Rozdział VII

420 15 1
                                    

- Lily, nie wiem co w niego wstąpiło, on nigdy się tak nie zachowywał, znam go dziesięć lat!!

- Chodź!

Pociągnęła go za rękę do swojego pokoju.

- Mamy z Evansem wspólną historię – zaczęła i usiadła na łóżku – Studiowaliśmy razem, byliśmy... cóż, najlepszymi przyjaciółmi. Ale potem coś się wydarzyło, bardzo mnie skrzywdził i... wyrzuciłam go ze swojego życia...

Sebastian patrzył na nią oszołomiony:

- Jak to skrzywdził? Co on ci zrobił?

- Chodziło raczej o to czego nie zrobił... ale nie chcę o tym rozmawiać... może kiedyś...

- Tylko czegoś nie rozumiem... skoro to ty zostałaś skrzywdzona to dlaczego on się zachowuje jakby był ofiarą?

- Bo chyba... tak jakby... nie dałam mu szansy się wytłumaczyć... i sama też traktuję go niezbyt dobrze... ale to silniejsze ode mnie, nie mogę inaczej...

- Może potrzebna wam poważna rozmowa?

- Pewnie tak... ale nie jestem w stanie się do tego zmusić... nie mogę być z nim sama bo go zabiję!

Sebastian zaśmiał się cicho.

- Ciekawe byłoby oglądanie tego...

Usiadł obok niej i objął ramieniem. Oparła o niego głowę.

- Mam nadzieję, że nie wpłynie to na waszą przyjaźń – westchnęła.

- Najwyżej dam mu po mordzie za ciebie.

- Sebastian!

- Nic nie poradzę, że mi się przy tobie włącza nadopiekuńczość – powiedział cicho i zanurzył twarz w jej włosy. Poczuła, że całuje ją w głowę. Nie wiedziała co ma zrobić, oszołomił ją trochę tą czułością.

- Lily...

Podniosła odruchowo głowę. Jego usta były dosłownie parę centymetrów od jej własnych, wpatrywała się w nie, nie mając odwagi spojrzeć mu w oczy. Pocałował ją delikatnie, w zasadzie tylko musnął jej usta żeby za chwilę powtórzyć to mocniej. W pierwszym momencie oddała pocałunek ale po chwili delikatnie go odepchnęła:

- Sebastian, ja...

- Przepraszam...

- Nie... to nie tak, że nie chcę... ale będziemy ze sobą pracować i... nie wiem... może jak to wszystko się skończy i nadal będziemy się lubić...

- Ciebie się nie da nie lubić, Lily. Będę więc do ciebie wzdychał platonicznie i liczył na cud – powiedział uśmiechając się.

- Nie tak platonicznie, w końcu grasz mojego chłopaka.

- Taaa... chyba jednak wolę całować cię gdy jesteśmy sami a nie w otoczeniu miliona ludzi z ekipy.

Uśmiechnęła się lekko. Sebastian wstał i podszedł do drzwi:

- Do zobaczenia?

- Tak...

Puścił jej oczko i wyszedł a ona opadła na łóżko.

„Głupia, głupia, głupia!!!" – wyrzucała sobie w myślach bo wyraźnie poczuła motyle w brzuchu w trakcie pocałunku. Ale oczywiście znowu uruchomiły się jej systemy obronne i musiała się wycofać. Nic nie mogła na to poradzić, to było silniejsze od niej. Każdy z jej partnerów, a nie było ich aż tak wielu, musiał się bardzo napracować zanim zyskali jej zaufanie. Bardzo bała się zaangażować, obawiała się, że znowu zostanie skrzywdzona i oszukana. Nigdy też nie wiązała się z aktorami a już na pewno nie z partnerami z planu. Dlatego to do czego doszło z Sebastianem trochę ją przeraziło. Lubiła go, nawet bardzo, pociągał ją ale... no właśnie. Reprezentował sobą to, czego obiecała sobie unikać.

„To będzie najtrudniejszy film, w którym grałam a nawet się jeszcze nie zaczął" – westchnęła.

Losing game/ Chris EvansOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz