Rozdział 34

81 9 3
                                    

Po tym jak w sobotni wieczór Adam osmarkał z buzią pełną makaronu i sosem pomidorowym ścianę w kuchni, dzień później wraz z Harrym odwieźliśmy dzieci do Gemmy, a sami zabraliśmy się za przemalowywanie całego pokoju. Wiedziałam, że dłużej niż parę dni, nie byłabym w stanie znieść tej okropnej ciemnoczerwonej plamy, która po paru godzinach zaczęła przyjmować odcień brązu.

- Damy sobie radę. Naprawdę - zapewniałam przez telefon swoją mamę. - Nie, nie jest nam potrzebny malarz.

Podparłam rękę na biodrze, wyglądając na zewnątrz. Nie malowaliśmy ścian po raz pierwszy. Nie potrafiłam zrozumieć, czym moja mama aż tak się martwiła.

- Mamo. Wiemy, co robimy. Mamy doświadczenie w malowaniu i chcemy... - przerwałam, kiedy poczułam i ujrzałam na swojej lewej piersi rękę Harry'ego, którą wcześniej zanurzył w farbie. Przyciągnął mnie ku sobie tak, że moje plecy zetknęły się z jego klatką piersiową. - Chcemy to szybko ukończyć. Dlatego, mamo, naprawdę muszę już wracać do pracy. Zadzwonię do ciebie później. Buziaki!

Rozłączyłam się, a szatyn wybuchnął śmiechem, wypuszczając mnie ze swoich ramion. Spojrzałam na swoją upapraną farbą koszulkę, rozchylając szeroko usta. W szoku dotknęłam delikatnie palcem biały odcisk dłoni na moim granatowym t-shircie.

- Jesteś nienormalny - oznajmiłam, wskazując na zielonookiego swoją komórką. - Idź umyć tę rękę, zanim cię zabiję.

- Oj, nie złość się, tylko chodź tu do mnie. - Nim zrozumiałam, co chce zrobić, zostałam ponownie przyciągnięta do niego, tym razem od przodu, a jego brudna dłoń zderzyła się z moim prawym pośladkiem.

- Harry! Ty... - pisnęłam, a ten złączył nasze usta, uciszając mnie, zanim zdążyłyby paść pierwsze przekleństwa. Odwzajemniłam pocałunek, a złość zaczęła opuszczać moje ciało. Szatyn wiedział, jak w szybki sposób odwrócić moją uwagę i mnie uspokoić. Wiele rzeczy już uchodziło mu tak na sucho.

- Umyję rękę - powiedział i cmoknął raz jeszcze moje wargi. - Skończyłem zabezpieczanie mebli, także zaraz możemy zacząć.

- Zaparzyć nam herbatę? - zapytałam go.

- Możesz. Chętnie się napiję - odparł, spuszczając niedyskretnie wzrok na mój biust. - Muszę powiedzieć, że ten odcisk mojej dłoni, jest całkiem seksowny.

- Nie podniecaj się. - Uśmiechnęłam się. - Mamy przed sobą mnóstwo pracy.

- Lecę na górę umyć rękę - powtórzył, a ja przytaknęłam, odsuwając się od niego.

Po zagotowaniu wody, zalałam dwie torebki czarnej herbaty w dwóch osobnych kubkach, które postawiłam w przedpokoju na komodzie obok komórki Harry'ego. Wróciłam się jeszcze do kuchni po cukierniczkę.

Kiedy ją odstawiałam przy białych kubkach z herbatą, ekran telefonu Harry'ego podświetlił się. Bez zastanowienia zerknęłam na jego powiadomienia, oczekując wiadomości od Gemmy lub mojej mamy, która chciała się poskarżyć, że tak szybko się rozłączyłam. Ewentualnie mojego taty, bo czasami mama pisała mi z jego komórki. Zamiast tego ujrzałam jakiś niezapisany numer, który wysłał Harry'emu zwykłe "Hej :) Jesteś?".

Nie podejrzewałam szatyna o nic. Ufałam, że był ze mną szczery. Jednak ta niby zwyczajna wiadomość wywołała we mnie od razu głęboki niepokój. Przyglądałam jej się jeszcze przez chwilę, nim ekran znów ściemniał.

- Odcisk na tyłku jest równie seksowny - stwierdził zielonooki, kiedy schodził schodami, a ja stałam odwrócona do niego plecami, będąc myślami przy tej jednej, właściwie niepozornej wiadomości, która jednak mogła okazać się być czymś więcej. Wciąż byłam wpatrzona w czarny ekran komórki swojego męża, czekając chyba na kolejne powiadomienie.

Fleurs Séchées // h.s.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz