Rozdział 14

106 13 2
                                    

Esther spędzała ze mną przerwę w szkolnej bibliotece. Pomagała mi w sortowaniu książek, dzięki czemu byłam w stanie o wiele szybciej pracować.

— To powieść. Autor to Melville — powiedziałam do dziewczyny, które wzięła ode mnie książkę i zaraz zniknęła między półkami.

— Ma Pani ulubioną książkę? — zapytała mnie, wracając. Wręczyłam jej kolejną książkę i wskazałam w stronę półek z kryminałami.

— Chyba nie — odparłam, zastanawiając się nad jej pytaniem. W mojej głowie jednak nie pojawił się żaden pomysł na ulubioną książkę. Lubiłam wiele książek. — A ty?

— Moją ulubioną książką jest Les Fleurs Séchées. — Nieśmiale się uśmiechnęła. — Kojarzy ją Pani?

— Niestety nie — przyznałam, podając jej do rąk pięć tomów dzieł jednego pisarza. — Fantasy.

Usiadłam przy biurku i odnotowałam w komputerze, że książki zostały oddane. W między czasie Esther usiadła na przeciwko mnie. Przyglądała się swoim na czarno pomalowanym paznokcią, podczas gdy ja sprawdzałam jeszcze maile.

— Mogę ją Pani pożyczyć? — Uniosłam brwi, nie rozumiejąc, o czym mówi. — Mam na myśli książkę. Les Fleurs Séchées.

Chętnie ją przeczytam — odparłam, wiedząc, że sprawię jej tym radość.

Mój wzrok skakał szybko po tytułach książek, które wciąż były do oddania. Później otworzyłam jeszcze raz stronę z tymi, które mi dzisiaj przyniesiono. Wiedziałam, że będę musiała tego dnia zostać dłużej po zajęciach.

— Pozdrowiła Pani Harry'ego? — zapytała Esther i ledwo powstrzymałam się od przewrócenie oczami. Miałam gorszy dzień, ale naprawdę nie chciałam, aby mój zły humor wpłynął na jej samopoczucie. Więc ukrywałam wszelkie negatywne emocje.

— Tak. Kazał cię też pozdrowić — skłamałam, bo tak naprawdę szatyn wcale nie był zadowolony z faktu, że mówiłam o nim swoim uczniom. Kiedy mu przekazałam pozdrowienia Esther, w pierwszej chwili skarcił mnie jedynie spojrzeniem. Nic więcej nie powiedział. Później przypomniał mi o tym, że miałam się nie zbliżać za bardzo do swoich uczniów, co ewidentnie ignorowałam. To było pewnie nieodpowiedzialne, zważając na pewne okoliczności, ale czasami przesadzał. Nie raz wracałam myślami do naszej kłótni w samochodzie, ale rozumiałam jego zachowanie.

W zeszłym roku matka jednego z moich uczniów doprowadziła do zwolnienia nauczyciela matematyki. Oskarżyła go o molestowanie seksualne, w co było mi trudno uwierzyć, ale nie chciałam też stawać po jego stronie, nie mając pewności, co działo się naprawdę. Więc uwierzyłam rodzicielce małego. Jednak nagle znikąd zaczęła rozpowiadać rzeczy, które nie trzymały się kupy. Między innymi próbowała mnie w to wszystko wmieszać i wmówić innym, że ja także dokonuję przestępstw seksualnych. Nie miała na to żadnych dowodów, a z resztą jak miałaby je mieć, jeżeli w niczym nie brałam udziału. Byłam wściekła, choć to mało powiedziane. Plotka wytworzona przez jej dziką wyobraźnię dotarła do niemal wszystkich rodziców, a Harry prosił mnie, abym zaczęła uważać przed kim się otwieram. Wtedy wyszłam z tego cała, następnym razem mogliby mnie zwolnić z powodu zwykłego podejrzenia.

— Chce Pani, abym już poszła, tak? — Uniosła się niepewnie ze swojego miejsca. Zrobiło mi się głupio. Wiedziałam, że jeżeli każę jej pójść, to tę przerwę spędzi sama.

— Nie, Esther, to nie tak. — Oderwałam wzrok od monitora. — Możesz zostać. Po prostu jestem dzisiaj jakoś... nawet nie wiem, jak to określić. Rano miałam przed wyjściem małą sprzeczkę z mężem. Później jak pakowałam dzieciaki do szkoły, one zdawały się nie chcieć ze mną w najmniejszym stopniu współgrać. I ogólnie mam dużo różnych, męczacych przemyśleń. Pociesza mnie jedynie fakt, że już pół dnia mam prawie za sobą.

— Bycie dorosłym brzmi niefajnie — stwierdziła z grymasem na twarzy.

— To raczej nie ma nic wspólnego z byciem dorosłym. Życie składa się z lepszych i gorszych dni. — Uniosłam do góry kąciki ust. — Jako ludzie musimy wierzyć, że złe dni miną i przyjdą lepsze. Nie jesteśmy w stanie przewidzieć tego, który dzień będzie tym najlepszym naszego życia. Dlatego warto wstawać każdego dnia z myślą, że może to akurat ten dzień. Tak myślę.

— A jaki dzień był dla Pani dotychczas najlepszym dniem całego życia? — Esther przechyliła nieznacznie głowę, wpatrując się we mnie.

— Musiałabym się zastanowić — uznałam, marszcząc brwi. — Na pewno wspominam dobrze dzień, w którym wykończyliśmy z Harrym dom i w końcu się do niego wprowadziliśmy. Przez pół dnia wpakowywaliśmy ubrania do szaf i kończyliśmy dekorować pojedyncze pokoje, byliśmy padnięci, ale jak cudownym uczuciem było tego dnia obok siebie zasnąć. Przed tym wciąż mieszkałam z rodzicami, więc był to dla mnie pewnego rodzaju przełom. Jednak nie wiem, czy ten dzień zasługuje na miano najlepszego dnia.

—  Brzmi cudownie — odparła dziewczyna, zdając się być zadowolona z mojej odpowiedzi. — Też najbardziej lubię te zwykłe dni. One są najlepsze.

Przytaknęłam, myśląć o tym, że już dawno nie słyszałam czegoś prawdziwszego.

liczba słów: 732

Fleurs Séchées // h.s.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz