wykończona. Widzimy się jutro?"

„Jasne, śpij dobrze. Dobranoc :*"

Położyła się w łóżku, przykryła kołdrą i zamierzała zasnąć. Po godzinie przewracania się z boku na bok i nieudanych próbach zapomnienia o Evansie poddała się, wstała i wyszła na balkon w nadziei, że świeże powietrze dobrze jej zrobi. Zatrzymała się nagle w pół drogi do barierki. Chris stał na swoim balkonie i patrzył prosto na nią.

Losing game/ Chris EvansOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz