Rozdział IX

410 13 1
                                    

Przez kolejne parę dni byli zajęci od rana do wieczora mając próbne sceny, kręcenie ujęć, do których nie musieli się za bardzo przygotowywać i tym podobne rzeczy. Lily zagrała już parę ujęć z Sebastianem, Evans grał swoje. Drażnił ją bo gdy nie był zajęty, siedział i obserwował jak ona gra. Nie peszyło jej to bo była przyzwyczajona do bycia obserwowaną, za to wkurzało bo miała wrażenie, że ją ocenia. Nie komentował, nawet się nie odzywał ale sam jego wzrok był irytujący.

Tego dnia mieli wreszcie spotkać się na sali ćwiczeń żeby potrenować scenę walki. Od rana chodziła poddenerwowana bo nigdy dotąd nie grała takich scen i to jeszcze z o wiele większym i wyższym od niej partnerem. W dodatku z Evansem, który miał ogromne doświadczenie. I jej nienawidził. Czuła, że wyłapie każdy błąd i nie omieszka jej go wytknąć. Weszła na salę spięta. Evans już czekał razem z Mattem i Lukiem, facetami od sztuk walki. Ucieszyła się widząc też Sebastiana, który obiecał być tam, żeby ją wspierać. Podszedł do niej, objął i powiedział:

- Dasz radę. Skop mu dupę! Tego oboje chcemy, no nie? – powiedział żartując.

- Taaa...

Przywitała się z chłopakami. Lubiła ich bardzo, ćwiczyli ze sobą już od jakiegoś czasu.

- Jak tam, Holmes, gotowa na łomot? – spytał ironicznie Evans.

Wzruszyła ramionami.

- No pokaż co potrafisz, dam ci fory...

No i to ją wkurwiło. Najbardziej na świecie nienawidziła gdy ktoś ją traktował jak słabą istotkę tylko dlatego, że była kobietą albo czegoś jeszcze nie umiała.

Podeszła do niego na pełnym wkurwie i zaczęła od zaplanowanych ruchów. Ale wkrótce wściekłość ją porwała i przestała się kontrolować. Waliła go z całej siły, nic nie było udawane tak jak powinno. Po pierwszym bolesnym ciosie Evans spojrzał na nią zaskoczony a potem przestał się bronić. Robił małe uniki gdy celowała w twarz ale resztę przyjmował bez oporów. W końcu Matt ją odciągnął.

- Lily, już... przestań.

Stała dysząc. Patrzyli na nią, niepewni co mają zrobić. Pomału dochodziło do niej, co się właśnie wydarzyło. Z przerażeniem spojrzała na Evansa. Stał trzymając się za żebra. Ale w jego wzroku nie było zdziwienia, złości ani nienawiści. Patrzył na nią przepraszająco. Zalało ją wielkie poczucie winy, zasłużył na dokuczanie ale przemoc?

- Boże, przepraszam... przepraszam... ja...

Miała łzy w oczach z wściekłości na siebie.

- Ok, dziś robimy przerwę, wrócimy do tego jutro – powiedział Luke.

- Lily, w porządku? – zapytał Sebastian.

Wciąż patrzyła na Chrisa. A on na nią. Bez słowa.

- Nie wiem – powiedziała.

Sebastian objął ją widząc, że jest na granicy płaczu.

- Idziemy stąd – zarządził i wyprowadził ją z sali.

Po drodze do hotelu Lily się rozpłakała więc Sebastian objął ją ciaśniej. Dotarli do jej pokoju. Zapytał:

- No to jednak przeszłaś do wykonania planu?

- Byłam taka na niego wściekła i chyba puściły mi hamulce.

- Sam chciałem to zrobić wcześniej, przecież wiesz. Ale widząc cię w akcji... bałem się, że mu nos złamiesz...

- Sebastian, ja nigdy nikogo nie uderzyłam do tej pory. Ani razu...

- Och, Lily... nadal uważam, że musicie porozmawiać.

Pocałował ją w czoło.

- Wiem, muszę go przeprosić. Nic nie usprawiedliwia tego, co zrobiłam.

- Myślę, że za bardzo go nie uszkodziłaś – próbował zażartować.

- Wiesz, że nie o to chodzi. Nie powinnam go bić... Sebastian, to nie jestem ja – znowu poleciały jej łzy, które delikatnie wytarł jej kciukiem.

- Ja to wiem i on też. Nawet Matt i Luke to wiedzą. Wyjaśnicie to sobie i może w końcu wojna się zakończy...

Westchnęła na myśl co ją czeka. Postanowiła to zrobić jak najszybciej. Sebastian powiedział, że trzyma kciuki, pocałował ją w policzek i wyszedł. Lily siedziała na łóżku skubiąc z nerwów spodnie. Czekała na odgłosy świadczące o tym, że Chris wrócił do pokoju. Wreszcie usłyszała trzaśnięcie drzwiami. Zebrała w sobie całą odwagę i wyszła z pokoju. Zapukała do drzwi. Chris otworzył je niemal od razu. Lily stała tam spięta, zaciskając pięści tak mocno, że czuła jak paznokcie boleśnie wbijają jej się w skórę. Patrzył na nią zaskoczony.

- Ja... hmm... chyba...

- Chcesz wejść? – zapytał.

- Nie.

- Ok – patrzył na nią wyczekująco.

- Przepraszam, nie powinnam była...hmm... cię bić.

- Może trochę zasłużyłem... - powiedział lekko się uśmiechając.

- Mimo wszystko nie powinnam. Przepraszam – skinęła głową i chciała odejść.

- Lily... rozejm? – spytał cicho.

Zatrzymała się w pół kroku i nie patrząc na niego odpowiedziała:

- Evans, najwyżej chwilowe zawieszenie broni.

Nie widziała jak uśmiechał się do siebie obserwując jak wraca do pokoju. Oparła się o ścianę, oddychając szybko. Normalna rozmowa z Evansem była wyczerpująca. No dobrze, może nie była to normalna rozmowa ale o wiele bardziej zbliżona do normalności niż te, które przeprowadzali do tej pory. Nie wiedziała czy jest w stanie traktować go zwyczajnie, bez złośliwości. 

Losing game/ Chris EvansOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz