Kingsley nie wiedział nic ponad to co sami wiedzieli. Lucjusz nie był nawet bardzo zaskoczony. Szef Biura Aurorów był fatalnym politykiem. Jak każdy, kto wolał posługiwać się różdżką niż słowem – przechodził od razu do meritum, skutkiem czego nie miał zbyt wielkiego poparcia w Wizengamocie, co jednak nie przeszkadzało mu w dalszym wnioskowaniu o dodatkowe fundusze.
Lucjusz rozumiał, że nominowano Kingsleya za jego doświadczenie w boju, ale mężczyzna był niezdolny do wyciągania informacji z ludzi bez pomocy Veritaserum. Pojenie gości szczytu jednak podobnymi miksturami było jednak karygodne. A przynajmniej gdyby ktoś się zorientował.Harry siedział na swoim ulubionym fotelu naprzeciwko kominka z filiżanką w dłoni. Herbata ewidentnie mu smakowała, co cieszyło Lucjusza. Nie ukrywał nawet jak bardzo zależało mu na reakcji chłopaka. A ten miał w kącikach ust błąkający się uśmiech, co mówiło wszystko.
Przyjemnie było raz w życiu nie kluczyć między prawnymi klauzulami nawet podczas spotkań z kimś, z kim planował przyszłość. Nie wątpił, że Potter nie okłamałby go. Chłopak był zbyt szczery i jego intencje na pewno były czyste. Nigdy do tej pory nie wahał się wygarnąć Lucjuszowi prawdy prosto w twarz i zaczynał to doceniać.
- Co u Norwegów? – spytał Kingsley. – Nie umknęło nam, że dogadujecie się całkiem dobrze – dorzucił mężczyzna tonem, który nie pozostawiał wiele do dopowiedzenia.
Harry zaczerwienił się lekko, odkładając swoją filiżankę na stolik.
- Ty też? – westchnął chłopak. – Nie umawiam się z Halvorem. A Halldor wcale nie zamierza mi wcisnąć swojego syna... Po prostu dobrze się dogadujemy, co chyba oznacza, że robię dobrą robotę, bo o to nam chodziło przez cały czas, nieprawdaż? – spytał retorycznie Harry, ewidentnie kpiąc z nich. – Nie interesuje ich nic. Kompletnie nic. Przybyli, ponieważ chcieli rozeznać się w sytuacji. Jeśli Bellatriks była kiedykolwiek w Norwegii, nie widzieli ich. Nikt z tamtejszych czarodziejów się z nią nie spotkał, a Halldor obiecał, że poinformuje kolejne wioski, w których mieszkają magiczni.
- Niczego nie chcą? – upewnił się Lucjusz.
Harry zmieszał się i polizał wargi jak zawsze nerwowo, gdy nie wiedział jak sformułować swoją wypowiedź. Lucjusz był tak obznajomiony z jego reakcjami, że powinno go zaskoczyć, iż nie zauważył swojej fascynacji chłopakiem. Może brał to jako ciąg dalszy emocji związanych z nocą, którą spędzili wspólnie. Seks jednak nie zostawiał takiej dawki uczuć, tego przyciągania, które czuł teraz. Nie sprawiał, że nie potrafił nie wodzić za Harrym wzrokiem nawet gdy znajdowali się w sali pełnej ludzi.
- Chcieliby stałego kontaktu z naszą społecznością – odparł Harry, ewidentnie ważąc słowa.
- Ambasadora – odgadł Boot.
Możliwe, że Niewymowny wiedział od razu. Oczywiście dom Pottera był zabezpieczony przed zaklęciami podsłuchującymi, Draco upewnił się, że takowych nie nałożono, gdy nad barierami pracował Hitchens, ale jednak wciąż Lucjusz miał wątpliwości. Granger od czasu zmiany pracy mogła być poza obiegiem informacji i chociaż znała standardowe czary, Niewymowni zajmowali się głównie udoskonalaniem ich. Nigdy nie można było być pewnym co chowają w zanadrzu.
Sam swój dom skanował przynajmniej raz w tygodniu, a wiele drogich artefaktów sprawiało, że trudno było komuś z poza rodziny działać na ich terenie magią. Zaklęcia bywały słabe. Trzymały krótko i alarmowały właściciela.
- Dokładnie – odparł Harry, a jego głos miał jakieś takie dziwne brzmienie, które od razu zwróciło uwagę Lucjusza.
- Zaproponowano ci tę posadę – stwierdził bez żadnej wątpliwości.
Harry uśmiechnął się i wzruszył ramionami, jakby tyle miał na ten temat od powiedzenia.

CZYTASZ
Powinności - Lucarry
FanfictionLuciusz Malfoy/Harry Potter SLASH z dodatkiem dramione, Doroślej o Złotym Trio... polityczna opowieść o poszukiwaniu sensu w całym bezsensie i budowaniu z popiołów... Wygimnastykowane uda mężczyzny przycisnęły się do jego nóg i ten sam słodkawy zap...