Jak uchili Bóg mi nieba,
podaruje kromkę chleba,
gdy mi więcej trochę trzeba
da mi miłość prosto z drzewa.
Tak doceniam dzień mój cały,
marzą się mi znów migdały,
jeden wielki drugi mały.
Na kredensie muchy stały,
upał skromnie ten przetrwały.
Słonko mi za oknem świeci,
na podwórku bawią dzieci.
Pies po domu sobie lata,
i tak lecą sobie lata,
od złej zimy aż do lata.
Wiosna tańczy wciąż tak w koło,
bardzo miło i wesoło.
Jest mi błogo, nie jest źle.
Ziemie dotknąć ręką chce.
Wiatr coś szepcze mi na ucho,
pije wodę bo wciąż sucho.
Podjadając coś powoli,
życiem cieszę się dowoli.
CZYTASZ
Karygodnie Trochę Trudna Poezja
Poetry(Jestę poetę) Kamil bo tak mnie nazwano. Moją poezje nazwij proszę jak chcesz :) Ja nazywam ją poezją surrealistyczną, ale są wiersze też inne oczywiście. Byłbym wdzięczny za jakąkolwiek reakcje.