Rozdział 10

136 12 2
                                    

- Wracaj na dół umyć ręcę! - krzyknęłam i skrzyżowałam ramiona. Zareagowałam westchnięciem, kiedy nie usłyszałam nic innego od ciszy. - Adam! Nie będę się powtarzała!

- Umyję je na górze! - odkrzyknął ze swojego pokoju. Podniosłam hulajnogę, którą blondynek jakby nonszalancko wcześniej rzucił na parkiet w przedpokoju. Zaniosłam ją do schowka.

- Nie słyszę wody! - dodałam, czekając aż odkręci kran. Zajęło mu to tylko parę sekund i zadowolona odeszłam do kuchni.

Harry stał przed ekspresem do kawy, przygotowując dla mnie i dla siebie po filiżance ciepłego napoju. Uniósł brwi, po czym zlustrował mnie szybko wzrokiem.

- Rozumiem, że spacer nie był aż tak relaksujący, jakbyś chciała - stwierdził, a ja zatrzymałam się przed nim i zarzuciłam mu swoje ramiona na kark.

- To dziecko jest bardziej niecierpliwie ode mnie, a to coś znaczy - odparłam, układając wygodnie policzek na jego klatce piersiowej. - Jak tam Toby?

- Czuje się dobrze. Siedzi teraz z mamą. - Oderwałam się na chwilę od niego, aby wyjrzeć przez okno do ogródka. Anne siedziała w nim na kocu z Tobiasem.

- To dobrze - powiedziałam i uniosłam spojrzenie, zauważając, że Harry mi się przygląda. Uśmiechnął się i uniósł dłoń, dotykając nią mojego policzka. Przyciągnął moją twarz do swojej i złączył na krótką chwilę nasze usta.

- Już dawno nie było ci w czymś tak ładnie jak w tej sukience - oznajmił i wolną dłonią musnął nagiej skóry mojego uda.

- Dzięki - rzekłam, obdarowując go od razu pocałunkiem. Miałam na sobie najzwyklejszą sukienkę. Była w błękitnym odcieniu i opinała delikatnie moje biodra. Jej rękawy i dekolt zdobiła biała koronka.

Pogłębiłam pocałunek, zaciskając swoje palce na jego szczęce i stawając na palcach. Harry oparł się o blat kuchenny i rozchylił lekko wargi, pozwalając mi na przejęcie kontroli. Wsunęłam swój język zwinnie między jego wargi i naparłam na niego jeszcze bardziej. Owinął swoją rękę wokół mojej talii, chcąc mi pomóc w podtrzymaniu równowagi.

Ekspres kawowy zaczął piszczeć i dopiero wtedy oderwałam się od mężczyzny, ciężko dysząc. Podmienił filiżanki i wcisnął jakiś guzik, trzymając mnie blisko, a ja w między czasie miałam chwilę, aby odetchnąć. Nie spuszczałam z niego wzroku.

- Jeszcze moment - powiedział, zauważając moje wyczekujące spojrzenie. Usłyszałam dźwięk ubijania mleka i zaraz odstawił dzbanuszek. Przynajmniej tak mi się zdawało. Uniósł do góry palca, na którym znajdowało się trochę ubitej pianki. Złapałam za jego nadgarstek i zlizałam biały puch z jego palca, pozostawiając go na chwilę w buzi i zasysając policzka. Widziałam, jak nerwowo przełyka ślinę. - Nie rób tak.

- Jak? - zapytałam niewinnie, marszcząc brwi. Sięgnęłam za siebie, aby zebrać z mleka trochę więcej pianki i tym razem włożyłam własnego palca do ust, spoglądając przy tym w oczy szatyna.

- Nie drocz się ze mną. - Wypuszczając moje ciało ze swojego uścisku. Prychnęłam, łapiąc za jego rękę, kiedy chciał mnie wyminąć. - To nie jest zabawne.

- Masz rację - odparłam, układając jego dłoń na swoim biodrze i przesuwając ją na swój tyłek. Rozszerzył oczy. - Byłam niegrzeczna. Chyba... - Oblizałam wargi. - należałoby coś z tym zrobić.

- Nienawidzę cię. - Odskoczył ode mnie i szybko zmierzał w stronę wyjścia z kuchni. - Zanieś kawę na taras, zaraz wrócę.

- Idziesz po pasek? Możesz użyć dłoni - dodałam złośliwie i zobaczyłam już tylko wystawionego w moją stronę środkowego palca, a zaraz całkiem zniknął za ścianą. Zaczęłam się śmiać.

Fleurs Séchées // h.s.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz