Tym razem udało mi się nie zaspać. Wszystko dzięki robotom drogowym, które ruszyły wcześnie rano. I słowo daję, wyjrzałem przez okno, żaden z robotników się nie poruszał, a powstały kolejne doły, nierówności i ogólnie było chyba więcej uszkodzeń niż naprawy. Nakrzyczałem na nich po fińsku, a potem zamknąłem się w kuchni. Zjadłem szybkie śniadanie, wypiłem kawę, wziąłem prysznic i opuściłem kamienicę, aby nie zwariować. Uprzednio jednak spakowałem swój strój i piłkę do torby.
Warszawa z rana zdawała się być pusta i ponura. Mimo, że słońce próbowało się przebić przez wysoki budynki, było chłodno i nieprzyjemnie. Zapiąłem swoją kurtkę i ruszyłem do podziemnego przejścia metra. Wiedziałem, że do spotkania miałem jeszcze dwie godziny, ale nikt przecież nie zabroni mi tam posiedzieć.
Metro zdawało się być wypchane śpiącymi ludźmi, bo poza dwoma dziewczynami, nikt nic nie mówił. Tylko głos informował nas o kolejnych stacjach. To było przydatne dla kogoś nowego jak ja.
Wysiadłem w centrum i skierowałem się w stronę hali. Tutaj było już żywiej, bardziej kolorowo i głośniej. Rozejrzałem się dookoła, aby nie zgubić swojej trasy, bo jeszcze nie do końca kojarzyłem wszystkie miejsca, ale gdy zobaczyłem Spreso, wiedziałem, że idę w dobrym kierunku. W końcu przed moimi oczami wyrosła ogromna hala, w której już odbywały się treningi, biorąc pod uwagę rozciągające się osoby na zewnętrznym placu. Wszedłem do środka i skierowałem się na boisko do kosza. Grał tam ktoś inny, a więc usiadłem na trybunach i obserwowałem ich grę.
W mojej kieszeni zawibrował telefon i sięgnąłem po niego bezwiednie.
<8> Wieści z frontu?
<O> Dostałem się do Nowego Elementaris. Po 12 mam pierwszy trening i spotkanie. Już mi się nie chce...
<8> Gratuluję! Wiedziałem, że ci się uda! Planujesz na nowo zakochać się w sporcie?
<O> Nie. Chcę tylko grać.
<8> Na pewno będziesz fenomenalny! Przyjdę oglądać twoje mecze. :)
Uśmiechnąłem się pod nosem i schowałem telefon. To takie nie fair zagranie z jego strony, w końcu on będzie mógł mnie zobaczyć, a ja jego nie. No, ale póki się nie znamy i nie wiemy kto jest kim, wszystko gra.
— Oliwier? — usłyszałem kobiecy głos. Spojrzałem w stronę wejścia. Ku mnie szła Malwina. Uśmiechnęła się serdecznie i zbliżyła się do mnie. — Dzień dobry.
— Dzień dobry — odpowiedziałem sennie. Dalej miałem ręce schowane w kieszeniach, gdy usiadła obok.
— Nie pogniewasz się jak tu z tobą posiedzę?
— Nie...
— To dobrze. — Sięgnęła do swojej torby i wyjęła kilka kartek papieru ze swoimi notatkami. — Nie było cię wczoraj na spotkaniu, ale Nataniel cię dogonił, prawda?
— Tak, wszystko mi wyjaśnił.
— Świetnie! — Klasnęła w dłonie. — Na przyszłość lepiej nie opuszczaj spotkań, które organizuje Bruno. Nie podpadaj kapitanowi...
— Postaram się. — Nic nie obiecywałem. — Chcę zagrać w dobrego kosza. To tyle.
— Na pewno będziesz miał okazję — pokiwała głową. — Możesz przytrzymać? — podała mi kilka kartek, gdy robiła porządek w reszcie. — Ech, za dużo tego... Muszę sobie kupić jakiś tablet albo netbook...
Nic nie powiedziałem, ale ona na to nie zwróciła większej uwagi. Siedzieliśmy tak przez blisko godzinę, aż pojawił się kapitan. Malwina powstała, a potem szturchnęła mnie, abym zrobił to samo. Z ciężkim westchnięciem, powstałem. Zastanawiałem się jak ktoś tak niski może być kapitanem Nowego Elementaris?
CZYTASZ
Ósmy cud
Teen FictionBohaterem jest młody delikwent Oliwier, który stracił wiarę w miłość do koszykówki, ale również do relacji. Po rodzinnej kłótni przeprowadza się z Helsinek do Warszawy, gdzie poznaje członków drużyny koszykarskiej oraz niezwykle atrakcyjnego Francuz...