- Ach, Bruno! - otarłam usta serwetką i spojrzałam na niego z wdzięcznością. Kapitan uśmiechnął się delikatnie. - Jesteś prawdziwym dżentelmenem!
- Cieszę się, że tak uważasz - odpowiedział, odkładając pałeczki na talerz. - Pomyślałem, że jakoś ci się odwdzięczę za ciężką pracę. Jesteś nieoceniona dla naszej drużyny, Malwino.
- Och, przestań - machnęłam ręką i wypiłam resztkę mojej zielonej herbaty. - A ja uważam, że jesteś bardzo dobrym kapitanem.
- Ale nie tak dobrym jak Cyrus... - mruknął pod nosem i sięgnął po swoją herbatę. - Muszę przyznać, że jeszcze wiele pracy przed nami.
- Bruno, powinieneś przestać się do niego porównywać - poprosiłam i uśmiechnęłam się do niego ciepło. W powietrzu sączyła się delikatna muzyka prosto z Japonii, bowiem we dwójkę siedzieliśmy w restauracji sushi. Bruno postawił mi obiad i czułam się prawie jak na randce, gdyby nie to, że ustaliliśmy jasno na początku znajomości, że między nami nie ma silnych uczuć. Tylko współpraca, co mi bardzo odpowiadało. - To nie jest tak, że nie masz doświadczenia. Byłeś kapitanem w liceum, dotarłeś do finałów miasta. Bruno, wszystko będzie dobrze - nachyliłam się, aby poklepać go po ramieniu. - Dasz radę.
Uśmiechnął się delikatnie i sam dopił herbatę. Jego oczy były niezdrowo czerwone i dobrze wiedziałam, że to przez duże dawki stresu.
- Swoją drogą, napisałeś już do Cyrusa?
- Napisałem - odpowiedział, kiwając głową. - Nie odpisał - dodał, widząc moje wyczekujące spojrzenie. - Myślę, że jest zajęty.
Wzięłam większy wdech i przyjrzałam się kapitanowi. Miał też sińce pod oczami, a dodatkowo, wydawało mi się, że schudł. Migreny były coraz częstsze i coraz bardziej bolesne. Wierzyłam jednak, że zaraz po kilku wygranych, Bruno nabierze siły.
- Znasz powód dla którego Cyrus opuścił Elementaris, prawda? - spytałam.
- Prawda - pokiwał głową.
- I nie powiesz mi co to za powód?
- Obawiam się, że obiecałem milczenie - uśmiechnął się blado i zakręcił palcem przy swoim talerzyku. - Wybacz mi, Malwino. Obiecałem mu to.
- Nie ma sprawy - odpowiedziałam, udając zaspokojoną. - Po prostu to moja wrodzona ciekawość. Bez niej, nie byłabym tak dobrym analizatorem.
- Rozumiem - odparł.
Pojawiła się kelnerka i Bruno zapłacił za nasz całkiem drogi obiad. Miałam po części wyrzuty sumienia, ale z drugiej strony otrzymywał od roku stypendium sportowe. Biorąc pod uwagę charakter Bruna, na pewno miał jakieś oszczędności. Poza tym dobrze znałam jego potrzebę bycia dżentelmenem wobec kobiet. Pod tym względem był bardzo przestarzały. Dokładnie tak jak Cyrus.
Opuściliśmy restaurację spokojnym krokiem i spacerowaliśmy bez celu, chcąc się trochę przejść. We dwójkę mieliśmy dużo czasu, a żadnemu nie chciało się wracać do domu. Poza tym bardzo lubiłam spędzać czas z Brunem. Kochałam Dawida jak brata, uwielbiałam Nataniela jako przyjaciela, a reszta graczy była po prostu fenomenalna, ale w porównaniu z Brunem byli tylko bandą dzieci. Bruno był elegancki, zadbany i miły. Co prawa słyszałam o nim wiele opowieści z przeszłości, ale teraz był innym człowiekiem. Myślę, że to przyjaźń z Cyrusem tak go zmieniła.
No cóż, w ich przypadku ciężko było mówić o wielkiej przyjaźni, bo obaj mieli swoją dumę i honor, ale na pewno siebie szanowali. Swoich sojuszników wyszukiwali poprzez talenty koszykarskie. Niekoniecznie gardzili resztą osób, co po prostu uważali ich za zwykłych. Cyrus i Bruno szukali wyjątkowych jednostek, którzy zasługują na szacunek. Oczywiście obaj podchodzili do tego mniej lub bardziej przyjaźnie. Cyrus dawał szansę każdemu, u Bruna... było gorzej.
CZYTASZ
Ósmy cud
Teen FictionBohaterem jest młody delikwent Oliwier, który stracił wiarę w miłość do koszykówki, ale również do relacji. Po rodzinnej kłótni przeprowadza się z Helsinek do Warszawy, gdzie poznaje członków drużyny koszykarskiej oraz niezwykle atrakcyjnego Francuz...