Rozdział 3: Marcel

156 11 5
                                    

W kawiarni Spreso panował przyjemny i spokojny klimat. Od razu poczułem znajomy zapach parzonej kawy, starych mebli i czegoś na wzór olejków zapachowych lub kadzideł, ale nie dostrzegłem ich źródła. Nataniel rozejrzał się uważnie i atmosfera od razu podziałała na niego trochę sennie, bo zmrużył oczy.

— Spać mi się chce — rzucił.

— Napijesz się kawy i ci przejdzie.

— Nie pijam kawy...

— Tanek? — usłyszałem, gdy rozglądaliśmy się za jakimś miejscem. Razem z Natanem przenieśliśmy wzrok za bar, gdzie stał młody chłopak, podejrzewałem, że nasz rówieśnik. Przyglądał się mojemu towarzyszowi, a potem jego twarz rozjaśnił szczery uśmiech. — Tanek! — powtórzył i wyszedł zza baru, odstawiając kubek, który trzymał.

Nie wiedziałem kim był, ale najwyraźniej znał Natana. I nie pomyliłem się w swoich osądach, bo chłopak podleciał do niego i przytulił mocno jak dobrego przyjaciela.

— Marcel? — wydusił z siebie Natan. — Dalej lubisz naruszać prywatną bańkę...

— Ha, ha! — zaśmiał się głośno. Jego oczy świeciły z radości. — Tanek, ale długo cię nie widziałem!

— Nie wiedziałem, że studiujesz w Warszawie. Nie masz Facebook'a...

— Bo rząd nas szpieguje — szepnął dyskretnie. — Ale to nieważne!

— Nat — wtrąciłem, trochę zniecierpliwiony. — Kawa.

— Ach, przepraszam. — Natan spojrzał na mnie przepraszająco. — Marcel to Oliwier, Oliwier to Marcel.

— Miło poznać, Werek! — uścisnął moją dłoń, a mi na czole zapulsowała żyła. Nie lubiłem swojego nowego przezwiska.

— Wolę „Oliwier".

Zaśmiał się w odpowiedzi i wrócił za bar, a my poszliśmy za nim, aby złożyć zamówienie. Podczas gdy rozglądałem się po ofercie, Natan nadrabiał zaległości z przyjacielem, które mimowolnie słyszałem.

— To co u ciebie, Tanek? — spytał, ścierając blat i opierając się na nim.

— Nic specjalnego. Za to ty, widzę, pracujesz w kawiarni.

— Dorabiam, dorabiam. Zawsze jakieś oszczędności! Ej, podobno grasz w kosza? Dobrze słyszałem?

Natan skinął głową, a Marcelowi opadła szczęka.

— Naprawdę?! Przecież tak tego nie lubiłeś!

— Polubiłem.

— Tanek! To pogramy razem! Za godzinę kończę! Zagramy? Zagrajmy!Dużo gadał, to pewne. Spojrzałem na niego ze znużeniem. Mógłby przyjąć moje zamówienie, skoro już jest baristą.

— Cóż, o ile Oliwier nie będzie miał nic przeciwko temu — spojrzał na mnie. Jak zwykle nie potrafiłem odgadnąć jego uczuć i emocji. Miał obojętny wyraz twarzy.

— Nie będzie, o ile dostanie zaraz swoją kawę — warknąłem.

— Jasne! Co podać? — spytał Marcel i wskazał na tablicę za nim.

Latte macchiato — poprosiłem.

— Nie ma sprawy — zanotował zamówienie, a potem spojrzał na Nataniela. Chłopak wyglądał na trochę ogłuszonego. — Co dla ciebie, Tanek?

— Erm... gorącą czekoladę — poprosił.

— Gorącą czekoladę? — powtórzył zaskoczony. — Żadnej kawy?

Ósmy cudOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz