Rozdział 18: zabójczy duet

110 10 3
                                    

— Nie żyjesz, Madgrey! — oznajmił Gaspar, kaszląc głośno i plując na ziemię. — Ohydne!

— Już nie bądź taki, bo się obrażę — stwierdziłem, zapinając spodnie. Gaspar wyprostował się i silnym chwytem przydusił mnie do ściany. — Nie mów, że ci nie smakowało!

— Jesteś ohydny, Madgrey — warknął. — Uch, muszę iść umyć zęby! To gorsze od twoich papierosów — puścił mnie i szybkim krokiem poszedł do łazienki. Wywróciłem oczami i zapiąłem pasek. Roztarłem moją szyję i usiadłem na kanapie, rozciągając się. Cholera, czekałem na to cały dzień!

Słyszałem jak Gaspar siłuje się ze słonym posmakiem w ustach. Z satysfakcją zarzuciłem głowę do tyłu.

Moje spotkania z Gasparem przybierały na częstotliwości. Jak się okazało, obaj mieliśmy niezaspokojony popęd seksualny, który przybierał na sile z każdym spotkaniem. Ostatnich kilka tygodni było naprawdę przyjemnych.

Treningi szły dobrze i po myśli kapitana Brunona, który zwiększał trudność w miarę kolejnych wygranych. Jednak zwycięskie mecze prowadziły nas do finałowego spotkania z Boskim Wiatrem.

Tak jest. Na szóstego grudnia zaplanowano finałowy mecz eliminacji do EuroBask. Rozegraliśmy mnóstwo meczów, po czasie nawet straciłem rachubę. Każda wygrana przybliżała nas do Mistrzostw Europy. Niestety, według Malwiny, do finału dotarł także Krystian ze swoim Boskim Wiatrem.

Bijące po oczach kolorami plakaty, zapowiadające ostateczną rozgrywkę, znaleźć można było na każdym wydziale uniwersytetu i w każdym klubie. Wielki napis obiecywał niepowtarzalny pojedynek między Nowym Elementaris a Boskim Wiatrem.

Obecnie jednak spędzałem czas w mieszkaniu Gaspara, w którym głównie uprawialiśmy seks. Ponieważ mieszkał sam, mogliśmy sobie na to pozwolić. No i obecność Malwiny nie była zagrożeniem.

Tak jak się spodziewałem po Francuzie, w jego domu panował porządek. Schludna elegancja była wizytówką już od samego przekroczenia progu. Miałem wrażenie, że Gaspar sprząta codziennie. Żartowałem, że mógłby robić tu operację na otwartym sercu.

— Tobie to by się mózg przydał, Madgrey — odpowiedział jedynie.

Przyzwyczajałem się do tego miejsca. Irytowały mnie kanciaste meble, ale standard mieszkania był dużo lepszy niż w kamienicy. Zdarzało mi się tu nawet nocować. Zagościłem się na tyle, że miałem tu kilka swoich ubrań i szczoteczkę do zębów. Którą teraz, prawdopodobnie w ramach zemsty, Gaspar wyrzucił za okno.

Powrócił do salonu z niesmakiem na twarzy i dalej wycierał usta. Spojrzał na mnie, a potem na wyplutą plamę na kafelkach.

— Posprzątaj to.

— Co? Czemu ja?

— Bo to twoje...

— Ty dotykałeś ostatni.

— Nie denerwuj mnie, Madgrey — syknął. — Wiesz gdzie są chusteczki.

Doskonale wiedziałem gdzie Gaspar trzymał chusteczki, a więc dźwignąłem się z kanapy i przemaszerowałem do kuchni. Wyciągnąłem opakowanie z kredensu i wróciłem do salonu. Gaspar obserwował mnie uważnie, gdy wycierałem swoje... hm...

— Muszę przyznać, że mam spore strzały.

— Spore to ty masz ego. Reszta jest przeciętna.

— Dupek z ciebie, Arcenciel! — zarzuciłem mu i poszedłem do łazienki, aby spuścić niemiłe odpady w kiblu. Wróciłem do pokoju i uniosłem brew. — Wiem, co cię tak denerwuje.

— Naprawdę? — zapytał zaintrygowany. — Co takiego może mnie denerwować, poza twoją obecnością?

Przyzwyczaiłem się do tych jego tekstów. Na początku mnie denerwowały, ale teraz uznawałem to za względnie urocze, bo te same usta życzyły mi śmierci, aby potem zaspokajać moje potrzeby.

Ósmy cudOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz