8

684 57 2
                                    

Obraz był rozmazany. Nie potrafił skupić wzroku na tyle, żeby dostrzec co dzieje się za Hermioną. Sytuacji wcale nie polepszał fakt, że słyszał wkraczających aurorów oraz wydawane rozkazy.

Hermiona próbowała chyba wytrzeć mu twarz, więc blizna musiała się ponownie otworzyć. Żaden z magomedyków nie wiedział jak się jej pozbyć, a kremy, które polecali, tylko drażniły delikatną skórę wokół. Z zaczerwieniami była jeszcze łatwiejsza do rozpoznania, więc po prostu zaniechał prób pozbycia się jej i po prostu zapuścił grzywkę.
Hermiona mówiła, że dłuższe włosy dodały mu uroku. Nie był tylko pewien czy są poręczne, bo wyraźnie czuł, że krew posklejała całą jego grzywkę.

- Wszyscy cali? – spytał zaskakująco zachrypniętym głosem.

- Draco nie zdążył się schować, ale w zasadzie nikt nie został przez ciebie poważnie ranny – odparła Hermiona, biorąc głębszy wdech.

- Śmierciożercy? – spytał dalej.

- Nieprzytomni – odpowiedziała i próbowała zaprotestować, gdy z trudem podnosił się z podłogi.

Gruz z fontanny boleśnie wbijał mu się w plecy.

Pobojowisko niczym nie przypominało ministerialnego parteru. Kilka ciał leżało niedaleko niego i rozpoznał jednego z reporterów, którzy próbowali przeprowadzić z nimi wywiad. Mężczyzna leżał co prawda twarzą do ziemi, ale Harry zapamiętał pstrokatą marynarkę, która musiała być modna w jakiejś części globu.

Lucjusz pomagał wstać ogłuszonemu Draco, gdy aurorzy aportowali się ze śmierciożercami zapewne prosto do cel. Pole deportacyjne Azkabanu rozciągnięto tak bardzo, że teraz na wyspę docierano łódkami. Ale dzięki temu nikt żywy sam się z niej już nie wydostał. Nie chciano powtórki z jego szkolnych czasów.

Hermiona kurczowo ściskała jego rękę, więc starał się uśmiechnąć, chociaż ból w jego czole wciąż pulsował. Nie znosił tego uczucia pewnie na równi ze śmierciożercami, które je wywoływali. Co zaskakujące – dopiero teraz zdał sobie sprawę, że nigdy nie odczuwał dyskomfortu przy Draco czy Lucjuszu. A obaj na pewno mieli znaki.

- Powinniśmy przenieść się do Świętego Mungo – zaczęła Hermiona. – Krwawisz – dodała.

- Mam dość skrzydeł szpitalnych i uzdrowicieli. To tylko blizna – westchnął, przecierając czoło.

Błysnął flesz i Hermiona zaklęła tak szpetnie, że prawie sam się przestraszył. Fotograf jednak daleko nie odszedł powstrzymany przez Lucjusza Malfoya. Mężczyzna złapał pismaka za nadgarstek i musiał mocno ścisnąć, bo oczy fotografa zrobiły się wielkie jak spodki. I Harry'ego zapewne rozbawiłaby cała sytuacja, gdyby nie fakt, że ciemniało mu przed oczami. Czuł się wyzuty z magii.

- Nie masz wstydu? – warknął Lucjusz.
Harry słyszał go bardzo wyraźnie.
- Jak się nazywasz? Uważaj się za zwolnionego – mówił dalej Malfoy. – Ukryłeś się gnido z nadzieją na sensację?

Fotograf uciekł. Harry inaczej nie potrafił nazwać tego nagłego odwrotu. Draco chwiał się tymczasem na nogach i rozglądał wokół, jakby nie do końca rozumiał co się tak naprawdę stało. I to też rozbawiłoby Harry'ego, gdyby nie to, że jego dłonie znowu mrowiły.

- Nie do wiary – westchnęła Hermiona. – Wróciła ci moc, prawda? Poczułam to, gdy tylko się ponownie pojawiła – dodała.

Harry faktycznie mógł się już w pełni wyprostować, a jego ręce nie drżały tak bardzo. Magomedycy nareszcie się pojawili, ale odesłał ich jednym skinieniem dłoni w kierunku leżących na podłodze. Sam im nie potrafił pomóc. Jego kompetencje nie sięgały tak daleko. Nie był Dumbledore'em, który zawsze wiedział co robić i znał setki eliksirów, które miały uczynić świat lepszym.

Powinności - LucarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz