Rozdział XXX

512 15 5
                                    

No, kochani, dotarliśmy wspólnie do momentu, w którym nie da się uniknąć pewnych treści. Drodzy nieletni, czytacie na własną odpowiedzialność – zostaliście ostrzeżeni 😉


W następnych dniach próbowali łapać intymne chwile ale jak tylko robiło się bardziej namiętnie ktoś im przeszkadzał. Było to nie do uniknięcia w domu pełnym ludzi. Lily to tylko śmieszyło ale Chris zaczął się pomału irytować. Chciał ją mieć tylko dla siebie. W końcu nie wytrzymał gdy jeden z jego siostrzeńców wpadł do pokoju kiedy właśnie miał zamiar zdjąć bluzkę z Lily.

- Idziemy – powiedział i niemalże wyszarpał ją do samochodu. Lily umierała ze śmiechu.

- Nie śmiej się ze mnie, myślałem, że go uduszę – powiedział już sam trochę rozbawiony.

- Dobrze, że nie wszedł później, miałby traumę przez lata – mówiła dusząc się ze śmiechu. Chris też już nie wytrzymał i roześmiał się w głos. Gdy trochę się uspokoiła, spytała:

- Ok, to gdzie jedziemy?

- Do mnie!

- Aha...

Dojechali w kilkanaście minut, Chris wysiadł i otworzył jej drzwi do auta.

- Punktujesz, Evans – mruknęła.

Wziął ją za rękę i zaprowadził do środka. Pierwsze co zobaczyła to była winda. Pokiwała z niedowierzaniem głową. Wsiedli a w głowie Lily zaświtała pewna myśl.

- Mam pewien pomysł – powiedziała tajemniczo – Chcę odczarować dla nas windę.

Spojrzał na nią pytająco.

- Zaraz się przekonasz.

Przypadła do niego jak tylko zamknęły się za nimi drzwi windy. Zaczęła zachłannie go całować. Wtedy go olśniło i roześmiał się na głos.

- W końcu jesteśmy w windzie razem, nie z kimś innym.

- Brawo, Evans – poklepała go ramieniu.

Pochylił się i pocałował ją czule a następnie nachylił się do jej ucha:

- Dziś sprawię, że będziesz krzyczeć moje imię...

Westchnęła głośno:

- O cholera jasna...

- No i żeby tradycji stało się zadość... - zaczął, podniósł ją i przełożył sobie przez ramię. Pisnęła w proteście ale nic sobie z tego nie zrobił i zaniósł ją do mieszkania. Trochę męczył się przy otwieraniu drzwi ale i tak jej nie postawił. Chichotała głośno. Gdy wreszcie udało im się wejść, zamknął drzwi nogą, zaniósł ją do sypialni i rzucił na łóżko szybko na nią wskakując. Nie dał jej szansy na ucieczkę. Wciąż chichotała, zaczął więc uciszać ją pocałunkami, najpierw delikatnymi, wręcz dziecinnymi a potem coraz bardziej namiętnymi. Szybko przestała się śmiać. Przygryzała mu dolną wargę, co wywoływało jego głębokie pomruki. Zaczął całować ją po szyi a jego ręce błądziły pod jej koszulą. Szybkim ruchem zdjęła z niego koszulkę i przytuliła się mocniej do jego gorącego ciała. Powolnym ruchem zdjął z niej szorty. Drżała pod jego dotykiem a skóra aż bolała od gęsiej skórki. Nagle, ni z tego ni z owego uderzyła ją pewna myśl i wyskoczyła z łóżka lekko go odpychając. Przekręcił się na plecy i wpatrywał w nią z zaskoczeniem ale i uśmiechem bo stanowiła uroczy widok – rozczochrana, w samej koszuli i trampkach, najwyraźniej czymś przejęta.

- Lils? – zapytał ponaglająco.

- Muszę ci coś powiedzieć! To ważne!

- Okay?

Losing game/ Chris EvansOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz