18

646 61 7
                                    

Potter musiał stanowić zagadkę dla każdego, kto kiedykolwiek się z nim zetknął. Lucjusz nie był wyjątkiem. Obserwowanie jak chłopak porusza się z coraz mniejszą ostrożnością po swoim własnym domu dziwnie na niego wpływało. To jak Potter oswajał się z całą atmosferą domu, jego zakamarkami i zaklęciami, które wciąż gdzieniegdzie nie straciły swojej mocy.

Gdyby ktoś jeszcze kilka tygodni wcześniej spytał go czy spotka się z Harrym Potterem, odpowiedziałby, że na pewno nie. Chłopak nie był zainteresowany polityką, więc i jego sporą częścią życia. Obaj wiedzieli, że tamta noc była błędem, ponieważ do niczego dobrego nie prowadziła, a mogła przynieść tylko niepotrzebne kłopoty.

Potter był młody. Nieukształtowany. Zapewne wciąż szukał miłości swojego życia. Kogoś w swoim wieku, kto zobaczyłby w nim nie tylko Wybrańca, chłopca, który dwukrotnie pokonał Voldemorta, ale też mężczyznę, którym Potter bez wątpienia był. Udowadniał to każdym dniem, w którym wspierał Granger, a nie uniesieniem różdżki. Tym jak przyjmował porażki, a nie zwycięstwa, ponieważ tych w życiu bywało niewiele.

Lucjusz szybko zauważył, że Potter nie poddawał się łatwo. Chłopak potrafił ledwo trzymać się na nogach, gdy pierwszy raz wypowiadał w kółko tę samą sentencję. Za każdym razem z delikatnym błędem, który Lucjusz mu wykazywał. Sądził, że po dziesiątym razie różdżka Harry'ego zostanie skierowana w jego stronę, widział jak zdenerwowany jest chłopak. Potter jednak zamknął oczy i potrząsnął głową, jakby chciał wyrzucić z niej wszystkie myśli, a potem po raz pierwszy tego dnia wypowiedział całą formułę poprawnie i drzwi ukrytego pokoju ukazały się ich oczom.

Potter spojrzał na niego szczęśliwy niczym dziecko oglądające czarodziejski cyrk.

- Dziękuję – powiedział chłopak zachrypniętym głosem.

Lucjusz sądził, że to jedyne pomieszczenie, które odkryją tego dnia. Był nawet przygotowany do tego, aby siłą wyciągnąć chłopaka z domu, ale z coraz większą łatwością odblokowywał kolejne pomieszczenia. Jakby teraz było z górki.

Obecnie dom posiadał nawet swoje ostatnie piętro. Lucjusz nie mógł uwierzyć, że poszło im tak łatwo. Potter wydawał się zadowolony, dziwnie dumny z każdej kropli potu, którą tutaj wylał. Lucjusz ograniczył się do cichych gratulacji, ponieważ nie wiedział tak naprawdę jak rozmawiać z chłopakiem. Czasami miał wrażenie, że Potter podczas ich rozmów wędruje pamięcią naprawdę daleko. W okolice tej nocy, która nigdy nie powinna się przydarzyć. A jednak chłopak nie próbował na siebie zwrócić jego uwagi.

I Lucjusz wiedział, że pomylił się podczas tamtego spotkania w gabinecie. Potter musiał go omyłkowo zaliczyć jako swojego przyjaciela. Ponieważ to oni sobie wzajemnie pomagali. A Granger ewidentnie zrobiłaby dla chłopaka wszystko tak samo jak on dla niej. Może w tym tkwiła siła Gryfonów.

Potter stanowił dla niego zagadkę, ponieważ mógłby mieć wszystko, gdyby chciał. A on wybrał podrzędną pozycję w Wizengamocie i projekt, który wymagał miesięcy o ile nie lat pracy. Nikt nie pisnąłby słowa, gdyby chłopak przestał przychodzić na zebrania, ale on był na każdym. Swingwood poinformował go, że Potter bywał na nich nawet częściej niż on sam – przewodniczący.

I sprawa z szatami. Lucjusz sądził, że po jego uwadze chłopak po prostu zamierzał zakpić z czarodziejskich zwyczajów. Jednak ciemne proste szaty stały się nieodłącznym punktem jego ubioru. Chłopak początkowo nie radził sobie z chodzeniem w nich. Widać było brak wprawy, a co za tym idzie brak gracji, ale szybko opanował podstawy, co pomogło mu nie potykać się na każdym kroku o własne nogi. Na pewno przydatne.

W Potterze nie było tego buntu, który obserwował przez lata, nawet wtedy gdy walczyli z szaleńcem. Ogień wciąż błyskał w tych zielonych tęczówkach, ale został poskromiony przez coś, co Lucjusz nazwałby dorosłością.
Wiele działo się przez ostatnie tygodnie. Potter raz w tygodniu bez słowa komentarza schodził z nimi do sfery, oddając odrobinę swojej magii. Chłopak nie zauważał nawet, że cokolwiek zostawało mu zabrane. On sam przeważnie czuł się po tym wyzuty z sił i wracał do domu, żeby posiedzieć z kieliszkiem wina przy kominku.
Potter jednak pozostawał w Ministerstwie do późnych godzin, jak mu doniesiono nie tak dawno.
Lucjusz nie wiedział czy czcić Weasleya za to, że sprowokował u Pottera przyspieszony kurs dorastania czy przeklinać go za fakt, że chłopak utracił ostatnie lata szaleństwa młodości, które powinien był wykorzystać w łóżkach nieznajomych. Może nie w wieku Lucjusza, którzy chcieliby go wykorzystać jakoś do swoich celów, ale rówieśników z Hogwartu – młodych i nieszkodliwych przez braki powiązań.
Potter jednak się opierał. Albo nie zauważał jak wiele osób zwracało uwagę na niego na korytarzach lub nie chciał zauważać. Kolejnych ministerialnych urzędników, którzy przychodzili do tamtego gabinetu przez przypadek lub po to, aby Potter złożył podpis pod jakimś nieznaczącym dokumentem. Ich wymówki musiały być coraz bardziej skomplikowane, ponieważ Harry czytał wszystko.

Powinności - LucarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz