Gaspar przejechał palcami po ustach, gdy tylko się obudził. Był to odruch bezwarunkowy. Miał niejasne wrażenie, że ktoś go przed chwilą tam dotknął. Jednak to było niemożliwe. Dotarło to do niego, gdy tylko się rozejrzał po pokoju. Poza śpiącym Jacquesem nikogo tutaj nie było. Jedynie przyjemne wspomnienie ciążyło na wargach i sercu.
Gaspar usiadł na łóżku i przeanalizował wydarzenia minionej nocy. Spacer. Oliwier. Deszcz. Chłód. Rozmowa. Jego usta. Ceglany wiadukt. Parasolka. Pocałunek.
Miał wrażenie, że to wszystko wydarzyło się w poprzednim życiu, a nie zaledwie kilka godzin temu. Aby się o tym przekonać, spojrzał na swój zegarek. Zmarszczył czoło, co miało być manifestacją jego niezadowolenia. Cmoknął głośno, dając upust emocjom.
Wskazówki nie poruszały się, a wnętrze zdawało się być zaparowane. Do środka musiała się dostać woda. Najprawdopodobniej po wczorajszej wyprawie w deszczu. Nawet parasol nie pomógł.
Gaspar zamknął oczy i policzył do dziesięciu. Londyn naprawdę dawał mu się we znaki.
- Jacques - szepnął. - Jacques! Która godzina?
- Czas na zamknięcie ryja! Śpię.
Na szczęście Jacques był dupkiem jedynie o porankach. Gaspar wyszedł spod kołdry i sięgnął po swoją komórkę, którą zostawił na szafce daleko od łóżka. Dowiedział się, że już najwyższa pora, aby zjeść śniadanie.
Wziął ciepły prysznic, dalej rozpamiętując przyjemny pocałunek z Oliwierem. Dopiero po tym zjechał na śniadanie. Przy jednym ze stołów siedziała już reszta drużyny francuskiej. Gaspar przywitał się i usiadł pomiędzy Fleur a Léonardem, co zapewniło mu granice od nieprzyjemności związanych z konwersacją z pozostałymi członkami drużyny. Bastien zachowywał się jakby właśnie hucznie świętował zdobycie Bastylii. Blaise zdawał się nie pamiętać wczorajszego spotkania na korytarzu lub świetnie udawał. Jak zawsze zresztą. Natomiast Valéry opowiadał o tym co zrobił w klubie. A było to całowanie się z nieznaną mu dziewczyną, gdy już prawie nie pamiętał swojego imienia.
Co ja tu robię, pomyślał Gaspar.
***
Chcąc uniknąć spędzania czasu z koszykarzami, Gaspar postanowił się udać do najbliższego zegarmistrza, by móc naprawić swój zegarek. Bardzo nie lubił, gdy rzeczy właśnie takie jak zegarek lub samochód przestawały działać. Miały służyć ludziom, a nie przestawać działać.
Po szybkim rozpoznaniu terenu i wypożyczeniu parasolki z recepcji, Gaspar ruszył samotnie w ulice Londynu. Drużyna miała teraz trening, a więc mógł wymknąć się niezauważonym. Inaczej czekałaby go spowiedź ze swoich planów przed Bastienem, którego mało by obchodziło, że ktoś woli zostawić pewne informacje dla siebie. Bastien chciał wiedzieć i zdobywał to co chciał. Niestety w jego przypadku przepływ informacji był naprawdę godny podziwu. Gdy Bastien mówił „powiedz mi co się dzieje", pojawiała się stuprocentowa pewność, że i reszta będzie wiedziała „co się dzieje". Prawdopodobnie korzystał z innego słownika, w którym „powiedz mi" oznaczało „przekażę reszcie". Zaufanie Gaspara do Bastiena stopiło się po dwóch takich sytuacjach.
Dlatego teraz nie chciał ryzykować, że wieść o jego nocnym spotkaniu z Oliwierem dotrze do reszty. Zwłaszcza do Blaisego. Wolał nie myśleć co by było, gdyby ta dwójka kiedykolwiek ze sobą porozmawiała.
Gaspar odnosił wrażenie, że pogoda w Londynie była permanentna. Gdy był tu kilka lat temu, padał deszcz. Wrócił - pada deszcz. W mniejszej lub większej ilości, ale ciągle padało. Szczerze wierzył w to, że chociaż jednego dnia będzie mógł nacieszyć się słońcem. W swoim aroganckim, francuskim stylu stwierdził, że Paryż jest dużo lepszy niż Londyn.
CZYTASZ
Ósmy cud
Teen FictionBohaterem jest młody delikwent Oliwier, który stracił wiarę w miłość do koszykówki, ale również do relacji. Po rodzinnej kłótni przeprowadza się z Helsinek do Warszawy, gdzie poznaje członków drużyny koszykarskiej oraz niezwykle atrakcyjnego Francuz...