Rozdział 24: duch

104 10 10
                                    

— Ooooo... — wydałem z siebie zaskakująco ohydny odgłos. Moje ciało mnie bolało, moje usta były suche jak wiór, a na dodatek moje kości strzykały jakby ktoś je wczoraj połamał. Otworzenie oczu wiązało się z cierpieniem. Zakaszlałem głośno, charknąłem, przełknąłem to co stworzyłem, bo nie wypadało pluć w pokoju i spojrzałem w bok. — Oo...

Zaraz obok mnie leżał Błażej, z wyrazem bólu na twarzy. Dalej spał, mimo że wyskoczyłem z łóżka jak poparzony. Byłem nagi, więc sięgnąłem moje dresy i założyłem je pospiesznie. Przejechałem dłonią po zmęczonej twarzy i zignorowałem dziwne burczenie w żołądku.

— Co się, kurwa, stało...? — szepnąłem, licząc na to, że ktoś mi odpowie. W powietrzu unosił się niemiły zapach alkoholu i potu. Klepnąłem się w policzki i wyszedłem z pokoju, chcąc się czegoś napić i spróbować odzyskać wspomnienia wczorajszego wieczoru.

Wkurwiłem się... upiłem się z Błażejem... a potem...?

Miałem przed oczami białą plamę.

Jednak brak wspomnień nie był najgorszą rzeczą. Najgorsza rzecz czekała na mnie w kuchni i popijała spokojnie kawę. Za spokojnie.

— Dzień dobry, Oliwierze — zaczęła Malwina tonem powstrzymującej złość matki. Wypuściłem głośno powietrze i zerknąłem w stronę przedpokoju. Leżały tam buty i kurtka Błażeja.

— Ta... hm... cześć — odpowiedziałem, ruszając do lodówki. Potrzebowałem butelki wody, bo czułem jak powoli umieram.

— Widzę, że trochę zabalowałeś — rzuciła, niby to przypadkiem.

— Ta. Mam kaca, więc jakbyś mogła nic nie mówić... — odkręciłem butelkę i wypiłem prawie połowę zawartości. Zapach kawy zachęcał mnie do tego, aby i jej za chwilę skosztować.

— Masz kaca... I kogoś w pokoju — zauważyła, ignorując moją prośbę.

— Wcale nie.

— Nie kłam, Oliwier! — warknęła. — Błażej, tak?

— Nie...

— Poznaję jego buty i kurtkę. Rozmawiasz z najlepszym obserwatorem w drużynie — wstała z krzesła i stanęła kilka centymetrów ode mnie. Jej wściekły wzrok mówił sam za siebie. — Przespaliście się ze sobą?

— Tego... akurat nie pamiętam — zmarszczyłem czoło i dostałem z pięści w nagie ramię. — Au!

— A co z Gasparem? — syknęła.

— Napisał wczoraj, że przylatuje później... Wkurwiłem się, poszedłem się napić...

— Zwariowałeś?! — zaczęła tłumić swoją złość w morderczym szepcie. — To chłopak, który ci się podoba pisze, abyś poczekał na niego trochę dłużej, a ty sobie znajdujesz twinka do dupczenia?

Uniosłem brew.

— Twinka? Skąd znasz ten termin...?

— Dotarłam kiedyś na ciemną stronę Internetu — powiedziała, odwracając wzrok. Była skrępowana własnymi wspomnieniami. — Ale to nieistotne! Oliwier, toż to jeszcze dzieciak!

— Ej, jest pełnoletni, dobrze?

— No jeszcze tego brakowało, żebyś sypiał z niepełnoletnimi! — Znów oberwałem w ramię. — Oliwier, ty bezczelny głupku...!

— Dzień d-dobry — usłyszeliśmy cichy, zmęczony głos od strony mojego pokoju. Odskoczyliśmy od siebie z Malwiną, spoglądając w tamtym kierunku. O framugę drzwi, opierał się blady jak ściana Błażej. Wyglądał przez to kompletnie jak duch. Zdążył się ubrać.

Ósmy cudOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz