Rozdział XVII

390 15 3
                                    

Lily leżała w łóżku i próbowała się skupić na jakimś filmie. Jednak jej myśli wciąż uciekały do Sebastiana. Nie rozumiała co się dziś z nim stało, dlaczego tak od razu najechał na Chrisa a potem na nią. Miała wrażenie, że zamienili się osobowościami. Nagle pomyślała, że może Seb po prostu taki jest a tylko przy niej odgrywa kogoś innego. Tak jak kiedyś Dornan. Ta myśl tak ją przeraziła, że aż wstała z łóżka i poszła się napić wody żeby się uspokoić. Nagle usłyszała gwałtowne pukanie do drzwi i usłyszała:

- Lily, to ja, proszę otwórz!

Westchnęła i otworzyła. Sebastian opierał się jedną ręką o ścianę żeby utrzymać równowagę. Był pijany.

Co jest z tymi facetami po alkoholu, że zwalają jej się na głowę??

- Dlaczego poszłaś? Dlaczego mnie zostawiłaś?

- Sebastian, chyba wyjaśniłam ci jasno dlaczego.

- Nienawidzisz go, mówiłaś, że cię skrzywdził a jednak nadal go bronisz!

- Porozmawiamy jak wytrzeźwiejesz.

- NIE! – krzyknął – Porozmawiamy teraz.

- Nie, Sebastian – powiedziała i chciała zamknąć drzwi ale jej nie pozwolił, wpychając ją gwałtownie do środka i wchodząc za nią.

- Sebastian, proszę, boję się ciebie – powiedziała cicho obejmując się ramionami. Nie zrobiło to na nim wrażenia, właściwie chyba nawet jej nie usłyszał.

- Upokorzyłaś mnie przed nim!! Pokazałaś, że nic dla ciebie nie znaczę! – krzyczał – A to jego nienawidzisz! Dlaczego on zawsze musi zdobyć najlepszą nagrodę?!? POWIEDZ MI!!!!

Lily skuliła się pod wpływem jego krzyku.

- Sebastian, nie krzycz na mnie, idź stąd, daj mi spokój!

- Nie wyjdę, dopóki ze mną nie porozmawiasz!

- Chyba wyraziła się jasno?? – usłyszeli nagle. Chris stał w progu i wściekły patrzył na Sebastiana.

- Wypierdalaj, Evans! To nie twoja sprawa – krzyknął nadal patrząc na Lily.

- Wyjdziesz z własnej woli czy mam ci pomóc? – wycedził przez zaciśnięte zęby.

Sebastian obrócił się gwałtownie w jego kierunku. Nie był to za dobry pomysł bo zachwiał się i upadłby gdyby Chris go nie podtrzymał.

- Zabieraj łapy! – warknął.

Chris natychmiast go puścił, nie chcąc go prowokować do rękoczynów.

- Nie skończyliśmy jeszcze tej rozmowy, Lily – powiedział wychodząc – A z tobą, Evans, to się policzymy później.

- Jasne, Stan, w każdej chwili – odpowiedział i wyszedł za nim, upewniając się czy wraca do swojego pokoju. Gdy zamknęły się za nim drzwi, wrócił do Lily. Stała tam, bezbronna i przestraszona. Z całej siły zacisnął pięści żeby powstrzymać narastającą chęć przytulenia jej, ochronienia przed światem.

- Dziękuję, Chris... - powiedziała cicho.

Drgnął, słysząc swoje imię pierwszy raz od piętnastu lat. Patrzyli sobie w oczy i Lily czuła, że jeśli on zrobi pierwszy krok to wybaczy mu wszystko, ot tak, bez wahania, od razu. Chciała tego ale jednocześnie się bała. Wstrzymała na chwilę powietrze gdy zaczął mówić:

- Pójdę już... zamknij drzwi na klucz na wszelki wypadek – i już go nie było.

Zrobiła to i dopiero wtedy wypuściła powietrze i się rozpłakała. Tego już było za dużo, od dwóch dni żyła w wiecznym napięciu. Chciała mieć święty spokój i pobyć z dala od nich. Potrzebowała chwili oddechu. Zdjęcia w terenie rozpoczynali dopiero za dwa dni więc zabukowała poranny bilet do Nowego Jorku. Musi pobyć w domu, złapać dystans i wrócić na plan gotowa psychicznie do dalszej pracy.

Rano z samolotu zadzwoniła do Stevena i obiecała, że stawi się na czas ale po prostu musi teraz wrócić do domu. Nastawiała się na długie negocjacje albo opierdziel ale ze zdziwieniem stwierdziła, że nie miał nic przeciwko. Chyba naprawdę mieli dość ciągłych napięć między nią a Chrisem. A teraz pewnie dojdą jeszcze spięcia z Sebastianem bo w obecnym stanie ducha nie chciała nawet na niego patrzeć. Potrzebowała swoich ludzi z Brooklynu, ich obiektywnego spojrzenia na sprawę i pocieszenia. Zadzwoniła do Lucy i Susan i umówiły się na popołudnie. Będą pić, jeść a ona na pewno będzie płakać. Gdy dotarła do domu dziewczyny już czekały, w piżamach. Lily szybko wzięła prysznic i dołączyła do nich.

- No to opowiadaj – zaczęła Lucy – Mamy sporo do nadrobienia, zwłaszcza, że nie odzywałaś się od wieków – dodała z wyrzutem.

- Wiem, przepraszam... ale tyle się działo, że...

- No właśnie nie wiemy, co się działo!

Opowiedziała im szczegółowo wszystko o Chrisie i Sebastianie, od początku do końca.

- Ok, to w skrócie – Evans cię wkurwiał, pobiłaś go, z poczucia winy zaczęłaś z nim rozmawiać, przypomniało ci się, że to w sumie fajny facet, znowu cię wkurwił, pocałował cię, spodobało ci się to, od tego czasu nie rozmawialiście jak ludzie, obronił cię przed pijanym Stanem, nadal nie rozmawialiście – powiedziała prawie na jednym wdechu Susan.

- Yyy... tak.

- A jeśli chodzi o Stana to był cudowny, miły, delikatny, romantyczny i wyrozumiały i nagle zmienił się w bestię?

Pokiwała głową.

- Faceci są gorsi od nas – podsumowała Lucy.

- A co ty teraz czujesz? – spytała Susan.

- Nie wiem... Sebastian wydawał się... był... wspaniały ale te ostatnie wydarzenia... nie wiem...

- A Evans?

Westchnęła głośno.

- Są momenty, w których jestem gotowa zapomnieć, wybaczyć mu wszystko.

- Te, w których cię całuje? – spytała ze śmiechem Lucy.

- To było tylko jeden raz!

- Ale za to jaki gorący!

- Lucy!!!

- Lily, my już wiemy, że mu wybaczyłaś, w przeciwnym razie dostałby po gębie za samą próbę pocałowania cię. Teraz wystarczy tylko wyjaśnić sobie wszystko i będzie pięknie.

- Dla was wszystko jest takie proste...

- Ja byłam team Stan ale po akcji z wrzaskami po pijaku to już nie jestem – powiedziała Susan – Jednak nadal uważam, że powinnaś z nim porozmawiać, nie zostawiać tego bez wyjaśnienia.

- Świetnie, nienawidzę konfrontacji, wiecie o tym, a teraz czekają mnie dwie – powiedziała płaczliwym tonem.

- Będziemy cię wspierać psychicznie, możesz nas nawet dać na tryb głośnomówiący podczas rozmowy...

Zaśmiała się głośno.

- Kocham was!

- Wiemy!

Losing game/ Chris EvansOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz