29

754 60 5
                                        

Harry obudził się zdezorientowany. Wokół panowała ciemność i jedyne źródło światła w pomieszczeniu stanowiła niewielka świeczka. Sięgnął po swoją różdżkę intuicyjnie, czując się zagrożonym, ale jego ręka nie namacała jedynej broni, jaka mu pozostała. Jego moc nie śpiewała mu jak zawsze, starając się odwrócić jego uwagę, gdy próbowała wyjść na zewnątrz. Pozostał sam i bezbronny.

Zmrużył oczy, starając się dostrzec kto siedzi na fotelu i ze zdumieniem odkrył, że patrzy na śpiącego Draco Malfoya. Próbował się podnieść, ale był tak wyczerpany, że jego ręka osunęła się bezwładnie na prześcieradło. Chyba ten niewielki ruch obudził Draco, bo chłopak poderwał się na równe nogi, jakby wyszedł z jakiegoś okropnego koszmaru.

- Potter – zaczął Draco. – Harry, jesteś przytomny? Zawołać Hermionę?

Potrząsnął przecząco głową. Musiało być dość późno, a czuł, że zaraz i tak zaśnie. Nie było sensu jej kłopotać.

- Co się stało? – wychrypiał.

- Prócz tego, że cała delegacja zobaczyła, że to nie są plotki o twojej nieśmiertelności? – prychnął Malfoy.

Harry nagle przypomniał sobie klątwę, która w niego uderzyła i zamarł. Czuł jak dziecko kurczy się w nim i była to bardziej kwestia mocy, która walczyła z zaklęciem. I nerwowo dotknął swojego brzucha, zastanawiając się w panice co się tak naprawdę stało.

Draco musiał w lot pojąć, że szukał skutków klątwy, bo położył mu rękę na nadgarstku, skutecznie unieruchamiając.

- Spokojnie. Hermiona powiedziała, że nic ci się nie stało – odparł Malfoy takim tonem, jakby uspakajał płaczące dziecko. – Przeprowadziła skany i nie pozwoliła Uzdrowicielom cię dotknąć – dodał.

Harry skinął głową i zmarszczył brwi, wpatrując się w zmęczoną twarz Draco. Malfoy nie wydawał się wiedzieć, ale jednak strach w nim pozostał. Chłopak był w końcu mistrzem w ukrywaniu emocji.

- I jakkolwiek miło wiedzieć, że jesteś odporny na klątwy – zaczął Draco, wycofując się odrobinę, aby dać mu przestrzeni. – I naprawdę jestem ci wdzięczny, że uratowałeś mojego ojca... Hermiona traktuje cię jak członka rodziny i... I ja też – powiedział Malfoy, jakby kosztowało go to wiele. – Nie musisz być zawsze bohaterem – dodał.

Harry nie wiedział co powiedzieć. Nie myślał, gdy zasłonił Lucjusza. Miał pewne podejrzenia, że Voldemort zabezpieczył się przed buntem swoich poddanych. I Mroczne Znaki jednocześnie tak dozowały magię śmierciożerców, że nie mogli otwarcie wystąpić przeciwko niemu, ale to była tylko teoria. Której nigdy nie sprawdzili z oczywistych względów. I zapewne wyglądało to tak, jakby kolejna z Avad okazała się na nim nieskuteczna. Jednak ilość mocy, która została mu zabrana, przeraziła nawet jego. Nie potrafił nawet kiwnąć palcem.

- Gdzie jest moja różdżka? – spytał i odchrząknął.

Nawet mówienie sprawiało mu trudność.

- Mój ojciec ją ma – odparł Draco spokojnie. – Potrzebujesz czegoś? Wody? Jedzenia? Mam eliksiry...

- Nie. Zasypiam – poinformował go, układając się wygodniej.
Jeśli dziecko żyło –to było najważniejsze.

ooo

Kiedy obudził się po raz kolejny – w pokoju było całkiem jasno i to Hermiona powitała go ze łzami w oczach. Czuł jej chłodną dłoń na czole i instynktownie przysunął się bliżej. Jego ciało było dziwnie rozpalone.

- Harry – westchnęła. – Tak bardzo mnie przestraszyłeś.

- Ale jestem cały – odparł. – I w gorączce – dodał, widząc, że przygotowała już okłady.

Powinności - LucarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz