Rozdział 16: zjednoczenie

106 9 7
                                    

Trening pod okiem Gaspara był jeszcze bardziej wymagający niż ten prowadzony przez Brunona. Nasz kapitan teraz brał czynny udział w ćwiczeniach, słuchając Gaspara niczym swojego mistrza. Ja za to ćwiczyłem odrobinę obolały... Wszystko ze względu na drobny incydent sprzed kilkunastu minut.

No cóż, spóźniłem się na trening. Malwina wyruszyła przede mną i mnie poganiała, ale byłem wtedy jeszcze w fazie półsnu, a więc moje zbieranie się zniecierpliwiło ją. W każdym razie na salę wszedłem, ziewając i mając nadzieję, że nikt tego nie zauważy.

Nie mogłem się bardziej mylić.

Przywitał mnie mocny kopniak w tyłek przez który o mało co się nie przewróciłem. Zrobiłem kilka kroków do przodu i złapałem równowagę. Wściekły, odwróciłem się za siebie, chcąc uderzyć osobę, która to zrobiła.

— Co to było?! — ryknąłem, podnosząc pięść. Za mną stał rozwścieczony Gaspar. Chociaż prawdę mówiąc nie wyglądał na „wściekłego". Raczej na niepocieszonego.

— Spóźniony! — oskarżył mnie, wytykając mnie palcem, aby cała drużyna mogła to dostrzec. — Na dodatek bez żadnego poczucia winy! — złapał mnie za koszulę i przyciągnął do siebie. — Powtórzymy to, co?

— Co?!

— Za drzwi i powtórz swoje wejście.

— Zwariowałeś człowieku?!

— Nie każ mi się powtarzać!

I zaciągnął mnie za drzwi, a potem z gracją za nie wyrzucił. Przez kilka sekund dochodziłem do siebie, ale dzięki temu kompletnie się rozbudziłem. Drzwi do sali trzasnęły za mną z hukiem.

— Co do...? — rozejrzałem się.

***

— G-Gaspar... — zaczęłam, podchodząc do niego. Byłam nieco zaskoczona nerwowym zachowaniem Francuza. — Nie sądzisz, że to trochę za brutalne?

— Oczywiście, że nie. Takie szczeniaki jak on trzeba szybko ustawić do pionu. System nagród i kar bardzo się przy tym sprawdza.

Zaśmiałam się nerwowo.

— Poza tym — kontynuował spokojnie, wracając do drużyny. Nieświadomie wystukiwał rytm palcami, gdy uderzał o piłkę, którą miał w dłoniach. — Minimum przyzwoitości wymaga przeprosić za spóźnienie. To nie jest wielka filozofia, prawda?

Chcąc, nie chcąc — musiałam mu przyznać rację. Odkąd pamiętałam, nauczyciele zawsze zwracali uwagę na to, aby przepraszać za coś takiego jak spóźnienie. W końcu to umowa dwóch stron, które miały się szanować. W teorii.

— Nie przerywamy, panowie, nie przerywamy! — Gaspar klasnął w dłonie. — Bieg między liniami! Dalej, dalej!

Przeniosłam wzrok z Gaspara i popatrzyłam po reszcie drużyny.

Wyglądali na całkiem podekscytowanych całym tym zajściem. Nie chciałam tego mówić Oliwierowi, ale praktycznie wszyscy mieli już dosyć jego dumnego i pysznego zachowania. Podczas gdy oni ciężko pracowali, Oliwier opuszczał treningi jak mu się to podobało. Uważali, że szkodził drużynie.

Jedynie Marcel dalej przyjaźnił się z Oliwierem, ale ciężko było znaleźć osobę, której Marcel nie lubi. Zdążył już się umówić z Gasparem by porzucali lotkami. Jak się okazało — Gaspar kochał rzucać nimi w tarczę. Podobno był całkiem niezły.

Jakże wielkie było moje zdziwienie, gdy Oliwier, co prawda dopiero po pięciu minutach, ale wrócił na salę, zamykając za sobą drzwi i zatrzymując się zaraz za nimi.

Ósmy cudOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz