Rozdział 38

29 5 0
                                    

Surprise, surprise! ✨️ Po poprawieniu ostatnich rozdziałów i przypływu weny, w końcu napisałam rozdział, nad którym siedziałam o wiele za długo.

Chciałam tylko dać znać, że takie poprawki pojedynczych rozdziałów będą teraz częstsze. Są fragmenty tego fanfiction, które tego wymagają. Nie będę zmieniała ich treści/wątków, dlatego nie ma potrzeby wracania do nich. Na razie poprawione zostały tylko rozdziały, które wymieniłam już ostatnim razem.

⭐️

- Pamiętasz Petera? - zapytał Harry, skubiąc skórkę przy paznokciu.

- Pamiętam - odparłam, a moje spojrzenie powędrowało do naszych kolan. Siedzieliśmy naprzeciw siebie, oboje skrzyżowaliśmy nogi. Mój palec wskazujący spoczywał na jego kostce.

- To Peter zapoznał mnie z Reą. - Za każdym razem musiałam się powstrzymać od drgnięcia na dźwięk jej imienia. - Przyjaźniła się z Charlim, a Charli był na każdej imprezie Petera. Z czasem dołączyła do niego.

- Byłeś kiedykolwiek typem imprezowicza? - Wtrąciłam pytanie, na które myślałam, że znam odpowiedź.

- Do pewnego momentu - rzekł, zaskakując mnie. Uniosłam wzrok, zauważając od razu niepewność Harry'ego malującą się w jego oczach. - Zwykle nie przekraczałem własnych granic, ale nie siedziałem też w kącie popijając przez cały wieczór wodę.

- Kiedy to się zmieniło? - Przypuszczałam, że przestał pić, kiedy u niego w domu zaczęły się problemy. Des nie znał swoich granic i przekraczał je regularnie. Gdy Harry zaczął się spotykać ze mną, już nie pił. Zrobił jeden jedyny wyjątek w moje osiemnaste urodziny. Powiedział wtedy, że przy mnie czuje się bezpiecznie i nie musi się pilnować. Od tego czasu okazyjnie pije, ale tylko w mojej obecności.

- Musisz mi obiecać, że zachowasz spokój. - Ułożył dłoń na moim kolanie.

- Wiesz, że nie zawsze potrafię to kontrolować - powiedziałam nieśmiale pod nosem.

- Jestem tu przy tobie. - Ścisnął delikatnie moje udo, próbując mi dodać otuchy. - Chcę cię tylko ostrzec, bo nie spodoba ci się, co zaraz usłyszysz. Dobrze?

Przytaknęłam, nie mając pojęcia, czego mogłam oczekiwać. Jeśli chodziło o jakieś zachowanie Desa, raczej bym już o nim wiedziała.

- Na jednej z imprez zignorowałem własne granice i wypiłem za dużo. Urwał mi się film, a moi znajomi byli bezużyteczni, bo też byli mocno wstawieni. Zaopiekowała się mną Rea i pomogła mi odnaleźć pokój gościnny. - Obserwowałam bacznie zmieniający się wyraz twarzy szatyna. - Nie pamiętam tego, co miało miejsce, kiedy zamknęła za nami drzwi. Wiem tylko, że istnieje fotografia, na której siedzę nieprzytomny na fotelu z opuszczonymi do kostek spodniami, a przede mną klęczy podpierająca się na moich kolanach Rea.

- Chwila - wtrąciłam, aby mieć moment na przyswojenie nowo nabytych o moim mężu i jego przeszłości informacji. - Zgwałciła cię?

- Nie pamiętam, czy tego chciałem. Niczego nie pamiętam - powtórzył, bo tłumaczył mi przecież to samo chwilę wcześniej. - Rea twierdziła, że ją pierwszy pocałowałem, ale nie wiem, czemu miałbym to robić. Nigdy nie byłem nią zainteresowany w ten sposób.

- Byłeś nieprzytomny. W takim stanie nie byłeś zdolny do wyrażenia zgody - powiedziałam ze słyszalnym w głosie zmartwieniem. - Wiedziała, że nie dasz rady dojść sam do pokoju i nawet jeśli ją pocałowałeś, powinna była na tym zaprzestać.

- Miała czternaście lat - rzekł w obronie Rei. - I przeprosiła mnie. Doszło do nieporozumienia, nic więcej.

- A teraz proponuje ci powtórkę czegoś, za co wcześniej cię przepraszała? - Prychnęłam, przypominając sobie o propozycji dziewczyny w jednym z SMSów. - Wtedy mogła czegoś nie zrozumieć, ale teraz jest dorosła.

- Andie, nie odpisywałem jej - wtrącił, dotykając troskliwie mojego ramienia. Próbował mnie uspokoić. Zdawał się też myśleć, że to jemu próbuję coś zarzucić, chociaż tak nie było. Wychodziłam z założenia, że był mi wierny oraz że dotrzymał swojej obietnicy. Prosiłam go kiedyś, żeby w wypadku wiadomości lub telefonu od Rei, on na żadne z nich nie reagował. Może właśnie wtedy powinnam była go też poprosić o to, aby nie ukrywał przede mną prób kontaktu Rei z nim.

— Wiem — odparłam, marszcząc brwi. — Ale dlaczego mi nie powiedziałeś o tym, że ci pisze? Wolałabym dowiedzieć się o tym od ciebie osobiście, niż przez przypadek. Myślałam, że to może ktoś z pracy.

— Nie przypuszczałem, że się dowiesz — przyznał. — A nie chciałem ci opowiadać o tym, co zaszło między mną a Reą. Nadal jestem na siebie zły, bo ten wieczór mógł przebiec całkiem inaczej, gdybym nie...

— To nie twoja wina — przerwałam mu, łapiąc go za nadgarstek, który spoczywał na moim ramieniu.

— Wiem. Ale... od tego czasu nie piję. Chyba że jesteś obok. — Głaskałam kciukiem grzbiet jego dłoni. —  Dlatego też chciałem poczekać z seksem. Z tobą wszystko było inaczej, ale to było nadal świeże i bałem się, że sytuacja się powtórzy.

Zareagowałam lekkim przytaknięciem, przyswajając to, co właśnie powiedział. Prośba, którą wobec mnie wyraził lata do tył, w końcu miała także dla mnie większy sens. Nigdy nie pytałam go o to, dlaczego zależało mu na odczekaniu dłuższego czasu. Po prostu wyszłam z założenia, że niekoniecznie kryje się za tym coś głębszego. Myliłam się.

— Nigdy bym ci tego nie zrobiła. — Pewnie nie musiałam tego mówić. Wiedział o tym. Ale brakowało mi słów i ta objetnica, a równocześnie zapewnienie, to jedyne, co przyszło mi na myśl. — Cieszę się też, że poczekaliśmy z naszym wspólnym pierwszym razem. Teraz, kiedy wiem, dlaczego było to dla ciebie ważne, tym bardziej.

— Przepraszam, że cię okłamywałem — rzekł szatyn i czułam, że przeprasza mnie szczerze.

— Już jest wszystko dobrze. — Pochyliłam się do przodu, aby cmoknąć jego wargi. — Proszę, nie okłamuj mnie już więcej.

liczba słów: 787

Fleurs Séchées // h.s.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz