Harry przeciągnął się, starając się wyzbyć zesztywnień w mięśniach, ale okazało się to niemożliwe. Otworzył oczy, zaskoczony trochę, że słońce oświetla nie tę część jego twarzy co zawsze. Pomieszczenie wydawało mu się zupełnie obce. Ciężkie zasłony, firany i zdobienia nie były czymś co wybrałby dla swojego domu.
Zamarł, gdy wspomnienia wczorajszego wieczora wróciły do niego.
Jego szata, wyczyszczona zapewne przez noc przez skrzaty, leżała już gotowa na oparciu krzesła. Rana na czole musiała się już goić, bo czuł charakterystyczne swędzenie, do którego zdążył się już przyzwyczaić. Nigdy nie rozumiał dlaczego blizna się otwierała, ale Hermiona tłumaczyła to tym nienaturalnym połączeniem z Voldemortem, które miał od lat. Nawet teraz cząstki jego magii żyły i logicznym byłoby, gdyby starał się wszystkich śmierciożerców zamknąć w Azkabanie, wyizolować od siebie, aby spokojnie żyć.
To były jednak tylko teorie, ponieważ zarówno Znak Draco czy Lucjusza nie wzbudzał w nim żadnych emocji. Coś podobnego mógł powiedzieć na temat Snape'a, ale mężczyzna nie żył.
Skrzat zmaterializował się w pomieszczeniu z cichym pop, tak charakterystycznym dla tych stworzeń.- P-pan p-prosi n-na śśśśśniadanie – wyjąkał elf domowy.
Harry nawet nie pytał o kogo chodzi. Nie miał pojęcia dlaczego w ogóle zgodził się zostać na noc w tym domu. Możliwe, że był półprzytomny i półświadomy. Wszystko z wczorajszego wieczora pamiętał jak przez mgłę. Kingsley i Lucjusz byli chyba tymi, którzy go znaleźli. Nie sądził nawet, że zaczną go szukać tego samego dnia.
Poczekał aż skrzat zniknie z jego pokoju i wstał, czując jak jego kolana uginają się pod nim. Dopiero teraz czuł jak bardzo obolały był. Kilka kolejnych godzin snu na pewno by mu nie zaszkodziło, ale musieli z Hermioną wracać. Nie chciał zostawać w dworze Malfoyów ani chwili dłużej. Wiedział, że strach, że Lucjusz cokolwiek odkryje był tylko zwykłą paranoją bez podstaw, ale jednak i tak spędzał z mężczyzną zbyt wiele czasu.Widywali się podczas spotkań Wizengamotu, Lucjusz pomagał mu przy przygotowaniu domu i omawiali razem szczyt dyplomatyczny. Nie sądził, aby uwolnił się od mężczyzny w czasie trwania tej konferencji. Jak przedtem prawie nie widywał Malfoya, teraz on zdawał się być wszędzie. Może po prostu nie zauważał mężczyzny podczas wcześniejszych balów i ich wzajemny stosunek do siebie uległ zmianie, gdy obudził się skacowany w domu Amelii.
Hermiona uznałaby, że to miało sens. Dla niego jednak to wciąż było za mało i najchętniej wróciłby do status quo ante bellum.Wsunął na siebie szatę i wziął głębszy wdech, wpatrując się w swoje zmęczone odbicie.
ooo
Hermiona poderwała się na równe nogi, gdy wszedł do sporej sali, która zapewne spełniała rolę jadalni. Lucjusz i Draco zajęci byli omawianiem jakiegoś artykułu w Proroku, ale umilkli na jego widok.
- Harry – zaczęła jego przyjaciółka, ale machną ręką, gdy próbowała odgarnąć jego grzywkę.
Rana nie zasklepiła się do końca, czuł to wyraźnie.
- Nic mi nie jest – odparł spokojnie. – Poobijany i zmęczony. Nic czego kilka dni spokoju nie załatwi – dodał, widząc wątpliwość w jej oczach. – Komu powinienem dziękować za ratunek? – spytał, spoglądając na obu Malfoyów.
Usta Lucjusza drgnęły tak, że był pewien, iż mężczyzna powstrzymał uśmieszek.
- Obaj wiemy, że nie potrzebowałeś ratunku – odparł Lucjusz, lustrując go wzrokiem.
Draco wydawał się zaniepokojony, ale w zasadzie chłopak był pewien jeszcze wczoraj, że Voldemort powrócił. Harry nosiłby w sobie podobną wątpliwość, gdyby nie poczuł, że gad rozstaje się z tym światem na dobre. Horkruksy zostały zniszczone. Każdy jeden – nawet ten, który znajdował się w nim, a o którym nie wspominali głośno.

CZYTASZ
Powinności - Lucarry
FanfictionLuciusz Malfoy/Harry Potter SLASH z dodatkiem dramione, Doroślej o Złotym Trio... polityczna opowieść o poszukiwaniu sensu w całym bezsensie i budowaniu z popiołów... Wygimnastykowane uda mężczyzny przycisnęły się do jego nóg i ten sam słodkawy zap...