Rozdział 19

108 11 2
                                    

Doooobra, pisałam to dosyć długo i nie wiem, czy jestem w pełni zadowolona. Ale chciałam napisać rozdział w tym stylu i na razie lepiej nie potrafię. Mam nadzieję, że jest okej.

Nie wiem, kto tu czytał pierwszą część mojego fanfiku, więc króciutko wytłumaczę oraz przypomnę, kim jest Rea. W pierwszej części była odpowiedzialna za niejedno zamieszanie. Harry nigdy z nią nie był czy coś, ale znał ją zanim poznał Andie i czuł do niej coś w rodzaju sentymentu. Był dla niej jednak, jak na gust Andie, za miły. Rea próbowała rozwalić ich związek, przy Andie szukała możliwości dotknięcia go i po wszystkim Andie miała jej po prostu dosyć. To też wytłumaczy jej złość w tym rozdziale.

Miłego czytania :)

— Przełóż tę siatkę może do tył. Boję się, że spadnie. — Przytaknęłam na słowa Harry'ego, który udał się z wózkiem w stronę supermarketu, aby go tam odstawić. Przesunęłam zakupy w siatce, którą mi wcześniej wskazał. Stała stabilnie, więc zamknęłam bagażnik.

Gdy kierowałam się na swoje miejsce po stronie pasażera, rzuciłam krótkie spojrzenie w stronę sklepu. Szatyn zmierzał spowrotem do samochodu i nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie dziewczyna u jego boku. W pierwszej chwili myślałam, że go pomyliłam z kimś innym. Z kimś, kto wyglądał podobnie. Ale tak nie było i rzeczywiście wracał z jakąś dziewczyną, która na pewno nie była jego siostrą lub inną z nim spokrewnioną kobietą.

Towarzyszka zielonookiego oparła dłoń na jego ręce, śmiejąc się z czegoś, co powiedział. Nie podobało mi się to ani trochę. A jeszcze mniej, kiedy zdałam sobie sprawę z tego, kto był u jego boku. Tylko nie ta suka. Skrzyżowałam ramiona, oparłam się o samochód i udawałam, że wcale nie kipię z zazdrości i ze złości.

— Andie, pamiętasz Reę, prawda? — Harry przystanął przy mnie, z wymalowanym zadowoleniem na twarzy. Nie rozumiałam, co go tak cieszyło. Obok nas stała kobieta, która próbowała w przeszłości zniszczyć nasz związek, a on zdawał się być wręcz uradowany jej obecnością.

— Jak mogłabym zapomnieć? — powiedziałam, wystawiając w jej stronę dłoń i dzieląc się z nią moim najfałszywszym uśmiechem. — Cześć Rea.

Potrząsnęła moją rękę z miną, która mogła tylko oznaczać, że się mnie nie spodziewała, co się też za chwilę potwierdziło.

— Andie. — Po wymówieniu mojego imienia zwilżyła wargi i nastąpiła chwila ciszy. Rozmowy osób przechodzących obok stały się jakby głośniejsze. Potem się rozpromieniła. — Miło cię widzieć.

— Nie wiedziałam, że wróciłaś do Anglii — rzuciłam.

— A ja nie wiedziałam, że wciąż jesteście razem — odparła, unosząc do góry kąciki ust. Zaczesała do tył swoje blond włosy. — Tylko pozazdrościć.

Miałam ochotę się na nią rzucić i to nawet nie było spowodowane tym, co mówiła. Telepało mną na sam widok jej twarzy, a z tym bezczelnym uśmieszkiem jeszcze bardziej niż zazwyczaj. Dlatego dobrze, że Harry akurat przyciągnął mnie do siebie, bo przy tej kobiecie nie ręczyłam za siebie.

— Więc spędziłaś ostatnie lata w Hiszpanii? — zapytał szatyn, aby uratować nas od sprzeczki. Rea przytaknęła, zatrzymując swój wzrok na nim. — Co tam robiłaś?

— Pracowałam. W butiku swojej kuzynki — przyznała i może mi się tylko tak zdawało, ale chyba zaczęła unikać mojego spojrzenia. — Była jej potrzebna osoba znająca angielski. Więc mnie zatrudniła, a z czasem stałam się współmenadżerką.

— To brzmi bardzo fajnie — stwierdził Harry. Na mój gust był zbyt miły. Zbyt uprzejmy. Uśmiechał się do Rei, a ona do niego. I to nie tak fałszywie, jak robiłam to ja. — Hiszpańskie upały były do wytrzymania?

Fleurs Séchées // h.s.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz