Pojawiła się nagła wena. Mam nadzieję, że nie znalazło się tu zbyt wiele błędów, bo jest późno, a ja praktycznie usypiam na siedząco.
— Nie udało mi się dodzwonić do twojej mamy. — Rzuciłam przed Esther kartkę, na której znajdowały się dane kontaktowe wszystkich rodziców lub opiekunów moich uczniów. — I z jakiegoś powodu nie mam numeru do nikogo innego, oprócz twojej mamy. Muszę mieć jakiś dodatkowy kontakt.
— Mój tata nie żyje. Moja siostra plącze się od roku po Paryżu i raczej nie ma zamiaru wrócić. Mój wujek to dupek. Moi kuzyni też. — Przerwała, aby westchnąć. — Niestety nie mogę Pani podać innych numerów.
— Esther. — Złożyłam ręce, opierając łokcie o stół. — W przeciągu tego tygodnia będę jeszcze raz próbowała skontaktować się z twoją mamą. Jeżeli nie odbierze albo przynajmniej oddzwoni będę czuła się zmuszona zaprosić waszą dwójkę na rozmowę w dyrekcji.
— A przeczytała Pani moje ostatnie wypracowanie? — zapytała, nie przejmując się tym, co wcześniej powiedziałam.
— Tak, przeczytałam. Ale... — Spoglądnęłam na nią, chcąc wrócić do tematu jej mamy. Jednak zrozumiałam, że nie chce o tym rozmawiać. — Bardzo mi się podobało.
— Fajnie — rzekła z uśmiechem na ustach, ukazując białe zęby i szparę między jedynkami. — Ma Pani chłopaka?
— Esther, to nie czas i miejsce na pogaduszki — odparłam, chowając spowrotem kartkę papieru, która wciąż przed nią leżała. — Masz do mnie jeszcze jakieś pytania?
— Tak, chciałam wiedzieć, czy ma Pani chłopaka? — powtórzyła, a ja skrzyżowałam ramiona.
— W takim razie możesz już iść — powiedziałam, wstając od stołu i podeszłam do parapetu. Sięgnęłam po swoją torebkę, wrzucając do niej komórkę. Odwróciłam się, aby sprawdzić, czy dziewczyna już poszła. Siedziała tam dalej i zirytowana przewróciłam oczami.
— Will się w Pani podkochuje, ale próbowałam mu powiedzieć, że jest Pani zajęta. Widziałam, jak przyjechał po Panią mężczyzna z kwiatami. To Pani chłopak, tak?
— To był mój mąż. Skończyłyśmy? — Podeszłam do biurka, przy którym siedziała i zebrałam z jego powierzchni książki i kartki.
— Ma Pani męża? — Uniosła zdziwiona brwi. — No to Will może o Pani zapomnieć.
— Will ma dziesięć lat. — Parsknęłam śmiechem.
— Też mu to mówiłam — odparła, uderzając dłonią o czoło. — Widzi Pani z kim ja się muszę zadawać? Pani ma szczęście, bo ma Pani z nim tylko jedne zajęcia. A ja aż...
— Esther — przerwałam jej, wskazując na wyjście. Ona w prawdzie wstała, ale zamiast opuścić pomieszczenie, zaczęła układać zeszyty na moim biurku.
— Z jakiej okazji dostała Pani wtedy te kwiaty? Miała Pani urodziny? — Wiedziałam, że się jej raczej nie pozbędę tak szybko.
— Bez okazji. — Schowałam zeszyty do osobnej torby.
— To ktoś tak jeszcze robi? — zdziwiła się. Zmarszczyłam nos, starając się ukryć swoje rozbawienie. — Jak ma na imię?
— Harry — odparłam, przyjmując od niej swój piórnik, który wystawiła w moją stronę.
— Harry — powtórzyła pod nosem. — Gdzie się poznaliście?
— Nie dasz mi spokoju, prawda? — zapytałam, zarzucając torebkę na jedno ramię i bawełnianą torbę z zeszytami na drugą.
CZYTASZ
Fleurs Séchées // h.s.
RandomDruga część Lumière. Andie Styles rzeczywiście wierzyła w to, że nadejdzie taka chwila, kiedy będzie w stanie szczerze stwierdzić, że ogarnęła swoje życie w każdym stopniu. Przekonała się prędko o swojej naiwności. W wieku dwudziestu dziewięciu lat...