(🤍)

54 0 0
                                    

Chciałem jak Vivaldi, co komponował 4 pory roku.
Chciałem jak Wisława, trzymać Cię przy boku.
Być dialogiem rozmów, niczym Szekspir przy Hamlecie,
jednak moją muzą, była tęsknota za sercem,
które nasyca, ale i po kawałku tnie Cię.
Jak by to było gdy by Cię nie było,
czy było by miło,
czy by mi się śniło,
że ożyło coś we mnie bardziej żywego.
Jak nazwać uczucie,
gdy brak najbliższego,
kolegi wiecznego, serduszka małego,
co szepcze mi coś, od tak najdroższego.
Nie dotknę a Czuję.
Cisza a słyszę.
Jak echo mi wraca,
chociaż nie krzyczę.
Nie przełknę jeszcze, a mi smakuje.
Wiem co w nim mam,
choć w sumie to nie wiem.
Ono same - ja sam.
Niczym dwa odległe wszechświaty, które patrzą na siebie.
Ziemia, która niema nieba a marzy o niebie.
Wciąż patrzy muzyką, jak delikatnie oddechem oprószone kwiaty.
Szukam i znajdę Cię wszędzie,
chce dotknąć ten raz i wziąć Cię do chaty.
Powiedz proszę me pozłotko złociutkie, czy liczą się lata.
Która godzina i rok i dzień jaka data.
Chodzę przy Tobie, mam łapy,
Ty łaty.
Jutro pragnę Cię objąć i czuwać, potem dojść.
Nie ! Odejść!
I Wrócić.
Ponownie...
W zaświaty. (🤍)

Karygodnie Trochę Trudna PoezjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz