37

942 64 1
                                        

Lucjusz obudził się nagle, kompletnie nie będąc pewnym co tak dokładnie wytrąciło go ze snu. Spodziewał się płaczu dziecka, ale James spał spokojnie – jak nigdy. Natomiast włosy Harry'ego łaskotały go w nos. Nie przypominał sobie, aby kładł się na łóżku. I na pewno nie zrobiłby tego w ubraniu. Jego ciało było całe zesztywniałe, ale bardziej miało to coś wspólnego ze spodniami, których pasek wbijał mu się w brzuch – niż faktem, że leżał wyciągnięty pod dziwnym kątem. Harry zajmował zaskakująco sporo miejsca jak na tak niskiego mężczyznę.

Lucjusz obserwował jego twarz z bliska, nie wiedząc za bardzo czy nie powinien się odsunąć. Jakoś w czasie nocy migrowali w swoją stronę i chłopak trzymał swój policzek oparty o jego ramię. Czuł na obojczyku jego ciepły oddech i gdyby tylko wyciągnąłby dłoń, mógłby go objąć.

James wybrał doskonały moment, aby zacząć płakać, rozwiązując jego problem związany z tym, co powinien zrobić. Podniósł się, budząc przy tym Harry'ego, ale zanim chłopak otworzył oczy – on był już przy łóżeczku.

- Śpij – powiedział tylko, ale Harry ziewnął i przeciągnął się.

Zaczynało świtać i Lucjusz zaczął zastanawiać się jak długo wytrzymają to tempo. Narcyza korzystała z pomocy skrzatów, ale przez pierwsze tygodnie nie spuszczali z Draco oka. Martwili się, że szaleństwo Bellatriks stanie się bardziej widoczne, gdy ich pierworodny pozostanie niepilnowany. Lestrange'owie starali się o własnego potomka od lat i bezskutecznie. Bellatriks zaczynała obwiniać każdego włącznie z samą Narcyzą. Twierdziła, że rzucili na nią klątwę, aby odebrać jej szczęście, które się jej należało.
Osobiście sądził, że tak lojalna służba Czarnemu Panu odbiła się nie tylko na jej zdrowiu psychicznym, ale również fizycznym.

I jedna ze starszych skrzatek zapewne mogła czuwać przy Jamesie, ale jakoś nie wyobrażał sobie, aby ich dziecko miało znajdować się w innym pokoju. Przynajmniej nie teraz, gdy James był tak drobny i bezradny. Wiedział, że jego syn urodził się zbyt wcześnie, ale nie było to aż tak niepopularne. Granger również wydała na świat wcześniaki. Stres związany z wojną i rozwodem musiał się na niej w końcu odbić i robiła wszystko, aby jej dzieci nadrobiły ten czas. Eliksiry, które dodawała do mleka znał doskonale – wzmacniające, z witaminami. Zawsze zastanawiało go jak mugole wychowywali dzieci.

- Świta – powiedział Harry, stając koło niego nagle.

I Lucjusz nie mógł nie zwrócić uwagi na fakt, że chłopak trzymał się prosto, a wcześniejsza bladość znikła prawie całkowicie. Na jego policzkach nadal gościł ten rumieniec tak charakterystyczny dla snu. W zasadzie nawet dostrzegał odbity na skórze Harry'ego wzór, który nieodłącznie kojarzył mu się z fakturą własnej koszuli.

- Świta – potwierdził, zerkając za okno.

Harry stał tak blisko niego, że niemal czuł ciepło jego ciała.

- Pomyślałem... - zaczął chłopak i Lucjusz odwrócił się w jego stronę.

- Tak? – spytał.

Harry wpatrywał się w niego z wyraźną niepewnością. Wzrok chłopaka spoczął na dziecku, a potem znowu na nim.

- Nie możesz spać na fotelu – powiedział w końcu Harry, podejmując najwyraźniej jakąś decyzję. – Wiem, że chcesz się zajmować Jamesem i doceniam twoją pomoc. Jednak cały czas pracujesz. Nie możesz spać na fotelu. A ja nie wiem czy będę w stanie lewitować cię do łóżka – przyznał i na jego policzkach pojawił się rumieniec.

Lucjusz nie był nawet zaskoczony. Nigdy nie lunatykował.

- To łóżko jest spore... - Harry zaczynał się jąkać i to nie było coś, do czego Lucjusz był przyzwyczajony. – Pomyślałem, że... To znaczy... To całkiem racjonalne, ale nie wiem...

Powinności - LucarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz