Śmierciożercy nie próżnowali. Donoszono o tym, że widziano Bellatriks w przeróżnych częściach kraju. Wyłapano prawie wszystkich czołowych zwolenników Voldemorta dzięki Lucjuszowi, który poznał ich kryjówki. Informacje zostały przekazane do Biuru Aurorów, które skrzętnie je wykorzystało.
Bellatriks wraz z mężem stali się najbardziej rozpoznawanymi twarzami i chociaż widziano ich w tych czasach niemal wszędzie łącznie z Pokątną, Harry nie wierzył nawet w połowę tych doniesień. Może i Lestrange była szalona, ale nie nazwałby jej głupią. W tym wszystkim była pewna metoda. Jej działania były nastawione na maksymalne zniszczenia i sianie zamętu, ale najwyraźniej nie wybierała się prędko do Azkabanu.
Harry wątpił, aby udało się im schwytać ją żywcem.- Miałeś wieści od Ginny? – spytała Hermiona, odbierając mu Proroka Codziennego.
Ich wspólne poranne herbaty stały się szybko rytuałem, bez którego nie potrafili wyjść do pracy. Zaczynał dostrzegać, że utarte schematy pozwalały mu na lepsze wykorzystanie czasu. W czasie śniadania zawsze przeglądał prasę i rozmawiali o bieżących wydarzeniach z Hermioną. Potem w drodze do swojego gabinetu w Ministerstwie, ustalali plan dnia. Popołudniami przeważnie rozdzielali się, ponieważ Hermiona wciąż próbowała rozpracować klątwy jakie uderzyły w niektórych uczestników bitwy o Hogwart, którzy wciąż przebywali pod opieką uzdrowicieli. Harry najczęściej zostawał sam nad ustawą, ale podejrzewał, że teraz więcej czasu zacznie spędzać z Lucjuszem i Kingsleyem. Terry zapowiedział, że wpadnie do niego, gdy tylko znajdzie chwilę i przyprowadzi Hespera, aby mogli uzgodnić szczegóły.
Harry'emu nie umknęło, że Hermiona od czasu ostatniej rozprawy, nie korzystała ze stołówki. I wiedział, że nie mogło chodzić wyłącznie o to, że teraz gapiono się na nią na korytarzach Ministerstwa. Gdyby ją to dotykało, nie wychodziłaby do pracy. Miała prawo przenieść lub nawet zawiesić wykonywanie obowiązków na czas ciąży. Nie miałby jej tego nawet za złe. Jednak ona uparcie brnęła do przodu. I taką Hermionę znał.
Coraz częściej dostrzegał też Draco kręcącego się po piętrze dla radnych. Departamenty zajmowały niższe poziomy, ale Malfoy zawsze zdawał się być w drodze od lub do ojca. I witał się z nimi jak gdyby nigdy nic.
- Wyjechała z drużyną kilka tygodni temu. Rozmawiałem z nią przez Fiuu przed ukazaniem się artykułów w Proroku – odparł, upijając kolejny łyk.
Zaczynał się przyzwyczajać do tego smaku. Nie przepadał za ziołowymi herbatami, ale one naprawdę pomagały. Czuł się po nich spokojniejszy. Hermiona twierdziła, że wiele go omija, bo ona w pierwszym etapie ciąży była nerwowa i rozedrgana, ale on upierał się bardziej przy tym, że wszelkie emocje pochłonęły częste zmiany w ich życiu. Walki toczone na naprawdę różnym gruncie z nieoczekiwanymi przeciwnikami.Gdyby przeżył chociaż jedną więcej huśtawkę nastroju, mógłby się z niej nie podnieść.
- Napisała do mnie – poinformowała go nagle Hermiona, więc odłożył filiżankę, skupiając się kompletnie na niej.
Wyglądała na nieporuszoną, ale znał ją o wiele lepiej. I rzadko dawał się nabrać na jej poważne wyrazy twarzy. Kto chociaż raz widział ją roześmianą, wiedział jak wiele jest w niej ciepła i radości z życia. Chłodna fasada intelektualistki nigdy go nie przekonywała.
- Jest oburzona. Trochę tym co zrobił Ron, a trochę tym, że nie powiedziałam jej – ciągnęła dalej jego przyjaciółka. – Do Bułgarii wieści docierają późno, ale kiedy już dostała do rąk Proroka szlag ją trafił.
- To dobrze – odparł.
- Molly jest innego zdania – westchnęła Hermiona. – Ron obrał drogę obrony. Zaklęcie którego użył miało chronić, ale ponieważ było między nami trudno, mogłabym źle odebrać jego intencje, więc...

CZYTASZ
Powinności - Lucarry
FanfictionLuciusz Malfoy/Harry Potter SLASH z dodatkiem dramione, Doroślej o Złotym Trio... polityczna opowieść o poszukiwaniu sensu w całym bezsensie i budowaniu z popiołów... Wygimnastykowane uda mężczyzny przycisnęły się do jego nóg i ten sam słodkawy zap...